niedziela, 26 stycznia 2020


Ależ jestem rozbita psychicznie i emocjonalnie…. Przeczytałam „Dobre dziecko” Romy Ligockiej – dziewczynki w czerwonym płaszczyku z filmu „Lista Schindlera”. Wczoraj po południu zapragnęłam czegoś wciągającego mnie całkowicie, żeby zapomnieć o bolącym od kichania i smarkania nosie. Wzięłam ją do gorącej kąpieli i siedziałam w tej wannie dopóki woda nie wystygła, a książka się prawie że skończyła… Nie chciałam już czytać tych wszystkich mądrych rozwojowych książek, chciałam życia w praktyce, a nie w teorii. Ta książka leżała u mnie na półce od wielu lat, kupiłam ją kiedyś po bardzo okazyjnej cenie i tak czekała trochę zapomniana, trochę celowo, żeby nie zanurzać się w dramatycznych wydarzeniach. Przeczuwałam, że takie będą po pierwszej książce Ligockiej sprzed 18-tu lat – „Dziewczynki w czerwonym płaszczyku”, którą przeczytałam w ostatnim miesiącu ciąży z N. Nie wiem, jak to na nią wpłynęło., gdyż tak wyciskającej łzy historii, to już dawno nie czytałam. W przypadku „Dobrego dziecka” było identycznie, a może nawet bardziej…. Samotność, niezrozumienie przez dorosłych, ciężkie stalinowskie czasy, straszna powojenna trauma objawiająca się m.in. niechęcia do jedzenia (wtedy nikt nie znał słowa „anoreksja”), ciężar odpowiedzialności za to, żeby matka nie popełniła samobójstwa, trudne z nią relacje, poczucie, że jest się złym dzieckiem, z którym zawsze są problemy – to wszystko tak bardzo rozdzierało mi serce!!! Moja empatia osiągnęła zenitu i identyfikowałam się z tą biedną nastoletnią Romą, chciałam ją pocieszyć, przytulić i powiedzieć, że jest wystarczająca, akceptowana, kochana…Nie usłyszała tego nigdy od matki, której matka też nigdy nie mówiła, że kocha swoje dzieci – tak wtedy po prostu było. Rozdzierająca jest także historia matki Romy, która po śmierci swojego niesprawiedliwie skazanego męża związała się z żonatym mężczyzną, kolegą z pracy i całe życie cierpiała z tego powodu… Cały Kraków huczał o tym skandalu, a Romę wytykano palcem w szkole… O tym jak ulotne i zmienne jest życie przypominają zapiski babci Romy sprzed wojny, z roku 1929, cudem znalezione po wojennej zawierusze wśród mieszkańców Krakowa i przyniesione do antykwariatu, w których babcia - Anna Abrahamerowa, opisuje piękne i lekkie życie bogatej żydowskiej rodziny, pełne cudnych sukien, materiałów, koronek, porcelany, bali i smakołyków. O ironio losu, chciałoby się zawołać! W trakcie i po przeczytaniu tej książki czułam niesamowitą ogromną wdzięczność za moje życie, za to, że jestem z bliskimi, z rodziną, przytulałam ich mocno i nawet zapragnęłam zadzwonić do mamy, z którą nie przepadam rozmawiać. Poczułam za swoimi plecami siłę wszystkich kobiet z mojego rodu i w ogóle kobiet z przeszłości, które przeszły te straszne czasy i które musiały znieść niewyobrażalne rzeczy, żeby ochronić siebie i swoje dzieci. Ech, wróciła do mnie przeszłość, moje dzieciństwo, PRL, i rodzice, którzy żyli w tamtych czasach… Czuję wielki szacunek dla tych ludzi przede mną.

Pozwoliłam sobie na takie dwudniowe lenistwo z książkami (dziękuję mojej rodzince), gdyż dochodziłam do siebie po zarażeniu się od Natalii bardzo intensywnym katarem. Przeczytałam jeszcze wspaniały i bardzo ciepło napisany „Naturalny rytm dobowy. Działaj w zgodzie ze swoim organizmem” ajurwedyjskiego lekarza z Kalifornii, który w końcu może mnie zmobilizuje do regularnego wczesnego wstawania i ćwiczenia oraz świetną powiastkę filozoficzno-motywującą „Kto zabrał mój ser?” Spencera Johnsona, o tym jak trzeba być elastycznym i gotowym na ciągłe zmiany i niepewność naszej ludzkiej sytuacji.
Dzięki temu oderwałam się od ciężkiej pracy i problemów z nią związanych w całym tygodniu i czułam się jakbym byłam na całkiem innej planecie… trudno będzie jutro tam wrócić.

