poniedziałek, 31 grudnia 2018

Kończę ten rok w cudnym nastroju, jest mi naprawdę dobrze :)

Jest mi dobrze z samą sobą, kołysząc się do nastrojowej muzyki, wpatrując w kolorowe światełka i przytulając do męża. Czuję się dumna z siebie, że się tak czuję, bo tak bardzo tego chciałam, a tak długo mi to nie wychodziło, zgubiłam to dawno temu po drodze życia.

"Mój dom nieidealny,
oswojony, okiełznany,
pod włos ugłaskany,
Mieszkam tu........"

Tak cudnie czuć się w domu :)

Czuję piękną wdzięczność za te ostatnie 365 dni. Wdzięczność za otrzymaną miłość, dobro, uśmiech, słowa, uściski. Dziękuję <3

Dziś spędziłam upojne godziny z Marta słuchając jej opowieści z Gruzji i z życia. Dostałyśmy po lampce szampana od kawiarni, w której byłyśmy :)

PS. Podsumowanie roku 2018 zrobiłam 20.01.2019 - jest w tamtejszym wpisie.

sobota, 29 grudnia 2018


Polecałam filmy, a teraz polecam książki, a szczególnie jedną, którą delektowałam się dzisiaj przez większość dnia. Z każdym rozdziałem czułam się jakbym podróżowała do kraju, o którym właśnie czytałam. Ale nie jest to żaden przewodnik, czy typowa książka podróżnicza! Jest to zbiór cudownych felietonów o stylu życia i zwyczajach w danym kraju i recepcie na szczęście/zadowolenie/satysfakcję/dobre życie jego mieszkańców. Jest to opisane tak zabawnie, że co chwilę wybuchałam śmiechem (szczególnie, kiedy czytałam o tych krajach, w których byłam). Autorka cytuje wypowiedzi lokalsów i świetnie je komentuje. Z tych tekstów bije niesamowity optymizm i szacunek wraz z miłością do danej nacji. Są one wielkim i bardzo ciekawym źródłem wiedzy o danym kraju, ale również inspiracji na dobre życie dla każdego, nieważne skąd by pochodził! Ich uniwersalizm jest cudowny. Pod koniec każdego rozdziału znajduje się podsumowanie z praktycznymi (i zabawnymi) wskazówkami, jak doświadczyć czy praktykować szczęście z danego kraju. Smakuję tę książkę i nie chcę jej skończyć, choć już wiem na pewno, że będę do niej wracać. Świetny pomysł miała ta świetna autorka – Helen Russel. Poszukałam w necie i okazuje się, że w bibliotece są jej dwie inne książki, które mają świetne recenzje. Jestem zachwycona!

Podsumowując – to co się przewija we wszystkich krajach, to:
- przebywanie na świeżym powietrzu, ruch, spacery, kontakt z naturą, (Holendrzy np. biegają na wietrze ;), szacunek do swojego naturalnego otoczenia
- spotkania z przyjaciółmi, cieszenie się z tego, że jest się razem
- akceptacja tego, co jest i niepoddawanie się przeciwnościom losu (w sensie nierozpaczanie)
- uprzejmość i życzliwość dla innych
- można też zaparzyć herbatę i zjeść ciasteczko (jak w Anglii;)

Z całego serca polecam tę podróż przez szczęście!
Tu więcej szczegółów :)

Oprócz "Atlasu" raczyłam się również poniższymi książkami i moim ulubionym niemieckim czasopismem :)


piątek, 28 grudnia 2018


Ale mi się dzisiaj podniósł poziom energii! Czuję się lekko, radośnie, po prostu dobrze (a rano było trochę ciężko przez te ciemne chmury na niebie). Pojechaliśmy do Waldemara, który oczyścił moją aurę z przyczepionych energii, powodujących jej wyciek, czyli niski poziom. To nie była dusza mojego taty. Podczas oczyszczania najpierw pojawiły się łzy, ciepło, a potem błogi spokój i uśmiech na twarzy J. Takie coś już odczuwałam wcześniej, na warsztatach Agnieszki Maciąg. Całe to oczyszczanie i spotkanie było bardzo pozytywnym doświadczeniem, choć to co on odkrywał i oczyszczał niekoniecznie, ale byłam spokojna J. Podał też kilka wskazówek na temat „jak żyć”, po wyczytaniu tego z mojego przeszłego i teraźniejszego stanu. Dom Waldemara jest jak z bajki, ponad stuletni, z zachowanymi z przeszłości sztukateriami i bardzo oryginalnie, przytulnie urządzony – on i jego żona są artystami plastykami. Czuliśmy się tam bardzo dobrze. Czas się zatrzymał. Sam Waldemar jest oazą spokoju i skarbnicą wiedzy, wzbudza zaufanie, jest ciepły i profesjonalny. Jechałam tam bez jakichkolwiek oczekiwań, otwarta na to, co się wydarzy. Czuję wdzięczność za to, że „przez przypadek” dostałam na niego namiar. 
Potem szybka wycieczka do pobliskiego Brzegu, gdyż chciałam zażyć trochę świeżego powietrza i zobaczyć w końcu tamtejszy zamek – tzw. śląski Wawel. Pomimo chłodu i deszczu było dobrze. Wracając słuchałam webinaru z Ajurwedy pt. „Psychologia ajurwedyjska na konkretnych przypadkach”, które były tak ciekawe, że odsłuchałam go dwa razy. To wszystko się tak pięknie pokrywa. To co już wiem, to o czym mówił Waldemar, moja diagnoza ajurwedyjska, wszystkie objawy i zalecenia. Ta spójność jest niesamowita. To był piękny dzień!













czwartek, 27 grudnia 2018


Zabraliśmy mamę na wycieczkę do Goerlitz. Chciałam tam kupić naturalne kosmetyki do makijażu w normalnej cenie. Udało się, choć te zakupy były dość męczące – dużo ludzi, sklep stosunkowo mały,a  tu trzeba było popróbować, podobierać. O wiele mniej męczący był spacer po pięknej starówce, wizyta w sklepie z całorocznymi pięknymi drewnianymi ozdobami świątecznymi, gorąca czekolada w pięknej kawiarni w zabytkowej kamienicy, degustacja lokalnych sławnych musztard (z czymkolwiek sobie człowiek zamarzy!), podziwianie perełek architektonicznych i przejście granicznym mostem. Cieszę się, że mama mogła się rozerwać, widać było, że jej się podobało J. I było piękne słońce!











