poniedziałek, 30 listopada 2020

Z plecami już lepiej, w zasadzie to dopiero od dzisiaj. Na pogrzebie Cioci udało mi się iść i siedzieć bez dużego bólu. Bardzo się spłakałam...szczególnie jak Asia żegnała i wspominała Ciocię swoimi słowami... Tak przepięknie o Niej opowiadała i tak właśnie ją zapamiętam. "Niezwykła w swojej zwykłości", "w niebie na pewno jest zmywarka, Ciocia nie będzie musiała zmywać (co bardzo lubiła), może w końcu odpocząć", "Mistrzyni recyclingu", "Serce miała na dłoni"...


Wczoraj sprzątałam kartony w garażu, przeglądałam papiery, schylałam się i potem czułam się gorzej, a dzisiaj magicznym sposobem i w magicznym czasie pełni i zaćmienia księżyca już nie czuję praktycznie żadnego bólu ;-)

 

Wczoraj też byłam na webinarze u Agnieszki Maciąg. Podsumowała rok 2020 pod kątem ruchu planet i ich wpływu na to, co działo i dzieje się na ziemi. Mówiła też o tym, co będzie 21.12 (specyficzna koniunkcja planet) i jak świat zacznie się potem zmieniać. W skrócie: ci, co są pozytywni będą jeszcze bardziej pozytywni, a ci, co są negatywni….. Nie miałam w zasadzie żadnych oczekiwań co do tego webinaru, i wiele treści nie było dla mnie nowością, ale jak zwykle po takich spotkaniach czułam się o wiele lżej, a dziś to już w ogóle fruwam w przestworzach, śmieję się co chwilę i mam świetny nastrój :D. A to jak czujesz się dzisiaj, podczas tej pełni i zaćmienia zwielokrotni się w przyszłości.

 

Wczoraj ugotowałam też trzy dania na obiad według jej przepisów z ostatniej „Urody życia” na lekkostrawne ajurwedyjskie pożywienie. Wyszło bardzo przepysznie! Ryż z soczewicą i warzywami, fasolka mung, kotleciki z kaszy jaglanej – wszystko z pysznym kuminem (przywiezionym z Maroka ) i innymi przyprawami. Tej gazety od dawna nie kupuję, ale coś mnie do niej przyciągnęło, kiedy byłam w sklepie ;-).

 

Od piątku przeżywam wiele emocji związanych z robieniem paczek mikołajkowych dla wychowanków domu dziecka. Zainspirowana w czwartek przez Karolinę i jej akcję robienia paczek dla domu dziecka w Bierutowie, który ogłosił się na FB, że brakuje im dosłownie wszystkiego, zrobiłam w piątek zbiórkę w pracy, znalazłam dom dziecka w górach, daleko od ośrodków miejskich, i poprosiłam panią dyrektor o listę marzeń jej wychowanków. W sobotę robiłam te zakupy korzystając z przecen – ja, która nie lubi takich akcji jak Black Friday i sama z nich nie korzysta, bo kojarzą mi się z konsumpcjonizmem! Nauczyłam się też, że prawdziwa pomoc dla dzieci z domu dziecka, to nie to, co ja sama chcę im dać, tylko to pomoc w daniu im tego, co sami by chcieli. Patrząc na ich listę marzeń, ja osobiście nie kupiłabym im wielu z tych rzeczy, ale szanuję ich marzenia i ich godność człowieka i ich prawo do własnych pragnień . Najpierw tę pomoc traktowałam egoistycznie i chciałam chyba pomóc głównie sobie. Jak już to przerobiłam, to bardzo się cieszę z tego, że oni będą się cieszyć z tego co dostaną . I to jest największa radość!!! Dostaną to, co chcą mieć. Ta radość miesza się ze współczuciem i smutkiem, kiedy pomyślę, co te dzieci muszą przeżywać z powodu swojej sytuacji życiowej.

 

Szykuje się bardzo ciekawy i obfity w wydarzenia tydzień i zapewne również cały nowy szczególny miesiąc!


