czwartek, 3 stycznia 2019


Pisząc o braku postanowień noworocznych zapomniałam napisać o jednym małym wyjątku: zamierzać przeżyć 21 dni bez narzekania! Temu, który wymyślił to wyzwanie za drugim razem zajęło pół roku, aby ciurkiem przez 21 dni nie wydać z siebie ani jednego narzekania. Tylko 21 dni!? Wczoraj myślałam, że jestem na dobrej drodze, żeby zrobić to szybciej niż pomysłodawca. W radosnym nastroju, po porannych ćwiczeniach, mantrze i modlitwie założyłam piękną bransoletkę i zaczęłam odliczanie. Ech, człowiek nawet nie wie, jak automatycznie i bezmyślnie wypuszcza z siebie negatywizmy (nawet ja, która pracuje nad uważnością i świadomością!). Uświadomił mi to dopiero mój mąż. 

No i dzisiaj musiałam zacząć od nowa. Niestety, poranna śnieżyca nie ułatwiła mi zadania, a wręcz je uniemożliwiła. Całkiem zapomniałam o tym wyzwaniu głośno wyrażając swoją dezaprobatę na widok korka, który utworzył się od razu po naszym wyjechaniu z domu, za mini-vanem, który jechał 5km na godzinę! Dopiero jak znaleźliśmy się bezpośrednio za nim i jak zobaczyłam jak tańczył na śniegu, żeby ruszyć na zielonym, zrozumiałam jego powolność. Parę metrów po tym wydarzeniu i piętnastominutowym staniu „porzuciliśmy” samochód, aby przesiąść się na tramwaj i oczywiście znowu miałam powody, bo przesiadałam się jeszcze dwa razy i za każdym razem marzłam czekając na przystankach. W pracy prawie cały dzień „rozmrażałam się” i kichałam. Cudowna zima! :D :D :D. Powrót był jeszcze gorszy, bo przesiadkowy tramwaj musiał przyjechać parę sekund wcześniej (uciekł mi) i znowu marzłam i przesiadałam się jeszcze dwa razy. Po półtorej godzinie dotarłam.

No nic! Jutro jest nowy dzień i nowy początek! :D Od jutra nie będę narzekać! :D Was też do tego zachęcam.

A teraz idę spać, bo to jest moje drugie małe postanowienie: chodzić wcześniej spać. Wstaję rano, żeby ćwiczyć, to powinnam wcześniej się kłaść, żeby być w miarę przytomną w pracy. A jutro po południu... szkolenie z metody Silvy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz