Dlaczego tak mi trudno wyjść poza
moją „manierę” podkreślania negatywów? Każdą pozytywną rzecz „kontruję”
negatywem, np. jest fajnie, ale….. L.
Tak jakbym nie kontrolowała tego, co mówię. Niby robię to z dystansem i
samoświadomością tego, co mówię, ale jednak każde słowo niesie ze sobą energię,
i w tym wypadku, raczej nie uskrzydlającą ;-). Dziękuję Ci Aniu, że mi
wypunktowałaś to moje narzekanie.
Fakt, mamy aktualnie bardzo dużo
pracy i wiele różnych zadań do wykonania w związku z przeróbkami w domu,
spakowaniem i wyniesieniem pozostałych rzeczy z mieszkania oraz pielęgnacją
roślin wokół domu. Przez ten weekend nie usiadłam na „tyłku” dłużej niż 5 min, no
i teraz, kiedy piszę.
Tak, ale…
Spróbujmy na to spojrzeć z innej
strony, tej mniej narzekającej ;)
- odpoczęłam, tylko że w ruchu,
aktywnie! Wczoraj przesadzałam rośliny, kopałam twardą ziemię, i czuję każdy,
dosłownie każdy mięsień. Dzięki temu spędziłam wspaniały dzień na świeżym
powietrzu, a zakątek koło tarasu wygląda teraz ładniej. Dosadziłam wrzosy,
przeniosłam trawy wydmuchrzyce, lawendę i jakieś nadmorskie kwiatki (nie
pamiętam nazwy) w inne miejsce. Przesadziłam wyrośnięte zioła, i zrobiłam z nimi porządek. Powyrywałam trochę chwastów. Uwielbiam
to robić! J.
Grzebałam się w deszczu i błocie w ziemi, podlewałam, przycięłam jałowiec i
oczyściłam wierzby z „dzików”.
- jutro część dalsza remontu,
musieliśmy pochować co się da, bo będzie malowanie części wspólnej. Wszystkie
te przeróbki to lekcja wielkiej cierpliwości i niekłócenia się. Ale pokój Zuzi
udało nam się dzisiaj skończyć J.
Jest już szafa i inne mebelki, a wszystko pięknie pochowane i posprzątane.
Generalnie, w mieszkaniu było więcej możliwości przechowywania rzeczy, tu jest
mniej ścian… Ale za to są dwie łazienki, co bardzo nam ułatwia życie i
dziewczyny mają swoje pokoje. Remont się
kiedyś skończy (miejmy nadzieję, że przed imprezami osiemnastkowymi Natalii
;-). To wszystko przecież na nasze własne życzenie, które trochę nas przerosło,
ale grunt to nie dać się zwariować. Rafałowi śni się ten remont, a mnie śni się
ogród ;-).
- za tydzień musimy oddać klucze.
Pakujemy i pakujemy…. I końca nie widać, a przecież większość wynieśliśmy już w
lipcu. To jest chyba lekcja, żeby pozbyć się tego nadmiaru. Przez dwa miesiące
spokojnie żyłam bez tych wszystkich książek, papierów, płyt, kubków, filiżanek,
gazet, etc… Na pewno czegoś się pozbędziemy, bo wszystkiego nie zmieścimy. No
ale udało nam się sprzedać mieszkanie!!!
- w tygodniu byłam na dwóch
cudnych spotkaniach w związku z promowaniem książek „Kamienice” o losach
mieszkańców przedwojennego i powojennego Wrocławia. Są to pasjonujące i
wzruszające historie! Jako że odbywały się one w centrum (w cudzie renowacji, czyli byłej kamienicy przedwojennej rodziny Oppenheimów oraz w Urban Garden Renomy), to od razu
„załatwiłam” dwa w jednym spotykając się najpierw z jedną Gosią, a potem z
drugą J.
Dostałam fantastyczną książkę „Rok w ogrodzie” napisaną przez brytyjskiego
ogrodnika w sposób iście poetycki i bardzo ciekawy. A wracając spotkałam jak
zwykle lisa i sarnę, które wyglądały magicznie w samochodowych światłach:
ciekawe, czy była to ta sama sarna, którą widziałyśmy z Zuzią rano, jadąc do szkoły
na godzinę 7:20…
W skrócie:
- robię remont – to znaczy, że
mam gdzie mieszkać,
- zajmuję się roślinami – to
oznacza, że mogę się cieszyć ogrodem, zrelaksować umysł i aktywnie spędzić czas
na powietrzu,
- trochę czasu spędziłam na
gotowaniu wczoraj i dzisiaj – to znaczy, że mam co jeść i nie jem sama,
- po całodziennej pracy wczoraj, jeszcze
robiłam duże zakupy wieczorem – to znaczy, że mam pieniądze i nie będę głodować
- chce mi się spać – bardzo doceniam
moje wygodne i wspaniałe łóżko!
Uściski!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz