czwartek, 31 stycznia 2019

Dni lecą jak szalone, a ja codziennie próbuję znaleźć trochę czasu na lekturę mądrych książek. Nie jest to łatwe, bo w pracy baaaaardzo dużo pracy (rekrutacje, nowi pracownicy, zmiany noworoczne, itp.), potem powrót, zakupy, ogarnąć dom i porozmawiać z rodziną, która mnie nie widzi prawie cały dzień. Akurat kiedy są ferie, to musimy oboje siedzieć długo w pracy…. Wczoraj i dzisiaj, kiedy było takie piękne słońce i niebieskie niebo, zamarzyła mi się wycieczka do ośnieżonego, iskrzącego się lasu lub w góry pokryte białym puchem… Cieszyłam się, że w środę mogłam wyjść trochę wcześniej z pracy (za to o 18:00 miałam jeszcze spotkanie online) i miałam wielką ochotę iść na spacer!


Dziś w końcu skończyłam „21 godzin do sukcesu” i nadal jestem pod wrażeniem bardzo trafnych opowieści profesora Królickiego i ich jeszcze bardziej trafnych morałów. Tę książkę powinno się przeczytać wielokrotnie i zrobię to z przyjemnością. Tak świetnie, nienarzucająco się, pisze autor jak żyć w pełni i podaje praktyczne wskazówki, często z humorem J. Jego „Sekundy mądrości” powinnam sobie wszystkie wydrukować i powiesić nad biurkiem.

Na przykład coś co mnie bardzo dobrze podsumowuje: „Nie chodzi o to, aby w życiu robić wszystkie rzeczy najlepiej i we właściwy sposób. Chodzi przede wszystkim o to, aby robić właściwe rzeczy” /Peter Drucker/, albo „Nie można mieć pretensji do tych, co idą przed nami, o to, że idą szybko. Można co najwyżej do nich dołączyć i ich wyprzedzić” /Z. Królicki


„Zmień swoją strategię, jeśli coś nie jest tak jak powinno, a zobaczysz, że będzie lepiej… Bo mimo wszystko zasługujemy na to, by dostrzec piękno tego świata, nawet jeśli czasem jest to trudne." /Z. Królicki/






niedziela, 27 stycznia 2019


Tak bardzo nie chcę jutro iść do pracy! Chcę zostać w domu i czytać, czytać, czytać te fascynujące książki z psychologii i samorozwoju. 

A najbardziej chcę dokończyć „21 godzin do sukcesu” profesora Królickiego. To niesamowite, jak książka, która wydaje się na początku być niczym specjalnym, po chwili bardzo wciąga i człowiek nie może się od niej oderwać! Zachwyciły i wzruszyły mnie dzisiaj historie – przypowieści – jedna dosłownie wycisnęła ze mnie łzy! Autor naprawdę jest Mistrzem! Tymi przypowieściami bardzo angażuje czytelnika, stawia mu wyzwanie, zagadkę, zaskakuje go i „zmusza” do myślenia i wyciągania wniosków. Są one dopełnieniem i ilustracją jego własnych słów pisanych na początku każdego rozdziału, często bardzo przewrotnym z nieoczekiwanym finałem – taka trochę gra intelektualna ;). Szczególnie poruszyła mnie historia z rozdziału „O marzeniach i receptach na życie” – jest w niej, jak zresztą we wszystkich innych, niesamowita mądrość ujęta w kilka zwięzłych zdaniach, i fragment o wieku (starzeniu się) zawierający tekst o tym, że „porzucanie ideałów pokrywa zmarszczkami duszę”… Fantastyczna puenta jest też pod koniec rozdziału o władzy: „Władza, stanowisko, tytuły i pozycja nie są Ci do niczego potrzebne, bo w życiu ważne są tylko trzy rzeczy: coś do roboty, ktoś do kochania i jakieś marzenia” (słowa babci autora).

A rano ćwiczyłam, mantrowałam i medytowałam. Zobaczyłam swoje wewnętrzne dziecko, małą Kasię, i to było mistyczne przeżycie. Rozświetliłam ją białym światłem, a ona zaczęła tańczyć i się uśmiechała J.

sobota, 26 stycznia 2019


Ale się wczoraj cieszyłam na ten weekend! Jakbym miała zaczynać wakacje ;).  A tu tylko czytanie motywacyjnych książek, bo za dwa tygodnie sesja i m.in. test na zaliczenie z Treningu Motywacyjnego. Zamiast skupić się na książkach z listy podanej na zajęciach, pochłonęła mnie lektura „21 godzin do sukcesu” autorstwa mojego profesora od tych zajęć – Zbigniewa Królickiego. Jest w niej niesamowita mądrość (jakby kompendium tych 25 książek z listy, zadanych do przeczytania) oraz świetne, bardzo życiowe i „przewrotne” historie z morałem do refleksji i wyciągania wniosków. Tytułowe 21 godzin do sukcesu to czas, który potrzebny jest na przeczytanie tej wyjątkowej książki. Ja jednak nie chcę jej szybko czytać, gdyż chcę się trochę pozastanawiać nad jej treścią. Autor pisze ludzkim językiem, od serca i bardzo podkreśla to, że rozwój i stawanie się lepszym powinno być naszym największym celem, bo aż szkoda byłoby nie wykorzystać naszego potencjału. Najbardziej spodobała mi się sama definicja sukcesu:

„(…) To specyficzny stan umysłu, który pozwoli Ci pokonać zakręty, wzniesienia, przeszkody, omijać maruderów i mając cel przed oczami, poruszać się cały do przodu, przed siebie. Sukces to stan ciała, ducha i umysłu na drodze do celu. (…) Do wyznaczonego celu dochodzi się nieustannie , korygując kurs. (…) Podstawową cechą sukcesu jest… spokój ducha. Twojego ducha. (…) Ci, co stoją na szczycie, wiedzą, że wiąże się to z ogromną odpowiedzialnością, ale jednocześnie mówią wprost: „Możesz to osiągnąć, ponieważ ja tego dokonałem, a ja przecież nie różnię się niczym od Ciebie” J.

Chciałam napisać w poniedziałek, ale padłam o 20:30. Blue Monday został tak nazwany chyba ze względu na kumulację ciemności w tym dniu. Dowiedziałam się o bardzo nieszczęśliwych zakończeniach życia wśród znajomych znajomych w niedzielę wieczorem. Wstrząsnęły mną.

We wtorek poszłam na zumbę, a potem przez następne dni czułam ją w kościach i mięśniach, dobrze że chociaż były endorfinki ;-).

W środę rano nic nie szło, jak powinno, Zuzia nie mogła założyć soczewek, a miała w tym dniu W-F (na pierwszej lekcji) i spóźniliśmy się do obu szkół. Zmartwiłam się tym. A potem okazało się, że W-Fu w ogóle nie było i Zuzia wcale się nie spóźniła. Po raz kolejny miałam dowód na to, jak bezsensowne jest martwienie się!!! Niepotrzebnie wybiegałam myślami (zmartwieniami) do przodu, zamiast skupić się na „tu i teraz”! W książce „Moc pozytywnego myślenia” wyczytałam, że angielskie słowo „worry” pochodzi od starego anglosaskiego słowa oznaczającego „dusić”. „Gdyby ktoś chwycił Cię za gardło i mocno ścisnął, odcinając przepływ żywotnych sił, byłoby to dramaturgicznym przedstawieniem tego, co sam ze sobą robisz przez długotrwałe, nawykowe zamartwianie się i denerwowanie”. Żeby pozbyć się zmartwień zwizualizuj sobie oczyszczenie umysłu z wszystkich zmartwień i lęków. Wyobraź sobie, że spływają, tak jak spływa woda z umywalki (możesz to zrobić pod prysznicem;). Oddaj wszystkie swoje obawy Bogu, Wyższej Jaźni, Wszechświatowi. Zaśpiewaj uspokajającą mantrę. Wyobraź sobie, że ręką wyciągasz ze swojego umysłu po kolei wszystkie zmartwienia, albo przymocuj koło drzwi wejściowych symboliczny koszyk, do którego włożysz swój niepokój przed wejściem do domu (tak robią Indianie). Kiedy umysł będzie oczyszczony zapełnij go wiarą, afirmacjami, pozytywnymi wizjami.  

W czwartek słuchałam webinaru o coachingu kryzysowym z cyklu Podstaw psychologii kryzysu – co to jest kryzys, jak go rozpoznać i jakie kroki podjąć.

A w piątek poszłam się wypocić na zumbę J   

niedziela, 20 stycznia 2019


W czwartek byliśmy na spotkaniu z prezydentem Dutkiewiczem, który zna chyba wszystkie sławne osoby na świecie, przyjaźni się z nimi i opowiada o nich i o sobie niesamowite historie i anegdoty (m.in. siostra Obamy, która była we Wrocławiu, a Dutkiewicza zaprosiła do Kenii na wesele rodzinne). Wspomniał też swojego przyjaciela śp. Prezydenta Gdańska. Było to bardzo interesujące spotkanie, była też Gosia i ciasteczka ze starych smaków Wrocławia. Książka prezydenta Dutkiewicza jest również bardzo wciągająca, szkoda tylko, że taka krótka i nie zawiera wszystkich tych wspaniałych historii. Jego życie było niesamowicie kolorowe!

W piątek byłam tak zmęczona, że pod koniec pracy zasypiałam przed komputerem. Nie zdążyłam na Zumbę, bo był wypadek na autostradzie. Trzęsłam się z zimna i marzyłam tylko, żeby pójść spać. Ciężki był ten tydzień, dla mnie bardzo emocjonalny w związku z wydarzeniami w Gdańsku i sytuacją w Polsce. W takich chwilach marzę o byciu mało wrażliwą osobą. Osłabia mnie to. Mam w głowie to, żeby nie karmić się negatywną energią związaną z tymi wydarzeniami napełniać się i promieniować światłem („dobro złem zwyciężaj”), ale z drugiej strony nie jestem w stanie nie reagować na to zło emocjonalnie – nie wściekać się i nie smucić. Wczoraj było podobnie – miałam ochotę zaszyć się pod kocem… Oczywiście swoje tez wypłakałam w związku z pogrzebem Adamowicza. Musiałam jednak wyjść z domu i pojechać do optometrystki, bo trochę nieostro widzę literki, jak robię notatki podczas zajęć w studium… Wpierała mi, że powinnam cały czas nosić okulary, a ja przecież fantastycznie widzę! Okazało się, że jedno oko rekompensuje mi małą wadę drugiego i w sumie mam na dwóch małą wadę i że te okulary, które mi wypisze, to takie spa dla oczu, gdyż mają specjalne szkła relaksacyjne i sprawią, że moje oczy odpoczną… Jakoś to mnie średnio nastroiło do życia…;-). Poszliśmy potem przejść się chwile do parku, żeby jeszcze złapać promienie chowającego się słońca, a potem na kawę do Równej Babki. Mamie zepsuł się telefon, nie można się było do niej dodzwonić, więc wracając do domu podjechaliśmy do niej. Suma summarum, w domu byliśmy bardzo późno i tak zleciał cały dzień. Nie przeczytałam lektury do studium…

A dziś z okazji Dnia Babci i Dziadka wzięliśmy mamę na cmentarz, a potem na obiad do Wilka Sytego. Było piękne słońce i zachwycający zachód! W domu usiadłam do kompa zrobić podsumowanie wydarzeń roku 2018 i uderzyło mnie ich bogactwo. To był naprawdę aktywny rok i patrząc się teraz na mnogość tego wszystkiego, zastanawiam się jak ja dałam radę w tym wszystkim uczestniczyć? Niesamowite! Przepełnia mnie wielka wdzięczność za te wszystkie wydarzenia <3. Może kogoś zainspirują!

FILMY
styczeń - Anna Karenina 13.01; The Big Sick - „I tak Cię kocham” (miłość pakistańsko-amerykańska) 20.01; "Elle" i "Akumulator" 27.01
luty - 2.02 „Czas mroku” o Churchillu; 04.02 „Breathe” „Pełnia Życia” o Robinie Cavendishu (polio); 17.02 „Czwarta władza” / The Post – Steep i Hanks – top class!!!
marzec – „Naga Normandia” 29.03
czerwiec – „Pozycja obowiązkowa” 15.06
sierpień – „Też go kocham” („Juliet Naked”) – babski wieczór z Natalką, 27.08
wrzesień – „Jesteśmy Żydami z Breslau” – świetny film i rozmowa z reżyserami, 21.09
listopad - Tydzień kina niemieckiego: „Milcząca rewolucja” 16.11, „3 dni w Quiberon” 17.11, „Zagubiona” 18.11, „Daleko – historia drogi dookoła świata” 22.11
Król Rozrywki w domu
grudzień - 26.12 „Mary Poppins powraca”, 26.12 „Narodziny gwiazdy”, 30.12 „Zimna Wojna”
WYDARZENIA KULTURALNE i nie tylko
03.01 koncert Jazzy Night w Vertigo
06.01. spotkanie z Markiem Krajewskim w Art Hotelu, ciacha, pierożki z szyjkami rakowymi, zwiedzanie apartamentu z biblioteczką i balkonem, podpis Miłosza
14.01 wystawa Tytus, Romek i Atomek
21.01 koncert finałowy Natalli z Radkiem w ODT „Światowid”
28.01 Pokaz powarsztatowy z MAM i Curtisem z West Endu w NFM (z dziadkami), obiad w Lissie
18.02 „Genialna przyjaciółka” Teatr Współczesny
23.02 „Seans ciszy” w Art Hotelu Ad Spectatores
Marzec – Filharmonie Brno i Avishai Cohen Trio w NFM 10.03, Musical „Wicked” w Londynie 17.03, Wystawa „Reflections” Van Eyck and the Pre-Raphaelites w National Gallery w Londynie 17.03, wystawa dzieł Modiglianiego w Tate Modern w Londynie 18.03
Kwiecień - Festiwal Wege – zajezdnia Dąbie, ”Popołudnie z grecką kulturą” w „Prozie” – prelekcja i przekąski z Martą
Maj – Vertigo Grammy Awards + Cuban Jazz, 11.05; Janusz Radek z zespołem w Starym Klasztorze 11.05
Czerwiec – „Room service” Ad Spectstores w Art Hotelu 1.06; „Wallstrasse 13” Bente Kahan w Synagodze 14.06; „West Side Story” - MAM i Nati w Imparcie, Janusz Radek w Dzierżoniowie pod murami 23.06
Lipiec – „Return to the Voice”, Teatr Pieśni Kozła w Katedrze św. Marii Magdaleny (wydarzenie towarzyszące Brave festiwal), 17.07
Sierpień – Ed Sheeran – Nati, 11.08 - Kino na Dachu z Viktorią i Bora z Turcji (wygrana „Renomy”) – „Imagine”
Muzyka dla Europy, Krzyżowa Music – koncert w Synagodze pod Białym Bocianem, 26.08, wraz z Helio Rodakiem z Brazylii, przed koncertem wystawa „Z biegiem rzeki” Dzieje Żydów nad Odrą
Wrzesień – „Usłyszeć taniec”w Imparcie, 15.09
Październik – koncert „Poets of the Fall”, Berlin, 25.10
Wizyta w Muzeum Pergamońskim 28.10 – Zbiory Sztuki Antycznej, Muzeum przedniej Azji, Muzeum Sztuki Islamskiej (Ołtarz Pergamoński - w renowacji, Brama targowa z Miletu, Babilońska brama Isztar)
Koncert „Seafret” – Warszawa 13.10
Listopad - Koncert Jesse Cook „Beyond borders” w NFM, 14.11
Grudzień – koncert Janusza Radka 4.12, „Kultury świata – Chiny” ERobert Maciąg w ck Zamek 15.12; „RAM JAM” czyli koncert urodzinowy Radia RAM 16.12
PODRÓŻE dalsze i bliższe
Luty – Zbysek z Pragi u nas; Nati w Strasbourgu
Marzec – spotkanie z  Markiem Hintonem z szkoły w Anglii, tydzień w Londynie (praca i zwiedzanie), Targi Turystyczne w Berlinie (Zuzia)
Kwiecień – Kreta
maj – Bratysława (ojciec Charles), Wiedeń, Regensburg, Schwaebisch Hall, Norymberga/Igensdorf (Kathrin i Michael z dziećmi)
Maj – Warszawa (Kongres HR) – spotkanie po 22 latach z Leo z Hong Kongu i Berndem z Niemiec
Czerwiec – Radomierzyce koło Zgorzelca, Berzdorfer See, Liberec, 2.06
Lipiec – Londyn (28.06-1.07, nocleg u Ghislain, spotkanie z Jannette i Peterem) – Kew Gardens, Shoreditch, Bricklane, National Gallery, „Wicked”, Hyde Park slackline, etc., Irlandia (1.07-9.07) - Dublin, Dernacartha, Strandhill, klify Moher, Galway, Achill Island, Enniscrone, Sligo, klify Donegal, Bristol (9-11.07, Jackie i Miles), Niemcy (Nati i my, 14-15.07, 27-29.07), Murzasichle – obóz taneczny Zuzi, 21-22.07 - weekend w super agroturystyce w Mojeszu koło Lwówka Śląskiego (zamek Lenno we Wleniu, wieża w Siedlęcinie, zapora wodna w Pilchowicach, Pławna (Muzeum Przesiedleńców, Arka Noego, zabytkowy dom), Pałac w Płakowicach)
Sierpień – zlot rodzin Couchsurfingu – Zwierzyniec i Roztoczański Park Narodowy, Nati w Warszawie; Pałac Brzeźno 12.08; w domu goście z Austrii (Lissi), Turcji (Bora); 17-19.08 - weekend w Toruniu u Roba i Beaty z Kasią i Gosią, 25-26.08 - Helio
Wrzesień - Spływ Rafting Bardo, 2.09
Październik – Berlin i Poczdam 25-28.10; Ogród Botaniczny
Listopad – spotkanie z Markiem Hintonem ze szkoły w Anglii, Zuzia – wymiana ukraińsko-niemiecko-polska w Krzyżowej
Grudzień – Goerlitz z mamą 27.12, Różyna i Brzeg 28.12
EATING OUT
Black Point Café, Wilk syty – rodzinnie, Charlotte, Nanan – rodzinnie, „Naleśniki Babci – Kuchnia Ormiańska”, Kredens z Beatką, Nadodrze Resto Bar z Martą i Andrzejem, Bema Cafe, Parrot Cafe z Helio, Cafe Równik – z mamą, Lulu cafe z Martą, Blikle w Rynku, Tutti Santi pizzeria – rodzinnie, Równa Babka - rodzinnie
Firmowe: Masala, Bleeding Heart w Londynie, Delamina East w Londynie, Grill
BOOKS BY KATE
„Genialna przyjaciółka” Eleny Ferrante
„Spokój w każdym z nas” Thich Hahn Nhat
„Najlepszy” Łukasz Grass o Jerzym Górskim
„Historia nowego nazwiska” Ferrante
„Historia ucieczki” Ferrante
„Historia zaginionej dziewczynki” Ferrante
„Córka” Ferrante
„Conversations with friends” Sally Rooney
“Powiem Ci coś” P. Adamczyk
“Czakry”
„Ułuda” A. Cieślar (z autografem)
„Bóg mi świadkiem” Makis Tsakis (z autografem)
„Rozmaryn i róże” A. Maciąg (z autografem)
„Ale wtopa” z autografem
„Pani Furia” Grażyna Plebanek
„Ciotka Zgryzotka” M. Musierowicz
„Gorzej być nie może” Alison Pearson
„Możesz odejść, bo Cię kocham” – o śmierci, wyd. Zwierciadło
„Jak przestać się martwić i zacząc żyć” D. Carnegie
„Listy od przyjaciela” A. Robbins
„Potęga Irracjonalności”  Dan Ariely
„Atlas szczęścia” H. Russel
SPORT
Zumba
Bieg Kobiet „Piersi” – kwiecień, Hala Stulecia
Maraton Zumby – 16.06 w Lwówku Śląskim
Joga z przerwami
Joga kundalini
PARTIES
Urodziny Rafała w Zajezdni, Urodziny Kuby w Pochlebnej, Urodziny Manilii, Wigilia w szkole Zuzi
ROZWÓJ
luty – spotkanie w partnerskim stylu z A. Maciąg i Piyushem Mittalem
Reiki – 2-gi stopień
kwiecień – Wellbeing w praktyce
maj – Kongres Kadry w Warszawie
9.06 – warsztaty z Dr Shivani z kliniki ajurwedyjskiej
sierpień/wrzesień – oczyszczanie z Ajurwedą 8 dni
od października – Szkoła Trenerów Rozwoju Osobistego
12-14.10. – warsztaty z A. Maciąg w Norweskiej Dolinie w Szklarskiej Porębie
23-25.11 – warsztaty z A. Maciąg w Uroczysku Siedmiu Stawów
Ajurweda: „Psychologia Ajurwedyjska”, Oczyszczanie z Ajurwedą, webinary
Życie!

środa, 16 stycznia 2019


Nawet jak człowiek nie myśli o obecnej sytuacji w kraju, to i tak od tego nie ucieknie.

Dzisiaj poszłam na spotkanie z panią sprzedawczynią w piekarni, aby przeprowadzić z nią wywiad w ramach zadania ze szkoły rozwoju, które miało na celu poćwiczenie empatyzacji i empatycznego słuchania. Cieszyłam się na to doświadczenie, przygotowałam się i czekałam na nie z podekscytowaniem. Pani okazała się bardzo życzliwa i rozmowna, tylko….. nie wpadłam na to, że tematem, o którym będzie chciała pogadać, to ostatnie wydarzenia w naszym kraju. Kompletnie o tym nie pomyślałam! Przecież mogłam przeprowadzić tę rozmowę w późniejszym terminie. Ale pomimo pozornego braku związku tematu z jej osobistym życiem, za tym o czym mówiła stały  jej bardzo osobiste potrzeby czucia się bezpieczną. 

Podczas gdy mnie opadła już wściekłość i pozostał jeden wielki smutek, ona była totalnie „nakręcona” i wciąż bardzo to przeżywała, a skutkiem tego tragicznego wydarzenia jest nawet to, że nie pojedzie już zagranicę do Berlina czy Londynu "na wyprzedaż", bo się boi ataków terrorystycznych.

Rozwaliło mnie to :/.


poniedziałek, 14 stycznia 2019


"Ludzie przyzwoici – tacy, których sumieniem otwarta zbrodnia wstrząsa – są po obu stronach. Po obu stronach są również tacy, którzy w obliczu zbrodni wyją z nienawiści do sprawców – rzekomych czy rzeczywistych. Są tacy, którzy triumfują widząc cierpienie i śmierć ofiar. Patrzmy na tych, którzy są wśród nas. Zostawmy tych po drugiej stronie. Niech każdy bierze odpowiedzialność za siebie – nie za własne stado. To indywidualna odpowiedzialność się liczy. I tylko ona jest w stanie przemienić stado w ludzką wspólnotę."

Tak, „wyłam” dzisiaj z nienawiści, kiedy dowiedziałam się o śmierci Adamowicza i rezygnacji Owsiaka. Pomimo całej mojej tolerancji i wiary w drugiego człowieka, pomimo tego, że zawsze szukam czynników usprawiedliwiających złe zachowanie innych (bo chory, bo nie zaznał miłości, itp.), dzisiaj pękłam. Moje serce pękło. Chciałam się pakować i uciekać z tego kraju. Poczułam, że to nie jest mój kraj. Łzy, wściekłość i smutek zaczęły się lać strumieniem. Pisałam „Stop nienawiści”, a sama czułam tę nienawiść. To była moja niezgoda na śmierć człowieka. Wiem, że łatwo można wpaść w spiralę nienawiści. Nieśmy miłość, ale nie zgadzajmy się na hejt.

Najłatwiej obwiniać innych za swoje niepowodzenia. Najłatwiej nie brać odpowiedzialności za swoje czyny.

Poruszające było, jak Wrocławianie szybko zrobili „baner” z kartonu ku czci pamięci Prezydenta Gdańska  i trzymali go długo stojąc na mrozie, a przed nimi ludzie stawiali znicze.

Spotkaliśmy Asię i Igę i mogliśmy podzielić się naszym szokiem i smutkiem.

Teraz tym bardziej trzeba wysyłać do świata uzdrawiające modlitwy i dobro. Bardzo tego wszyscy potrzebujemy.


niedziela, 13 stycznia 2019


Jak zwykle po weekendzie spędzonym w szkole trenerów rozwoju osobistego czuję się tak spokojnie i dobrze. Zajęcia są bardzo ciekawe, a odkrywanie tych wszystkich zależności, prawidłowości, ludzkich zachowań, oraz ćwiczenia komunikacyjne i psychologiczne są dla mnie fascynujące. Zawsze też jestem napełniona optymizmem i wiarą w swoją (i ludzką) sprawczość, czuję, że wszystko jest możliwe i może się zdarzyć, jak również przepełnia mnie dobroć, miłość, radość i wdzięczność, m.in. dlatego, że wiem, że ludzie wokół są dobrzy i mądrzy. Uwielbiam te zajęcia nie tylko z powodu treści, ale też dlatego, że wykładowcy prowadzą je w niesamowity sposób.

Jednak największe wrażenie w ten weekend (i w zeszłym tygodniu) wywarła na mnie Marina Abramovic i jej życie. Skończyłam dzisiaj jej, mogę z całą odwagą powiedzieć – „wstrząsającą” autobiografię. Nie wiedziałam o tej książce nic, nie wiedziałam, że istnieje, i „przez przypadek” przeczytałam fragment wywiadu z autorką, w której mówi, jak doszło do napisania tej książki. Wspomniała też o trzyletniej podróży – życiu spędzonym w nieogrzewanej furgonetce, gdzie wraz ze swym partnerem „klepała biedę”, ale czuła się wtedy naprawdę wolna – po tym momentalnie zamówiłam tę książkę w internecie i nie mogłam się potem od niej oderwać. Oprócz bliskości, którą czułam z powodu tych samych słowiańskich korzeni i szarej komunistycznej przeszłości znalazłam w jej życiu te same kierunki rozwoju i poszukiwań, którymi ja podążam od kilku lat. Praca nad umysłem, niesamowita koncentracja pozwalająca jej pokonywać wielki cielesny ból podczas performansów, ogromna uważność, bycie tu i teraz, praca z ciałem dla jasności i siły umysłu, ajurwedyjskie oczyszczania w Indiach, posty żywieniowe, praca z mnichami buddyjskimi, nauka nieprzywiązywania się, wyczuwanie energii – skąd mogłam wiedzieć, że o tym wszystkim będzie w jej biografii? A jednak przyciągnęłam tę książkę, bo to tam było ;-). Ta niesamowicie odważna kobieta doznała ogromnych krzywd w dzieciństwie ze strony matki i myślę, że całe życie pokonywała swoje słabości i traumy tym spowodowane, jej szalone performanse były jej odpowiedzią na to, czego doznała jako dziecko – na maksa sprawdzała możliwości ludzkiego (swojego) ciała i wytrzymałość na ból, na przykład cięła się, kładła na blokach z lodu, metalowym łóżku ze świecami, biczowała się, itp. Było to naprawdę drastyczne…
Znalezione obrazy dla zapytania marina abramovic pokonać mur rebis
Zjechała cały świat, miała wystawy i performanse w znanych muzeach i galeriach, poznała niesamowitych ludzi, wzbogaciła się, o jej życiu można zrobić fascynujący film, a pomimo tego i całej pracy z umysłem, którą wykonała, nie mogła sobie poradzić z trudnymi emocjami, z jednego prostego powodu – jako dziecko nie otrzymała od matki bezwarunkowej miłości…. Otrzymywała ją natomiast częściowo od publiczności podczas swoich performansów – szczególnie podczas wielogodzinnego siedzenia w bezruchu w muzeum w Nowym Jorku i pełnego skupienia patrzenia się w oczy osób, które zasiadały naprzeciwko niej. Robiłam kiedyś to ćwiczenie podczas jednego z warsztatów – mieliśmy przez dłuższą chwilę patrzeć się w skupieniu i ciszy w oczy obcej osoby obok nas – wzruszenie było wielkie, a łzy się lały….

Dopiero para brazylijskich uzdrowicieli pomogła artystce, najpierw oczyścić pamięć ciała z bolesnych doświadczeń, a potem je pokochać.

Abramovic będzie w marcu w Toruniu na wernisażu swojej retrospektywy – bardzo, ale to bardzo chcę tam być!!!

czwartek, 10 stycznia 2019

Kilka myśli do refleksji z tego tygodnia, z czytania i webinarów o Ajurwedzie, innych kursów rozwojowych i niesamowicie wciągającej książki o Marinie Abramovic:

"Natura sprawia, że jesteś szczęśliwa z samego faktu, że żyjesz", "zamień media społecznościowe na kontakt z przyrodą, bo one ograbiają Cię z energii"

"Nie próbuj być kotem, jeśli urodziłaś się psem - zaakceptuj siebie, a zmień to co możesz, ale jak nie możesz to też spoko"

"Zrobiłaś, co w twojej mocy. A teraz daj sobie z tym spokój. Wszystko będzie się toczyć, bo i tak się toczy. Przypomnij sobie historię Buddy - otrzymał oświecenie, ale dopiero wtedy, kiedy całkowicie się poddał. Czasami robisz, co tylko możesz, żeby osiągnąć cel, ale nic z tego nie wychodzi, bo kosmos ma wobec Ciebie inne plany" W punkt!!!

Ćwiczyłam też pozytywną orientację, czyli zauważanie i przywiązywanie wagi do pozytywnych aspektów życia, różnych doświadczeń i samego siebie. Było to bardzo przydatne, szczególnie dzisiaj, kiedy zadzwoniła dyrektorka ze szkoły Zuzi z informacją, że Zuzia ma rozcięta głowę, po uderzeniu piłką na W-Fie. Od razu zaczełam głębiej oddychać, żeby się uspokoić i powtarzać sobie, że pewnie ta rana nie jest taka duża, jaką może być. Dyrektorka powiedziała 1,5 cm, ale potem sama się poprawiła, że dłuższa. Nad łukiem brwiowym koło nosa. Ciekawe jak słabo napompowana piłka nożna mogła spowodować rozcięcie czoła... Zuzia ją mocno kopnęła, koleżanka stojąca przed nią ją odbiła i ZUzia od dołu dostała tą piłką. Jestem wdzięczna, że pani sekretarka udzieliła bardzo fachowej pierwszej pomocy, za co ją pochwalili na SORze. Ale nie pozostawili złudzeń, że blizna zostanie :(. Dzięki pani sekretarce nie trzeba było na szczęście niczego szyć, plastry ściągające powinny załatwić sprawę. Po SORze (czekałyśmy tylko godzinę, po uprzednim przedzieraniu się do szpitala ze szkoły też godzinę) pojechałam do kardiologa sama ze sobą. Szmerów żadnych nie ma! (a dwa tygodnie temu wysłuchała je internistka, kiedy poszłam profilaktycznie po skierowania na podstawowe badania). Wizyta u kardiologa Tomasza była cudownym doświadczeniem, gdyż jest on bardzo komunikatywny, świetnie się z nim rozmawia i jasno oraz bardzo fachowo wyjaśnia kwestie medyczne. Pośmialiśmy się też - sama przyjemność! Potem jeszcze odbicie urbanki na zajęcia Natalki (jest zniżka), krótkie stanie na poczcie, gdzie Pani z okienka mnie rozpoznała - podeszłam, żeby nie stać, bo chciałam tylko odebrać duży format – przyszły czekoladki i kartka świąteczna od Jakcie i Miles’a, wysłane miesiąc wcześniej (!). Następnie zakupy, rozmowa z mamą i w końcu weszłam do domu, po 20:00…..

niedziela, 6 stycznia 2019




Po kursie programowania umysłu/podświadomości wiem tylko jedno – muszę (w sensie chcę) to ćwiczyć! Znajomy był już na tym 15-ty raz, jego żona 9-ty. Podpytałam - ludzie używają tej metody w codziennym życiu, w codziennych wyzwaniach w pracy, w wygraniu totka, w podejmowaniu decyzji, podczas choroby. Kluczowe jest tu rozluźnienie fizyczne i umysłowe i wejście w stan alfa – taki, w który wpadamy tuż przed zaśnięciem lub po przebudzeniu.

Dobry był to czas na ten kurs – programowałam swój umysł na dobre rzeczy, a astrologicznie mamy nów w ten weekend, ponoć bardzo ważny, taki prawdziwy początek roku – czyli czas zasiewania swoich marzeń, planów, celów. Zasiewałam je dzisiaj cały dzień wraz z rodzinką, i teraz czas na odpowiednią pracę mentalną (jak najbardziej dokładne skonkretyzowanie/uszczegółowienie celu, osiąganie cząstkowych celów z tym związanych, wiara, niepoddawanie się wątpliwościom i obawom, afirmacje, wizualizacje, Silva, przyciąganie, itd.) i to się spełni!

Bo….jak powiada James Allen w książeczce „Tak jak człowiek myśli”:

„Po określeniu celu należy w umyśle wytyczyć prostą ścieżkę, która do niego prowadzi, nie oglądając się przy tym ani w lewo, ani w prawo. Wątpliwości i obawy powinny bezwzględnie zostać usunięte, gdyż stanowią czynniki dezintegrujące, które wykrzywiają – a przez to czynią nieskuteczną i bezużyteczną – drogę naszego wysiłku. Wątpliwe i lękliwe myśli przynoszą zawsze nie powodzenie, lecz klęskę. Cel, energia, moc sprawcza i wszystkie silne myśli giną, gdy wkradają się do nich zwątpienie i obawa.

(…) Nieustraszona myśl powiązana z celem przeradza się w siłę sprawczą. Świadoma tego osoba gotowa jest stać się silniejszą i wznioślejszą od kłębowiska rozedrganych myśli i zmiennych nastrojów. Kto tak czyni, świadomie i rozumnie włada już mocami swojego umysłu”.

Zaczęłam też czytać adekwatną i arcyciekawą lekturę – autobiografię artystki performerki Mariny Abramovic pod znamiennym tytułem: „Pokonać mur”. Uwielbiam czytać historie o ludziach, którzy przezwyciężyli swoje traumy, tragedie życiowe, niesprzyjające okoliczności, itp. i osiągnęli niesamowite sukcesy (w szerokim tego słowa znaczeniu; jaki by on nie był). Bardzo wciąga.

czwartek, 3 stycznia 2019


Pisząc o braku postanowień noworocznych zapomniałam napisać o jednym małym wyjątku: zamierzać przeżyć 21 dni bez narzekania! Temu, który wymyślił to wyzwanie za drugim razem zajęło pół roku, aby ciurkiem przez 21 dni nie wydać z siebie ani jednego narzekania. Tylko 21 dni!? Wczoraj myślałam, że jestem na dobrej drodze, żeby zrobić to szybciej niż pomysłodawca. W radosnym nastroju, po porannych ćwiczeniach, mantrze i modlitwie założyłam piękną bransoletkę i zaczęłam odliczanie. Ech, człowiek nawet nie wie, jak automatycznie i bezmyślnie wypuszcza z siebie negatywizmy (nawet ja, która pracuje nad uważnością i świadomością!). Uświadomił mi to dopiero mój mąż. 

No i dzisiaj musiałam zacząć od nowa. Niestety, poranna śnieżyca nie ułatwiła mi zadania, a wręcz je uniemożliwiła. Całkiem zapomniałam o tym wyzwaniu głośno wyrażając swoją dezaprobatę na widok korka, który utworzył się od razu po naszym wyjechaniu z domu, za mini-vanem, który jechał 5km na godzinę! Dopiero jak znaleźliśmy się bezpośrednio za nim i jak zobaczyłam jak tańczył na śniegu, żeby ruszyć na zielonym, zrozumiałam jego powolność. Parę metrów po tym wydarzeniu i piętnastominutowym staniu „porzuciliśmy” samochód, aby przesiąść się na tramwaj i oczywiście znowu miałam powody, bo przesiadałam się jeszcze dwa razy i za każdym razem marzłam czekając na przystankach. W pracy prawie cały dzień „rozmrażałam się” i kichałam. Cudowna zima! :D :D :D. Powrót był jeszcze gorszy, bo przesiadkowy tramwaj musiał przyjechać parę sekund wcześniej (uciekł mi) i znowu marzłam i przesiadałam się jeszcze dwa razy. Po półtorej godzinie dotarłam.

No nic! Jutro jest nowy dzień i nowy początek! :D Od jutra nie będę narzekać! :D Was też do tego zachęcam.

A teraz idę spać, bo to jest moje drugie małe postanowienie: chodzić wcześniej spać. Wstaję rano, żeby ćwiczyć, to powinnam wcześniej się kłaść, żeby być w miarę przytomną w pracy. A jutro po południu... szkolenie z metody Silvy!

wtorek, 1 stycznia 2019

"Przecież o to w życiu chodzi, żeby spełniać marzenia"

Zrobiliście już noworoczne postanowienia? ;-)

Piszę to z przekąsem, gdyż wiem, że większość z tego nigdy się nie spełnia, ale pomimo tej wiedzy mój umysł próbuje ciągle coś wymyślać, oczywiście o wiele więcej, niż moje ciało i serce mogłyby kiedykolwiek udźwignąć, a potem, w efekcie, źle się czuć z tego powodu.

Dlatego NIE ROBIĘ ŻADNYCH POSTANOWIEŃ NOWOROCZNYCH!

Miesiąc temu zrobiłam mapę marzeń i powiesiłam ją w sypialni, ale.... zbyt często na nią nie spoglądam, i, po wysłuchaniu dzisiejszego webinaru Marii z Ajurwedy o spełnianiu marzeń, widzę, że muszę jeszcze wykonać pracę wewnętrzną, żeby tę mapę uszczegółowić. Nie wystarczy wkleić zdjęcia domu, trzeba go dokładnie opisać, jaki ma być, gdzie, itp. Nie wystarczy wkleić obrazki symbolizujące rozwój duchowy - należy wypisać konkretne kursy, książki, rzeczy, które chce się zgłębić.

Bo..... marzenia z mapy marzeń się SPEŁNIAJĄ!
Kein automatischer Alternativtext verfügbar.
A codziennie będę kontynuowała i bardziej się skupiała na działaniach, które dają mi radość, lekkość i zdrowie! Moje jedyne postanowienie to medytować bardziej regularnie, częściej. Jest mi to bardzo potrzebne. Jest mi to potrzebne, żeby się "odmulić" z tego nawału informacji w pracy i dookoła mnie, żeby uzyskać jasność umysłu,  żeby wiedzieć lepiej kim jestem i czego pragnę, żeby lepiej się koncentrować na najważniejszych i potrzebnych rzeczach. Jest mi to też potrzebne, żeby nie zwariować z powodu deformy edukacji i jej skutków rzutujących na naukę i przyszłość mojej córki, która jest w tej krytycznej, eksperymentalnej ósmej klasie....