Jestem również bardzo wdzięczna za bardzo miły komentarz do artykułu z tego bloga (sprzed trzech lat!), który otrzymałam w poniedziałek. Jednak ktoś go czyta! Może to znak, gdyż od jakiegoś czasu zastanawiam się coraz częściej, czy go gdzieś bardziej nie rozpowszechnić…

PS. Sprawdziłam już, czy w mojej lokalnej bibliotece są inne książki Romy Ligockiej. Są! Jutro tam idę J. I tak muszę oddać „Jak mniej myśleć” – o wysoko wrażliwych i nadwydajnych mentalnie.

niedziela, 19 stycznia 2020


Uwielbiam weekendy! Kiedyś dostawałam depresji podczas wolnych dni, gdyż widziałam wtedy w całej okazałości tylko to, czego mi brakowało w moim życiu. Kiedy już nie mogłam z tym wytrzymać, zaczęłam się stopniowo skupiać na życiu "tu i teraz", docenianiu tego co jest, wykorzystując do tego m.in praktykę wdzięczności. Przeszłam długą drogę i wciąż na niej jestem... Uczę się znowu być optymistką, nie zamartwiać się o wszystko, śmiać się częściej, itd., itp... A w wolne weekendy czytam i czytam i czuję się nie tylko jak uczony, który zgłębia mądre księgi, ale także jakbym była w podróży, w innej krainie, wyrwana z obowiązków codziennego życia. Nie wiem po co mi to, przecież już mam tyle lat, że dawno powinnam wiedzieć jak żyć..... ;). Z wdrażaniem w życie tej wiedzy też nie jest łatwo... Wszystko wydaje się łatwizną, kiedy człowiek nie pracuje, tak jak w weekend, nie śpieszy się, delektuje się tym, że nie musi robić niczego na czas, że może ćwiczyć, medytować i kontemplować czytane treści. A sztuką jest przenieść to wszystko do codziennego życia, tak żeby stało się najbardziej osobistą formą kultu. Podoba mi się to określenie! :)

Przez ostatnie trzy dni zatapiałam się m.in. w pięknej książeczce polecanej przez Agnieszkę Maciąg "Zwolnij wreszcie - jak odnaleźć spokój w świecie, który nigdy się nie zatrzymuje" Haemina Sunima. Oprócz prawie że namacalnej miłości autora do czytelników i jego czasami króciutkich, ale bardzo treściwych wskazówek życiowych, książka porusza przecudnymi idyllicznymi ilustracjami. Przytoczę teraz tylko jedną, bo nadmiar też nie jest dobry (niczego się nie pamięta):

"Gdybym miał w kilku słowach podsumować życie większości ludzi, napisałbym: "wieczny opór przed tym, co jest". Stawiając opór, nieustannie staramy się zmieniać rzeczywistość i tkwimy w niezadowoleniu z tego, co jest wokół nas. 

Gdybym miał podsumować życie większości oświeconych, napisałbym" całkowita akceptacja tego, co jest". Gdy akceptujemy rzeczywistość, nasz umysł pozostaje spokojny i opanowany, podczas gdy świat wokoło gwałtownie się zmienia."

Powiedział to koreański mnich buddyjski. Ale, pamiętam, że to samo powiedział mi mój dobry znajomy ksiądz katolicki z Indii. Coś w tym chyba jest! 

