Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katarzyna Georgiu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Katarzyna Georgiu. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 grudnia 2017

Im jestem starsza tym mniej chce mi się sprzątać. Szkoda mi tego cennego czasu, który mogłabym poświęcić na tyle fajnych rzeczy, tym bardziej, że z wiekiem tego czasu coraz mniej, lub po prostu na nicnierobienie. Ale czasem lubię też sprzątać (szczególnie myć naczynia;-), gdyż wyłączam wtedy głowę i w pewnym sensie medytuję, skupiając się w pełni na tu i teraz. W ten weekend przyjęłam taką zasadę (aby mnie zmotywowała): pozbywam się starej energii i "ton" kurzu, i sprzątając wyrzucam to, co stare i brudne, żeby zrobić miejsce na nowe i czyste. W dniu zbliżającego się przesilenia zimowego "umiera stare słońce i rodzi młode, kończąc poprzedni rok i początkując nowy" (za Katarzyną Georgiu na FB). Dla chrześcijan rodzi się Jezus, który jest „Słońcem sprawiedliwości” (Ml 3,20) i „Światłością świata” (J 8,12). Poza tym, i tak już trzeba było trochę posprzątać ;).


Trochę też pogotowałam - dostałam przez mamę od kuzynki kawałek pięknej dyni, którą udusiłam wczoraj na obiad, a część dodałam do przepysznego ciasta, którym zaczarowałam tę ponurą pogodę. Piekłam je dziś rano i do tej pory w mieszkaniu pachnie goździkami, cynamonem, kardamonem i pomarańczą, które do niego dodałam. Wyszło cudowne! Wielkie i wilgotne, nie za słodkie, pomimo, że dynia była bardzo słodka, i nie zakalcowate, jak to, które robiłam pierwszy raz dawno temu. Jeszcze lepiej smakuje z konfiturą z moreli lub powidłami ze śliwek. Zuzia upiekła korzenne ciasteczka z cynamonowo-cytrynowym lukrem i pół dnia je dekorowała.
Kupiliśmy choinkę - malutką. Mała, czy duża,"pachnie nadzieją każdego roku… tą nadzieją domowników, którzy je ubierają i zdobią. Choinka jest wróżbą na następny rok i dlatego tyle starań dokładamy, by ubrać ją najpiękniej jak potrafimy, do możliwości jakie mamy. Nie dość, że drzewo symbolizuje życie, to jeszcze dodatkowo, ozdoby choinkowe projektują nasze nadzieje na jego jakość. Anioły symbolizują opiekę od wszelkiego złego, cukierki, pierniki, pomarańcze i jabłka to przepis na słodkie życie, orzechy złocone lub srebrzone szyszki to dostatek, który chcemy utrzymać bądź przyciągnąć, a iluminacja, w każdej formie, symbolizuje oświecenie duchowe i zmiany w myśleniu i postrzeganiu świata, wyostrzenie zmysłów. (...)" (za K. Georgiu na FB). Wygląda cudnie z samymi tylko światełkami. Dopniemy tam tylko skrzydlatych braci i będzie piękna. 
Dziś zabraliśmy mamę na świąteczny jarmark. Tato rano został przyjęty do szpitala, jutro najprawdopodobniej będzie miał planową koronarografię. 

Plan na gotowanie w nadchodzącym tygodniu również zrobiony. Będzie się działo! Chcielibyśmy bardziej minimalistycznie, ale nie chcę, żeby mama wszystko robiła, bo i tak by te wszystkie dania zrobiła, gdyż dla rodziców Święta to Święta i musi być tak jak zawsze od stu lat...

piątek, 16 czerwca 2017


Uwielbiam Dolinę Baryczy. Któregoś lata przejechaliśmy tam na rowerach wiele kilometrów, zachwycając się po drodze wieloma gatunkami ptaków. Tym razem postanowiliśmy zanurzyć się w tym cudownym, dzikim krajobrazie choć na chwilę i przy okazji odwiedzić wiedźmińską poetkę Katarzynę Georgiu, którą poznaliśmy na śniadaniu literackim w "Prozie", a która ma dom w jednej z tamtejszych wsi. Już jadąc tam, kawałek od Wrocławia, kiedy przejechaliśmy nasz zjazd, zachwycaliśmy się niesamowicie gęstymi lasami, soczystą zielenią wszędzie dookoła i ogromnymi polami z bujnie rosnącym zbożem. Tak niedaleko od miasta, a jakbyśmy się przenieśli w inny wymiar. Mijaliśmy wsie z kilkoma zaledwie domami, niektóre były bardzo stare, a drogi chyba nieremontowane od czasu ich zbudowania. Zasięgu prawie nigdzie, a ostatni kawałek przejechaliśmy przez zarośnięte pola, wąską dróżką , nie wiedząc, czy ona za chwilę się nie skończy. W Dolinie Baryczy najbardziej jednak wypatruję ptaków, których jest tam dużo ze względu na stawy milickie. Na jednym z nich było wielkie stado czapli siwych, które po chwili zerwały się i majestatycznie przeleciały przed nami.



