Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Haśka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Haśka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 21 stycznia 2018

Jak cudnie, że na świecie są tak fantastyczni ludzie jak Janusz Radek, który tak naturalnie roztacza dookoła swoje ciepło, niesamowite poczucie humoru, uśmiech, optymizm i miłość do innych ludzi. To wszystko jeszcze „okraszone” przepięknym głosem i niespotykaną naturalną charyzmą. Euforio pokoncertowa - nie kończ się proszę… Natalia wystąpiła po raz pierwszy solo na tak profesjonalnym występie (wyszło jej bardzo dobrze!), a przed wejściem na scenę zapowiedział ją sam Radek, wspominając o dzisiejszym święcie  Rafała;-) J. Wszystkie artystki zapowiadał w cudowny sposób, o każdej mówił indywidualnie i z humorem – konferansjerka na najwyższym poziomie. A potem zaśpiewał sam i to tak nieziemsko, jak nigdy wcześniej na tych dwóch koncertach, na których byliśmy. Zamykałam oczy i płynęłam z muzyką…, coś pięknego, Haśka znowu była koło mnie i wszystkie przeżycia i emocje wywoływane jej słowami, i głosem, muzyką i wrażliwością Janusza… Sheila, Czekam wytrwale, Szczęście, Na moście w Avignon, Masz takie oczy zielone, Dobro śpiewane razem z publicznością…. Klimat koncertu niesamowity, utwory wywołujące refleksje, poetyckie, przepiękne muzycznie, ale też energizujące i pomimo poważnych treści podnoszące na duchu…. Ach, karmiłam moją duszę tym wszystkim, tym pięknem i pozytywnością, tymi dobrymi wibracjami…. 

Następna taka uczta 22 maja!






czwartek, 26 października 2017


"W moich utworach starałem się zawrzeć cząstkę tego jej ogromnego pragnienia życia, miłości, wiedzy i świata, i przekazać jej słowa w atrakcyjnym, nowoczesnym brzmieniu i kompozycji. To trochę połączenie dwóch skrajnych wyobrażeń, ale tak właśnie czuję Poświatowską, jako kobietę skrajną i pełną wewnętrznych sprzeczności, czyli po prostu bardzo ludzką."

Czekałam na ten koncert od rana J. Nawet popsikałam się moimi ulubionymi perfumami na specjalne okazje ;-). Perfum wprawdzie nie było czuć po całym dniu, ale warto było, bo usłyszeć wiersze Poświatowskiej zaśpiewane przez Janusza Radka to bardzo szczególne przeżycie. Haśka niedawno obchodziła 50-tą rocznicę śmierci (zmarła w wieku 33 lat po operacji serca) i myślę, że ten koncert to dla niej najpiękniejszy prezent. Zresztą przez większość występu widziałam ją tam, jak słucha swoich wierszy i cieszy się, że żyją, bo przeczytać, a usłyszeć, to jest duża różnica (przynajmniej dla mnie). Dosłownie widziałam jej uśmiechniętą twarz, taką jak na tym zdjęciu poniżej i również bardzo się cieszyłam, że jej wiersze żyją i są wyśpiewywane w tak oryginalny i piękny sposób. Jej dusza była tam z nami na pewno J.



"gdybym miała tyle istnień
ile kolorowych baloników
trzyma na uwięzi ten pan
byłabym rozrzutna
rozrzuciłabym je po niebie
pozwoliłabym im się wplątać
w wiatr i w chmury
i w ptasie skrzydło

sobie
zostawiłabym jedno
zielone
jak liście
jak źdźbła traw

i jak oczy twoje - z bliska"

Janusz Radek ponoć jest znany, ale ja go w ogóle nie znałam, więc rodzaj muzyki i to, co będzie się działo na koncercie było dla mnie zagadką. Przy pierwszych trzech utworach jeszcze nie mogłam zjednoczyć się z tą muzyką (tak mam na koncertach, potrzebuję chwili, żeby całkowicie się zanurzyć w atmosferę, energię i muzykę), może przez ciekawość, bo pierwszy raz słyszałam takie aranżacje i to wierszy mojej ukochanej poetki, i też pewnie przez zadziwienie możliwościami wokalnymi Janusza, które są naprawdę niesamowite. On się bawi swoim głosem, jest nieopisywalnie ekspresyjny (szczególnie na żywo, gdyż teraz słucham płyty i brzmi na niej o wiele delikatniej), możliwości głosowe ma wielkie i wspaniałe, więc efekt końcowy jest niesamowity. Do tego zachęcił publiczność do wspólnego śpiewania na początku i fajnie wrócił do tego na końcu. To jedyny w swoim rodzaju artysta, pięknie pisze na okładce płyty o tym, jak bliska jest mu wrażliwość Poświatowskiej. Jestem pewna, że oni by się świetnie dogadywali, odbierali na tych samych falach, po prostu byliby cudownymi przyjaciółmi.
Mieliśmy coś zjeść przed tym koncertem, ale nie zdążyliśmy, bo jechaliśmy tam prosto z konsultacji dla rodziców u Zuzi w szkole (a tam od razu po pracy) i jeszcze ponad pół godziny krążyliśmy, żeby gdzieś zaparkować. Ale tak wsiąkłam w tę muzykę, że w ogóle nie byłam głodna, strawa dla ducha w zupełności mi wystarczyłaJ. Wzruszeń wiele, przy wierszu „Kiedy umrę Kochanie” łzy mi same ciekły, ale pod koniec uśmiech nie schodził mi z twarzy, tyle endorfin! Kilku wierszy nie rozpoznałam, ale przy niektórych słowa same cisnęły mi się na usta, przypomniane po tylu latach, ale jednak wciąż we mnie. Ach, było cudnie!

„drzazga mojej wyobraźni
czasem zapala się od słowa
a czasem od zapachu soli
i czuję jak pode mną
przestępuje z nogi na nogę okręt
i ocean jest niezmierzony
bez żadnego brzegu
zamknięta w łupinie drewna
jestem cudownie wolna
nie kocham nikogo
i niczego”


PS. Tak z innej beczki, dzisiaj z samego rana bardzo mnie ucieszył komentarz pozostawiony przez Pana Stanisława pod wpisem o Daisy. Cieszę się, że komuś sprawił on radość :-)

piątek, 13 stycznia 2017

Haśka

Nie jestem przesądna, ale dzisiaj nie był najlepszy dzień. Nawet pomyślałam, że dziś chyba niczego nie napiszę. Chciałam tylko wejść pod kołdrę i w końcu się wyspać. Wprawdzie rano pośmiałam się serdecznie z moimi kolegami i koleżankami z komory hiperbarycznej, a na pożegnanie obdarowałam ich leśnickimi mufinkami z piekarni "Pod zamkiem", ale potem w pracy, wszystko szło nie tak (złośliwość rzeczy martwych) i jeszcze walka (z wiatrakami), o to, żeby Zuzia i szóste klasy kontynuowały naukę w siódmej i ósmej klasie w swojej dotychczasowej szkole. Ale… nie chwal (w tym wypadku „nie gań!”) dnia przed zachodem słońca, tzn. przed wieczorem (zachód słońca był dziś dość wcześnie, bo o 16.10, i nawet go nie zauważyłam, wychodząc z pracy o 18.00).

Kiedy w końcu dotarłam do domu po wyprawie do pewnego hotelu w sprawie podpisania umowy na bal gimnazjalny, a potem jeszcze do pewnego centrum handlowego odebrać tę, która będzie balować w tym hotelu (jakość przygotowywanych tam potraw mogłam sprawdzić zamawiając sobie w tamtejszej restauracji przepyszny krem z buraków;-) mój mąż obdarzył mnie cudną niespodzianką. Tzn. wiedziałam, że ta książka i płyta kiedyś w końcu dotrą, ale tak długo czekałam, że już o nich zapomniałam.


Cudnie wydana książka „Poświatowska we wspomnieniach i inspiracjach” i czytanie o Haśce przywróciły mnie do psychicznego pionu. Ta książka została przygotowana i napisana przez Zbigniewa Mygę – brata poetki Haliny Poświatowskiej i Kalinę Słomską – córkę jej kuzyna. W Haśce i jej poezji zakochałam się już w liceum, a Pana Zbigniewa poznałam osobiście rok temu na cudownym kameralnym, kolejnym już, Spotkaniu Miłośników Poezji Haliny Poświatowskiej w Częstochowie, które odbyło się w ich dawnym domu rodzinnym, a obecnie Domu Poezji - Muzeum Haliny Poświatowskiej (bardzo gorąco polecam odwiedzenie tego miejsca nie tylko miłośnikom poezji http://www.poswiatowska.muzeumczestochowa.pl/o.html).

Z powodu śmiertelnej wtedy wady serca Haśka żyła krótko, ale intensywnie. Świadoma swoich ograniczeń i tego, że nie zostało jej dużo czasu, tak bardzo chciała żyć pełnią życia, tak bardzo chciała kochać i kochała to życie zachłannie. Jej wiersze są tak bardzo „w punkt”, a jednocześnie są najpiękniejszą liryką miłosną, jaką kiedykolwiek czytałam. Wierszami Haśka chciała oswoić ten świat, chorobę, ograniczenia i śmierć. Ale też najcudowniej na świecie opisywała nimi miłość. Jak dla mnie to jedna z największych Bohaterek Życia.

W książce znajdują się niepublikowane wcześniej przepiękne zdjęcia Haliny (a była piękna!), a znane osoby ze świata literatury, kultury i sztuki opowiadają o swoich relacjach z Haśką i jej poezją. Bardzo ciekawie i wzruszająco Zbigniew Myga wspomina życie rodzinne. Aktorka Teresa Lipowska mówi, że „słowo za słowem, szuka w świecie Haśki odpowiedzi na pytania nurtujące nas wszystkich, doszukuje się prawdy o nas samych”.


Wielkie wrażenie wywarła na mnie też biografia Poświatowskiej „Uparte serce” autorstwa Kaliny Błażejowskiej. W czasach licealnych przeczytałam jej biografię innej autorki, ale nie była ona tak obszerna w listy, zdjęcia i szczegóły. I oczywiście polecam pozycję „Halina Poświatowska – wszystkie wiersze”.

***

kto potrafi
pomiędzy miłość i śmierć
wpleść anegdotę o istnieniu
zgarniam brunatne plastry książek
nasłuchuję brzęczenia słów
pomiędzy miłość i śmierć
wpleść
nikt nie potrafi

i tylko czasem
naprzeciw słońca
w zmrużonych oczach błysk
chwila roztrącona na tęczę
twarzą w twarz
naprzeciw słońca
w oślepłych oczach
treść niknąca...
na krańcach
miłość śmierć

***

jesteś powietrzem
które drzewa pieści
rękoma z błękitu
jesteś skrzydłem ptaka
który nie trąca liści
płynie
jesteś zachodnim słońcem
pełnym świtów
bajką ze słów które mówi się
westchnieniem
czym ty jesteś -
dla mnie - świeżą wodą
wytrysłą na skwarnej pustyni
sosną - która cień daje
drżącą osiką - która współczuje
dla zziębniętych - słońcem
dla konających - bogiem
ty - rozbłysły w każdej gwieździe

której na imię miłość