PS. Zapomniałam napisać, że udało mi się kupić bilety w trzecim rzędzie na musical o Mocku dwa dni przed jego wystawieniem (ktoś chyba musiał oddać)! (to część prezentu urodzinowego Rafała). Pomimo burleskowej formy, treści były głębokie i jakoś tak szczególnie utkwiła mi piosenka finałowa Mocka, który śpiewał, że zna wszystkie ciemne tajemnice i przestępstwa w Breslau, ale siebie samego nie zna. Brzmi znajomo ;). I jeszcze jeden ciekawy cytat z tego przedstawienia:

"Życie to sztuka akrobacji na linie bez asekuracji" ;-) :D

środa, 15 stycznia 2020

Takie piękne zdania do mnie przyszły parę dni temu:


"Wybierz się w podróż do odkrywania tego kim jesteś.
To najważniejsza podróż twojego życia.
Powodzenia!
PS: możesz zacząć od zdań wypowiadanych wewnętrznie do siebie:
WOLNO MI BYĆ SOBĄ
WOLNO MI BYĆ ZWYCZAJNYM
WOLNO MI PO SWOJEMU
WOLNO MI NIE WIEDZIEĆ
WOLNO MI NIE UMIEĆ
WOLNO MI W SWOIM TEMPIE
WOLNO MI NIE BYĆ WYJĄTKOWYM
UWALNIAM SIEBIE ZE SWOICH RĄK"
/Wojtek Jarczewski/

PS2 Dzisiaj był przecudny wschód słońca i kolory na niebie :).

niedziela, 12 stycznia 2020


Skończyłam dzisiaj robić swą mapę marzeń. Tak samo jak przy poprzedniej, czułam radość, lekkość oraz ekscytację. Trudno dokładnie opisać to uczucie, ale jedno jest pewne - było bardzo przyjemne.

Wybrałam obrazki, ułożyłam je według siatki Bagua, a potem kleiłam, pisałam, malowałam mandalę i zatapiałam się w swoich marzeniach. Następnym krokiem będzie ich opisanie bardziej konkretnie.
Siebie umieściłam w centrum kartki.

Robienie takiej mapy bardzo porządkuje wartości, priorytety i pragnienia człowieka. Pomaga też wybrać, gdy rzeczy w danej kategorii jest za dużo, tak jak u mnie było z podróżowaniem. Taki drogowskaz, chwila zwolnienia, refleksji, poczucia czego tak naprawdę pragnie Twoja dusza... Miałam obrazki do pięciu różnych miejsc, ale żadne tak na prawdę mnie nie porywało. Dzisiaj usiadłam, i.... zachwyciłam się szczególnie jednym. 

Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia :).

Dzisiejsze zajęcia pięknie dopełniły wczorajsze i piątkowe. Tak dobrze jest mi po nich, że chciałabym jeszcze i jeszcze, czuję się bardzo zainspirowana do dalszej eksploracji i rozwijania swoich zainteresowań w tym temacie, czuję, że mam moc, że mogę wszystko... Jestem w swoim świecie. Teraz tylko go trzeba utrzymać w świecie pracy. Mogę go potraktować jako sala treningowa i wprowadzać w życie te rzeczy, o których mówiliśmy. Jestem bardzo wdzięczna, że mogę uczestniczyć w tych fascynujących zajęciach - zajęciach o ŻYCIU.


Teraz dopływają do mnie esencje życia od wszystkich Żywiołów Natury i mój organizm jest zawsze zdrowy, zgodnie z Boskim Planem Rozwoju mojej Duszy.
Teraz i zawsze Serce moje i Serce mojej bratniej Duszy wypełnia BOSKOŚĆ, zgodnie z Boskim Planem Rozwoju mojej Duszy.
Teraz zasługuję na dary obfitości z Nieba i zawsze je wszystkie przyjmuję do swojego Serca i do swojej ścieżki życia, zgodnie z Boskim Planem Rozwoju mojej Duszy.
Teraz i zawsze jestem w 100% sobą i mój umysł jest wolny od wszelkich oddziaływań dusz ludzi, bytów i Istot, zgodnie z Boskim Planem Rozwoju mojej Duszy.
Teraz i zawsze Serce moje i Serce moich córek wypełnia BOSKOŚĆ, zgodnie z Boskim Planem Rozwoju mojej Duszy.
Teraz i zawsze jestem przy ŹRÓDLE ŻYCIA i MIŁOŚCI, zgodnie z Boskim Planem Rozwoju mojej Duszy.
Teraz i zawsze realizuję zadania swojej Duszy zgodnie z Boskim Planem Rozwoju mojej Duszy.


sobota, 11 stycznia 2020



To jest wyjątkowy czas! Nawet sama wczorajsza data wygląda wyjątkowo: 10.01.2020.