Koło wsi poetki Kasi też są stawy i rzeka, na której bobry budują tamy i łąki, na które przylatują bociany. Są wielkie szumiące drzewa, żurawie, czaple i łabędzie. Jej dom pochodzi z końca XIX wieku, jest przepiękny w środku, przy domu płynie rzeka, rosną stare drzewa i jest duży ogród. Kasia pełna niewyczerpanej energii i o złotym sercu, pokazała nam dokładnie każdy zakątek domu i ogrodu, przygotowała pyszne przekąski, poopowiadała o swojej nowej książce - bajędach z lasu i ogrodu "Drzewa kochać potrafią" i zaprowadziła nas do pobliskiego stawu. Poznaliśmy jej tatę - też poetę, i dwa śliczne koty Elvisa i Gandalfa. W domu pachniało kwiatami bzu czarnego suszącymi się na syrop i truskawkami, spróbowaliśmy też przepysznych konfitur i drożdżowej baby domowej roboty.




"Drzewa kochać potrafią" uważana jest za poezję, ale wierszy jako takich jest w niej mało. Jest za to dużo cudownie się czytającej prozy poetyckiej, której treść nieustannie nam przypomina, że jesteśmy częścią natury i że natura daje nam życie, więc powinniśmy ją szanować, jak również naszych Braci Mniejszych. Kasia cudownie opisuje to co się dzieje w przyrodzie, w jej bliższym i dalszym otoczeniu, i czego można się od niej nauczyć, nawiązując do indiańskich źródeł, psychologii, słowiańskich obyczajów i po prostu życia. Tę prozę czyta się jak najpiękniejszą poezję :-). Książce patronuje telewizja, radio i portale literackie.
   

niedziela, 22 stycznia 2017



Jakiś czas temu odkryłam, że w Przejściu Garncarskim we Wrocławiu działa Klub Literacki Proza, a w niektóre niedziele organizowane są tam Śniadania Literackie. Byliśmy tam już raz w październiku zeszłego roku, a dzisiaj uczestniczyliśmy w uczcie nie tylko dla ciała, ale również dla ducha. Jedzonko przepyszne, a nazwy potraw inspirowane tytułami i postaciami literackimi, np. deser Bilbo Bagginsa, „Poranek w Nawłoci”, „Półmisek sędziego”, „Głos góry”, „W malinowym chruśniaku”. Była też wspaniała caponata (sycylijski gulasz z bakłażana), placki zbójnickie Janosika (ziemniaczane zapiekane z pieczarkami, jajkiem i cebulką), przepyszne pasztety marchewkowo-jaglany i z zielonej soczewicy i rozpływająca się w ustach szarlotka.


Zazwyczaj odbywają się wieczory poetyckie, ale dzisiaj było to poetyckie przedpołudnie J. Wrocławska poetka Katarzyna Georgiu czytała swoje piękne wiersze oraz prozę poetycką z tomików „Komu mruczy kot” i „Światy dwa w pogoni za Leśnym Lichem”, a Magdalena Hałajda śpiewała jej wiersze grając na gitarze. Cudnie było się zasłuchać i być całkowicie w tej poezji, malować w wyobraźni obrazy, o których mówiła poetka. Czytała o pięknie i cykliczności przyrody, o duszy kobiety i mężczyzny, o przemijaniu i magii zwykłego życia. Coś dużo tej poezji ostatnio w moim życiu – najpierw Haśka, teraz Katarzyna Georgiu. W przerwie Pani Katarzyna przysiadła się do naszego stolika i rozmawialiśmy o jej wierszach, macierzyństwie, pracy z dziećmi, Dolinie Baryczy, długoletnim pobycie w Kanadzie i kontaktach z tamtejszymi Indianami oraz największym wyzwaniu w życiu, którym jest poznanie siebie. Było to o tyle miłe, że ma ona niezwykle ciepły głos, uśmiech nie schodzi jej z twarzy i od razu czuje się, że jest to kobieta pogodzona ze światem, która umie akceptować, a nie się adaptować (używając słów z jej prozy „Serce domu”).


Szczególnie zapadł mi w serce wiersz pt. „Kobiece żywioły":

Jestem wiatrem, burzą i natchnieniem.
Czarownicą,
lecz wciąż, może przede wszystkim, kobietą.
Lubię czereśnie soczyste i dojrzałe,
pocałunki namiętne w skrytości płaczących wierzb,
taniec na dzikiej słonecznej polanie,
szum prastarych drzew szeptający poezję.

Jestem wodą, nurtem i otchłanią.
Czarownicą,
lecz wciąż, może przede wszystkim, kobietą.
Zbieram piaskowe perły i perłowe ziarnka piasku,
i objęcia trytonów obrosłe w morszczyny.
Z nurtem strumienia karkołomnie spadam
w kaskady jazgotu życia.

Jestem ogniem, płomieniem i popielnym żarem.
Czarownicą,
lecz wciąż, może przede wszystkim, kobietą.
Iskierki nadziei przenoszę w szczodrych dłoniach
ogrzewając serca spragnione ciepła zrozumienia
i jak Feniks odradzam się z popiołów
wypalonych relacji przeszłości.

Jestem ziemią, życiodajną glebą, kwietną łąką.
Czarownicą,
lecz wciąż, może przede wszystkim, kobietą.
Moje włosy zielne, zmierzwione, wilgotne,
wrastają korzeniami w księżycowe pustynie
nieużytki rzeczywistości, użyźniając je łzami
wplecionymi w kosmyki szczęśliwych chwil.


Oczywiście nie mogłam powstrzymać się od kupienia poezji p. Katarzyny w wersji drukowanej i nabyłam nawet dwa tomiki (z pięknymi dedykacjami)! Kłóci się to wprawdzie z moim pragnieniem uproszczenia życia, ale jeśli chodzi o książki, to mam z tym wielki problem.

Było zimno, ale dzięki zimie można doświadczać tak cudnych widoków (fosa miejska):










Życie jest pełne niespodzianek – niech każda będzie przygodą!