Wczoraj wieczorem, wracając z pracy, wypożyczyłam po drodze biografię szalonej angielskiej rodzinki
“Durrellowie z Korfu”. Z każdym nowo obejrzanym odcinkiem serialu o ich losach na Korfu zachwycałam
się nimi coraz bardziej. Te filmy traktowałam na początku jako świetną rozrywkę w najlepszym
wykonaniu i oderwanie się od wszystkiego, ale ostatnio znalazłam czas, żeby sprawdzić co internety
piszą na ich temat i już zupełnie wsiąkłam. Jeden z głównych bohaterów, Larry, był nominowany
do Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, a Gerry, najmłodszy z całego rodzeństwa, całkowicie wolne
dziecko, zafascynowane przyrodą od małego, założył swoje własne zoo na wyspie Jersey.
Film jest genialnie zrealizowany, a oprócz niesamowitej fauny i flory oraz greckiego błękitu morza,
zachwyca mnie gra aktorska, wspaniały język angielski, odniesienia do literatury, a chyba najbardziej
dialogi i przygody ekscentrycznej rodzinki. Obejrzyjcie sobie odcinek z cyrkiem lub wizytą hinduskiego
“księcia”, a będziecie pękać ze śmiechu!!!
Przed chwilą skończyłam czytać ich biografię autorstwa Michaela Haaga i ciągle jeszcze jestem
w ich świecie. Uwielbiam ten stan, kiedy ciałem jesteś tu, gdzie jesteś, ale myślami wciąż ze swoimi
bohaterami, tak jakbyś żył obok nich. A życie mieli bardzo kolorowe!!! Najpierw Indie, potem na chwilę
Angllia, nastepnie cztery bajeczne lata na Korfu, a potem wojenne perypetie i różne, bardzo ciekawe,
pełne podróży, losy czwórki rodzeństwa. Uwielbiam takie tematy :)
Jutro czeka mnie Dzień Uważności, na zakończenie kursu Mindfullness. Miał być w Warszawie,
ale będzie online. Sześć godzin bycia tylko ze sobą. Ciekawe, jak będzie :)