Zawsze po zajęciach w szkole trenerów jestem podniesiona na duchu, zmęczona emocjonalnie, ale nastrojona bardzo pozytywnie i optymistycznie. Zraniona i uleczona, smutna i szczęśliwa. Czuję ogromną wdzięczność za swoje życie, inaczej (bardziej wyrozumiale i z cierpliwością) patrzę na rodzinę, zatrzymuję w codziennym kieracie i wracam do siebie, do swojej duszy, do domu. Pochylam się nad swoim wewnętrznym dzieckiem, przytulam je i pozwalam mu się wypłakać. Dostaję tam narzędzia do uzdrowienia, do pełnej akceptacji siebie i innych ludzi. 

Dzisiejsze zajęcia przepięknie się zestroiły z czasem pełni, zaćmienia księżycowego i jutrzejszej koniunkcji Saturna i Plutona. Rano było o terapii systemowej i odczuwaniu bólu i braniu winy na siebie za innych członków rodziny, o przyjęciu rodziców i pełnym zaakceptowaniu tego, jacy są. Te wszystkie zależności są wbrew pozorom bardzo proste i logiczne i niesamowicie mnie fascynują. Potem piękna medytacja na otwarcie i inspirację oraz robienie mapy marzeń. Moim marzeniem jest odkryć kim ja naprawdę jestem – po zrzuceniu z siebie programów nadanych przez innych ludzi i odwaga, żeby podążać swoją drogą. Potem była psychologia kształtów – i jak powinno wyglądać logo naszej firmy, żeby przynosiła pomyślność i odnosiła sukcesy. Potem pytania Kaizen pomagające dojść do celu i świetny kwestionariusz osobowościowy. A na końcu przygotowanie do wystąpienia przed kamerą, które skończyło się poważnymi rozważaniami na temat lubienia i nielubienia siebie (kamera to wszystko wyciągnie na wierzch) oraz prawdziwym pokochaniu, poznaniu i rozwijaniu siebie.

poniedziałek, 6 stycznia 2020



Zrobiłam podsumowanie roku 2019 i zachwyciłam się moim życiem! Przeczytałam wpisy, ponownie doświadczyłam tych pięknych emocji, ale przede wszystkim odczułam wielką wdzięczność za to wydarzyło się w roku 2019. Nie był on łatwy i nudny, na pewno nie! Wypadek Rafała, egzaminy i nowa szkoła Zuzi, majówka w Maroku, miesiąc Natalii w Anglii, choroba Rafała, DOM, 18-te urodziny Natalii, Szkoła Trenerów Rozwoju Osobistego, bardzo dużo pracy w pracy…. Ale jestem ogromnie wdzięczna za każde wydarzenie, doświadczenie, spotkanie, każdy koncert, książkę, wyjazd, uśmiech… Dzięki nim czuję się niesamowicie wzbogacona! Czuję się bardzo bogata umysłowo, emocjonalnie, duchowo i społecznie!!!

Mam jakieś takie przeczucie, że rok 2020 będzie o wiele spokojniejszy…. Żegnam się z 2019 i robię miejsce na nowe, choćby to był tylko odpoczynek J

FILMY
19.01. – „Faworyta”, DCF
2.02 – „Green book”, DCF
14.11 – Gundermann, NH
22.11 – „Moje dzieciństwo i ja” – Tydzień Filmu Niemieckiego
23.11 – „Lotte w Bauhausie”, „Die Toten Hosen w trasie – żyje się tylko raz” – Tydzień Filmu Niemieckiego
25.11 – „Złote rybki” – Tydzień Filmu Niemieckiego
26.11 – „Wackersdorf” – Tydzień Filmu Niemieckiego
28.11 – „Obrazy bez autora” – Tydzień Filmu Niemieckiego