Rano był śnieg, ogród wyglądał magicznie.... Bardzo doceniam zalety pracy z domu :-)


niedziela, 22 listopada 2020

Listopad mija bardzo refleksyjnie i czasami bardzo emocjonalnie…. Tęsknota za tatą, smutek i „grzebanie” w dziadkach, pradziadkach i prapradziadkach ze strony taty, którzy mnie jakoś wyjątkowo wołają, szczególnie od momentu, kiedy uświadomiłam sobie, że moja prababcia nazywała się dokłądnie tak jak ja (z panieńskim nazwiskiem). Zmarła młodo, w wieku 39 lat. Mam kilka zdjęć i tak bardzo chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o niej. Ciocie moje kochane więcej wiedzą o dziadkach ze strony swojej mamy, niż o tych ze strony taty. Jego, czyli swojego dziadka, nigdy nie poznałam, gdyż urodziłam się po jego śmierci. I tak jakoś mnie ciągnie do historii ich życia… Dziadek urodził się w Niemczech, kiedy pradziadkowie pojechali pracować do Westfalii przed I wojną światową, tzn. pradziadek pracował – jako górnik w Zagłębiu Rurhy. W moim życiu często przewija się epizod niemiecki, może to z czegoś wynika? Pamięć rodu nabiera tu specjalnego znaczenia.

 

Parę dni temu odeszła ciocia Bronia, najstarsza siostra taty i chyba najstarsza z wszystkich żyjących krewnych ze strony swojego taty (jak również mojego). Wielki smutek i niedowierzanie, że już jej nie ma tutaj z nami. Dalej trudno mi w to uwierzyć. Niech jej dusza spoczywa w pokoju. Wróciły wspomnienia o tacie. Kiedy umiera ktoś bliski, to tak jakby umierała część Ciebie…. Przypominają mi się spotkania rodzinne z przeszłości, zawsze ten sam liczny skład cioć i wujków – rodzeństwa rodziców. To była stała część mojego dzieciństwa - świat, który już częściowo odszedł…

 

Wspieram się olejkami jak mogę; jest taka specjalna mieszanka na wsparcie w żałobie i stracie, którą niestety zgubiłam po ostatnim pogrzebie . Ale poprosiłam moje olejkowe koleżanki o przesłanie mi kilku kropel.

 

Dziś też się nimi wspierałam w masażu i kąpieli, bo coś mi weszło (albo wyszło ;-) w krzyżu… Jak na ironię, codziennie maszeruję albo jeżdżę na rowerze, ale to chyba jednak za mało ruchu na takie długie siedzenie w domu… Albo coś mnie przewiało, bo jak wychodzę na taras, to się specjalnie nie ubieram, a już się trochę zimno zrobiło. Jedyny plus, że mogę testować te, które silnie działają przeciwbólowo i przeciwzapalnie ;-). W sumie to się nie dziwię, że coś mnie dopadło, za dużo się dzieje dookoła, za dużo czytam newsów na FB…, za dużo dziwnych snów mi się śni…

W piątek przed snem zawoziłam koc elektryczny dla kota z pobliskiej wsi, który cierpi na bardzo wycieńczającą zakaźną chorobę. Właściciele zapomnieli o jednym szczepieniu i to było właśnie to. Odkażałam się potem bardziej niż jak przy koronie, bo choć koty szczepione, to i tak mogą to złapać (razy 6! ;-), poza tym Bombisia dochodzi do siebie po jakimś zatruciu pokarmowym i niczego więcej już nie chcemy.


Z lektur polecam bardzo „Lód i woda, woda i lód” Majgull Axellson – mojej ulubionej szwedzkiej autorki, bardzo dobrze się wpisującą w mroczny klimat i zimno jesieni oraz „Twoją wewnętrzną moc” – cudownie wydaną książkę pełną światła (w kontraście do tej pierwszej). „Lód i woda” wbrew swojemu klimatowi ma ostatecznie optymistyczny wydźwięk i jest to chyba najbardziej optymistyczna książka tej autorki z wszystkich przeczytanych przeze mnie do tej pory. Mam nadzieję, że biblioteki zostaną niedługo otwarte, to wypożyczę te, których nie mam. Axellson świetnie pisze o problematycznych relacjach rodzinnych i ogólnie międzyludzkich, o cierpieniu, niezrozumieniu, słabej komunikacji, każda jej książka to taki psychologiczny/obyczajowy thriller. A z filmów i psychologicznych thrillerów polecam moje ulubione włoskie: „The Place”, „Sekret bogini Fortuny” czy wspaniałe „Ostatnie prosecco hrabiego Ancilotto”. Dziś obejrzałam z kolei „Życie przed sobą” z genialną Sofią Loren i cudnym czarnoskórym chłopcem w rolach głównych. Film kręcony był w Bari, gdzie byliśmy w lutym, ale w tamtą dzielnicę się nie zapuszczaliśmy… Film raczej smutny; nakręcony na podstawie książki, na faktach.   


A z podróży polecam przepiękny i tajemniczy pałac w Kopicach położony nad malowniczym stawem; jak również spacer po okalającym go lesie. Kiedy świeci słońce i liście mienią się kolorami to wtedy jesień wydaje się najcudowniejszą porą roku! ;-)