WYDARZENIA KULTURALNE i nie tylko
17.01 – spotkanie z Rafałem Dutkiewiczem i jego książka, Art Hotel
23.03 – AquaSonic w ramach PPA
26.03 – „Puls” Poświatowska w ramach PPA
28.03 – koncert Loreeny Mckennit w Zabrzu
Koncert w Vertigo z Natalią i Michałem
7.04 – „Pani Furia” w Teatrze Współczesnym, na podstawie książki Grażyny Plebanek
7.04 – koncert w Vertigo Jazz Club, Sasha Strunin i Filip Wojciechowski Trio
9.04 – „Niemen inaczej” z Januszem Radkiem w NFM
27.04 – pierwszy koncert „Poets of the Fall” w Polsce! Warszawa, z dziewczynami i Sławkiem z Magdą
25.05 – Europejska Noc Literatury - Natalia
26.05 – koncert Mirosława Czyżyiewicza w Starym Klasztorze
10.06 – spektakl „Non est finis” „Ku pamięci Romana Kołakowskiego” z Januszem Radkiem w Teatrze Polskim
16.06 – Nouvelle Vague w Starym Klasztorze
23.06 – występ Natalii w Obornikach Śląskich
23.06 – wystawa Mariny Abramovic – „Do czysta” w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu
wrzesień – dwa spotkania wokół „Kamienic” w kamienicy Oppenheim na pl. Solnym i w Urban Garden na dachu Renomy
16.11 – koncert Janusza Radka w Imparcie i spotkanie z fanclubem  JR
19.11 – „Aida” w Teatrze Roma w Warszawie
29.11 – spotkanie z tłumaczką trzeciego tomu pamiętników Daisy w Książu
6.12 – Preludium Słowiańskie w Imparcie – Art Color Ballet, Wataha Drums i Strojone
7.12 – występ Natalii (3 miejsce!) i Miśkiewiczów podczas XXXXVII Nocnych Spotkań Muzyczno-Literackich w Imparcie
8.12 – spotkanie z Breslauerami z „Kamienic” cz. 2 w Art. Hotelu
10.12 – „Dziadek do orzechów” w Operze Wrocławskiej
11.12 – Mikromusic z Dolnej Półki w Imparcie
13.12 – Ciechowski symfonicznie w Toruniu z Januszem Radkiem
27.12 – day spa rodzinnie z mamą
31.12 – rodzinnie floating – niebiański relaks!

PODRÓŻE dalsze i bliższe
MarzecLubiąż z Ianem
Kwiecień – Natalia w International Village w Chorwacji
Majówka – Maroko: góry Atlas i nieziemski pobyt w berberyjskiej rodzinie, Essauira nad morzem oraz Marakesz.
Maj – zielona szkoła Zuzi w Trójmieście
Czerwiecszalony weekend z Zuzią w Londynie – Muzeum Historii Naturalnej z Księżycem, przepych w Harrods, odpoczynek, nauka geografii i długi spacer w Hyde Park, u Misia Paddingtona i na koncercie BTS na stadionie Wembley. Wdzięczność niesamowita, że mogłam być na tym stadionie i poczuć emocje zakręconych pozytywnie fanek BTS, które świetnie się bawiły i śpiewały piosenki swoich idoli jeszcze przed ich wyjściem na scenę!
Czerwiec Kliczków służbowo – cudna pogoda i otoczenie
Lipiec – Natalia - Niemcy
Lipiec – Toruń – wystawa Mariny i obiad u Roba i Beaty
Sierpień – Natalia 4 tygodnie w Totnes w szkole językowej
Sierpień – ślub Krystiana i Natalii w Nisku
Listopad – Berlin z Magdą, Sławkiem i Antosiem – spotkanie z Ghisem i jego rodziną, wizyta w Charlottenburgu, spacer centrum Berlina
Listopad – Warszawa – konferencja HR
Listopad – Książ i Ogrody Światła
Grudzień – Toruń – koncert Ciechowski Symfonicznie i pobyt w bajecznym domu Roba i Beaty
Lipiec – grudzień – spacery i jazda rowerem po wsi i okolicach J

EATING OUT
20.01 – Wilk Syty z babcią
26.05 - Wilk Syty z babcią
28.07 – Barka Tumska
8.12 - Wilk Syty

BOOKS BY KATE
„Pokonać mur” – Marina Abramovic – top class!!! Życie Mariny wciąga niesamowicie, uwielbiam ją!!! Za odwagę, za zmierzenie się z traumą dzieciństwa, uzdrowienie siebie przez sztukę, za miłość do ludzi, niepoddawanie się i cudowny optymizm. Wystawa – retrospekcja jej dorobku życiowego „Do czysta” była wisienką na torcie, crème de la crème.

„Prezydent” – o Rafale Dutkiewiczu, poprzedzone spotkaniem z byłym prezydentem Wrocławia. Historie w książce niesamowite, wzruszające, zaskakujące, ludzie z całego świata, zwroty akcji i wielki szacunek dla tego pana, za to co zrobił dla mojego miasta.


„Tak jak człowiek myśli. Przyczyny i skutki tego, co nas spotyka” – James Allen

„Moc pozytywnego myślenia” – Norman Vincent Peale

„Ferma Blond” – Piotr Adamczyk

„Kod szczęścia” – Richard Wiseman


„Botanika Duszy” w oryginale – The Signature of Things – E. Gilbert  


„Simona” – O tym, jak zwierzęta i przyroda w Białowieży pomogły uleczyć bardzo zranioną duszę potomkini sławnego Kossaka

 „Twój dobry rok – Agnieszka Maciąg
„Miłość – ścieżki do wolności” – Agnieszka Maciąg
„Narodzić się, aby wygrać” – świetna książka o życiu i komunikacji międzyludzkiej, jak się porozumiewać, aby być wygranym, czyli zrozumiałym, wysłuchanym i ustatysfakcjonowanym. Rzecz traktuje o analizie transakcji międzyludzkich, czyli wypowiedzi ze stanów JA – dziecko, JA- dorosły, JA – rodzic. Jak dla mnie rewelacja! Mówi o skryptach rodzinnych, które realizujemy. Książka o psychologii, którą czyta się jak najlepszą beletrystykę!
„Pod osłoną nieba” – P. Bowles – przepięknie i delikatnie napisana opowieść o związku dwojga zagubionych osób pod marokańskim niebem. Afryka, kolonializm, miłość i okrucieństwo…  Inna niż wszystkie… Przeczytałam przed wyjazdem do Maroka J


 „Salt path” w oryginale– Raynor Winn – o niesamowitej ludzkiej sile, kiedy wszystko się zawaliło….


„Koniec samotności” – Janusza Wiśniewskiego – zanurzenie się w pięknym, dobrym świecie J
„Jak mniej myśleć” – o nadwydajnych umysłowo i wysoko wrażliwych. Cudnie było czytać o sobie samej, co chwilę się dziwiłam – jak to możliwe, że autorka tak dobrze mnie zna! Porady jak sobie z tym poradzić znalazły się dopiero na końcu.

„Kamienice” cz. 2 – jak tylko piszę ten tytuł, to czuję emocje towarzyszące czytaniu tych niesamowitych opowieści z czasów wojny i radzenie sobie potem z tą tragiczną przeszłością. Zwieńczone spotkaniem z większością bohaterów, około 90-letnich Breslauerów, pełnych ciepła, radości, uśmiechu i wewnętrznego spokoju <3

„Słowa mocy” Agnieszki Maciąg – można smakować cały rok

„Kiedy dusza choruje” – o ustawieniach rodzinnych i nauczaniu Hellingera, o odwiecznym porządku w rodzinie i o tym, co się dzieje, kiedy jest zaburzony, o tym, że jak się jest złym na rodziców, to jest się złym na cały świat. Coś pięknego, takie proste, a mądre stwierdzenia, które działają. Często o nich  myślę, fascynują mnie…

SPORT
Joga kundalini, zumba, rower, długie spacery
26.05 – pokaz zumby na Hot Spocie
Czerwiec – Zumba w Kliczkowie
Czerwiec – pokaz Zumby podczas Coloour Run na Stadionie Olimpijskim
Grudzień – pokaz Zumby na kiermaszu charytatywnym w Zuzi szkole

ROZWÓJ
Szkoła Trenerów Rozwoju Osobistego – 2 i 3 semestr
webinary o Ajurwedzie

SPOTKANIA
13.01 – U Dobrusi
luty - Bal Karnawałowy służbowo
marzec – weekend z Ianem
29.03 – 50-tka Karoliny
lipiec – sierpień: Marta, Ania, Jochen, Piotrek z Danusią, Asia z Anią, Mama z ciocią Marysią, ciocia Janka z wujkiem Adamem u nas w nowym domu
lipiec, grudzień – z Beata i Robem w Toruniu
wrzesień, grudzień  - z Gosią O.
6.10. – 18-tka Natalii!!! i 13.10
16-17.11 – z Małgosią S pokoncertowo i śladami wrocławskich kamienic



niedziela, 5 stycznia 2020

"Dzisiejszy dzień nie jest jakimś mało ważnym krokiem prowadzącym ku olśniewającemu wystąpieniu na scenie w przyszłości. Ta chwila nie jest życiem oczekującym, żeby się wydarzyć, celami czekającymi na osiągnięcie, słowami czekającymi na wypowiedzenie, kontaktami czekającymi na nawiązanie, żalami czekającymi na to, że przeminą, żywotnością liczącą na to, że będzie odczuwana, oświeceniem spodziewającym się, że zostanie osiągnięte. 

Nie. Nic nie czeka. I o to chodzi. To TA chwila jest życiem. Nie niemal życiem, nie prawie życiem, nie koncepcyjnym życiem wyuczonym przez powtarzanie, ale czystym, surowym życiem żyjącym samo siebie, wybuchającym w pełni, całkowicie obecnym, kapiącym z każdego zakamarka, tryskającym w ruchu i w spoczynku -  ŻYCIE, ŻYCIE, ŻYCIE! jest twoje, abyś je smakował TERAZ, TERAZ, TERAZ!

Życie nie jest zapowiedzią, ani podglądem, ani nadchodzącą atrakcją. To, za czym tęsknisz już nadeszło, już jest i obwieszcza siebie jako każde wrażenie, każda myśl, każdy obraz, każda chwila bólu, znudzenia, czy rozkoszy. Jest nawet w tęsknocie za nim - tak właśnie jest bliskie. 

Stoisz teraz na świętej ziemi, w swoim miejscu narodzin, miejscu spoczynku, w swoim łonie, swoim grobie. Widowisko właśnie się zaczęło, a światło reflektora oświetla wszystko. 

Nie ma czasu, żeby naprawdę żyć "kiedyś", "któregoś dnia" - dzień dzisiejszy jest jedynym dniem, w którym kiedykolwiek będziesz naprawdę żył, jeśli masz przeżyć kolejny dzień."

Przeczytałam te słowa dzisiaj i zachwyciłam się ich prawdą oraz apoteozą życia i obecnej chwili, którą zawierają. Coś niesamowitego! Uczę się tego od tak dawna, kiedyś moje życie wciąż czekało, aby się wydarzyć! Teraz jest już o wiele wiele lepiej, ale zawsze warto sobie przypominać, żeby nie żyć na automatycznym pilocie i żeby świadomie przeżywać swoje jedyne wyjątkowe życie! 

Jeff Foster jest dla mnie najlepszym nauczycielem życia tu i teraz. Te słowa tak bardzo ze mną rezonują i tak bardzo są prawdziwe i piękne, że musiałam się nimi tu podzielić. Czuję je jako kwintesencja tego, czego tak długo szukam. Wskazówka na nowy rok, nowy początek, jak również na codzienne dotychczasowe życie...

A to poniżej to już chyba kiedyś pisałam ;-)

"Powiedzenie TAK tej chwili, dokładnie takiej jaka jest, powiedzenie TAK sobie, dokładnie takiemu jaki jesteś, nie oznacza, że przestajesz wierzyć w możliwość zmiany. To nie znaczy, że nie nadejdzie odpowiedź, że smutek nie zniknie, a ból nie ustanie, albo że sensowne zachowanie nie pojawi się w następnej scenie. To oznacza całkowite zestrojenie się z obecnym miejscem, które mieści w sobie mądrość całego wszechświata. Oznacza także głębokie zaufanie do tej chwili życia - jedynej chwili jaka jest - i zostawienie w spokoju obietnic oraz pomysłów jakie życie "powinno" być.

(...) Zamiast starać się pędzić ku przyszłej radości czy rozkoszy, zaufaj obecnej chwili smutku czy zwątpienia, czy czemukolwiek w co obleka się kosmiczna inteligencja. Za jakiś czas być może pojawi się pewność... albo i nie, ekscytujące chwile być może wydarzą się prędzej lub później, jednak nie pomiń skarbów tego momentów.

(...) Ta chwila jest punktem dostępu, portalem, bramą łaski do wszystkiego, za czym zawsze tęskniłeś. Nie pomiń go w pogoni za jutrzejszą wyobrażoną wspaniałością."

sobota, 4 stycznia 2020

"Aida" w listopadzie tak bardzo mnie poruszyła, że postanowiłam podzielić się tymi emocjami z moją rodzinką i tym sposobem zrobiliśmy sobie jednodniową wycieczkę do Warszawy. 

Zawsze chciałam zwiedzić Pałac w Wilanowie, więc przy okazji to zrobiliśmy. Architektura mnie zachwyciła, ale zwiedzanie słabo oświetlonych wnętrz zmęczyło ;). Jakoś już mnie tak nie interesuje przepych baroku i kolekcje przedmiotów.... Bardziej skupiam się na teraźniejszości, niż na przeszłości (no, może oprócz przeszłości Wrocławia, która jest fascynująca). Potem podziwialiśmy przepiękne iluminacje w ogrodach pałacowych. Czułam się jak w cudnej bajce!
Jak Warszawa to wegańskie bistro "Lokal Vegan Bistro" serwujące wegańskie schabowe i, tym razem również "Lokal dela creme" z pysznymi wegańskimi deserami.

Jednym słowem była to uczta dla ciała, duszy i zmysłów :).


piątek, 3 stycznia 2020



Dziś spełniły się dwa z moich marzeń - zamierzeń, które od dawna chciałam zrealizować, ale jakoś nie mogłam się zorganizować… Czuję wielką wdzięczność dla Kasi, która zrobiła mi zabieg refleksoterapii stóp i to w moim własnym domu! Nie miałam żadnych oczekiwań, choć przez chwilę się zastanawiałam, czy nie będzie mnie boleć, bo przecież stopy są dość wrażliwe. Zamiast tego bardzo mi się spodobał taki konkretny mocny nacisk, Kasi ręce są do niego stworzone, a najwspanialsze były przechodzące mnie „prądy” pod jego wpływem. Po zabiegu czułam się o wiele lepiej, niż przed, byłam rozluźniona i doenergetyzowana, choć tak naprawdę to nie było jego celem samym w sobie. Kotu też się bardzo  podobało, podczas masażu leżał mi na brzuchu lub klatce piersiowej i słodko mruczał. Czułam się zaopiekowana z wszystkich stron :-).
Na stronie Polskiego Instytutu Refleksologii znalazłam takie zdanie: „Stopa ludzka to zakończenie 7200 nerwów, które mają bezpośrednie połączenie z mózgiem, a równocześnie z wszystkimi częściami ciała, które jest doskonale zestrojonym cudem Boskiego dzieła.”

Poza tym, a może przede wszystkim, było mi bardzo miło spotkać się z Kasią J.

A potem… potem pojechałam na zabieg bioenergoterapeutyczny. Od tylu lat chciałam to zrobić… Na pewno od czasu, kiedy przeczytałam o tym, jak bioenergoterapia pomogła Agnieszce Maciąg. Ale nie znałam nikogo zaufanego i chyba trochę się bałam. W końcu postanowiłam się za to zabrać, znalazłam zaufaną osobę – z tytułem mistrzowskim (tak, jest to zawód zarejestrowany w Związku Rzemiosła Polskiego) i z uśmiechem na ustach oraz wspaniałym nastrojem po refleksoterapii zawitałam do pracowni zdrowia. Pan bioenergoterapeuta zdiagnozował stan moich ośrodków energetycznych, zrównoważył je, pootwierał zablokowane i udrożnił przepływ energii. Wystarczy, że jeden jest zablokowany i przepływ do tych nad i pod nim jest już zatrzymany. Efekty będą najlepiej odczuwalne za parę dni… Przydałoby się, bo w pracy będzie dużo wyzwań!

Bardzo mi to było potrzebne po wczorajszym spędzeniu kilku godzin w szpitalu, gdzie „atakowały” mnie niskie energie narzekania starszych ludzi na choroby, NFZ, itp. Towarzyszyłam mamie w małym zabiegu. Ze wzruszeniem patrzyłam na panie lekarki, które pełne serdeczności i cierpliwości prowadziły za rękę te starsze osoby na salę zabiegową. Punkt 2 z kalendarza szczęścia na styczeń Action for Happiness brzmiący: „Rozprzestrzeniaj szczęście przez zrobienie czegoś miłego dla drugiej osoby” został zrealizowany! Dzisiejszy brzmiał: „Znajdź czas, żeby zrobić coś miłego dla siebie” i również został wykonany :D