środa, 26 grudnia 2018

Polecam dwa piękne filmy: "Mary Poppins powraca" i "Narodziny gwiazdy". Spędziliśmy fajny rodzinny czas z jednym dodatkowym członkiem rodziny - miłym wieloletnim przyjacielem Natalii :-). Nie chciałam oglądać dramatów, chciałam doświadczyć pozytywnych uczuć, więc wybraliśmy te filmy. "Mary Poppins" zachwyca muzyką orkiestrową, która jest świetna, piękna, nastraja optymistycznie, i aż chce się tańczyć. Język też jest cudowny. Historia może trochę naiwna, ale bardzo, bardzo pozytywna. W zasadzie, zamiast czytania przeróżnej maści poradników "jak żyć", wystarczy obejrzeć ten film i uważnie posłuchać tego, o czym śpiewa latarnik Jack.
A zakończenie jest niesamowicie szczęśliwe - główni bohaterowie wybierają sobie w parku na jarmarku odpowiedni balon i zaczynają frunąć po niebieskim niebie, śpiewając radosną piosenkę :).
Znalezione obrazy dla zapytania mary poppins returns
W drugim filmie też była cudna muzyka i słowa piosenek, był piękny, ale smutny... Przepiękne uczucie i niszczycielska siła uzależnień, które tak często dotykają wrażliwe osoby, które jeszcze do tego zostały dotkliwie okaleczone w dzieciństwie. Bradley grał niesamowicie. Lady Gaga też. Kiedy film wszedł na ekrany, uznałam, że będzie zbyt komercyjny. Ależ się myliłam!

Znalezione obrazy dla zapytania narodziny gwiazdy

wtorek, 25 grudnia 2018


Uwielbiam ten wolny świąteczny czas, kiedy wszyscy są mili, człowiek nie śpieszy się, może się zatrzymać, smakuje w pełni każdą chwilę, słucha cudownej muzyki, śpiewa, przytula się do bliskich, wymienia życzenia z dobrymi ludźmi z całego świata w różnych językach, zatapia się w bardzo przyjemnej lekturze (gorąco polecam bardzo interesujący, świetnie i zabawnie napisany "Atlas szczęścia" - sposoby i zwyczaje na szczęście i zadowolenie z 33 krajów, prezent idealny dla poszukującej podróżniczki;), a oczy i kubki smakowe raduje tymi wszystkimi pysznościami i uśmiecha się J. Kiedy człowiek grzeje się w ciepłym domku po wizycie na cmentarzu :-)

Tak samo pięknie jest po kolacji wigilijnej – takie cudowne zawieszenie w czasie, kiedy przenikają się te wszystkie wigilie z dzieciństwa, czuje się to samo, co wtedy, czuje się radość i lekkość, i jest tak dobrze…. J.

Przed Wigilią było jak zwykle gonienie czasu, żeby się nie spóźnić w gości, zdążyć spakować jedzenie  i prezenty, po drodze zabrać mamę… nie chciałam tak gonić, nie podobało mi się to, przychodziły myśli, żeby w przyszłym roku wyjechać „na gotowe”! Ale poszłam w "ustronne miejsce", usiadłam na poduszce medytacyjnej i oddałam się mantrom spokoju i uzdrowienia i już było lepiej.

Leci koncertowa płyta „Mikromusic”, jest tak pięknie nagrana, że czuję się jak na ich koncercie na żywo, piękne aranżacje, instrumenty brzmią cudownie, kiwam się do muzyki i podśpiewuję z Natalią Grosiak. Czytam powoli i z uwagą otrzymane życzenia i wysyłam je do świata! Niech się spełnią!!!

Cudownie spędzonego czasu wśród najbliższych, magii miłości rozgrzewającej serca, radości, uśmiechu, nadziei, wiary w ludzi, wyrozumiałości, wytrwałości w dążeniu do celu.

Oby ten czas był dla nas wszystkich czasem uważności, czasem dawania i przyjmowania w duchu miłości. Cudownych chwil i otulającej ze wszystkich stron dobrej energii Wam życzę. Pięknych Świąt, pięknych wrażeń i pogody ducha 😍😍😍
Szczęścia, radości i magii dnia codziennego!

Wszystkiego Dobrego ... oby ten świąteczny czas był czasem obfitości wszelakiej. Aby nawet cisza nabierała głębi i mówiła do was językiem Miłości, a radość towarzyszyła na każdym kroku. Aby to co zamknięte ... pootwierało się przed wami, to co niedostępne przyszło samo. Życzę Wam Pogody Ducha i Spokoju , Cierpliwości i przede wszystkim Dobrego Towarzystwa na Drodze .....

Miłości 💝💝💝Pokoju i Dobra. Energii, które Was uskrzydlą i podniosą wibracje, abyśmy mogli wskoczyć razem na wyższy poziom rozwoju duchowego. Nade wszystko RADOŚCI!

Ale najbardziej ze mną rezonuje mądry tekst, który wstawiła na FB wraz z życzeniami moja cudna kuzynka:

„Odkrywanie Bożego Narodzenia.

Jak odkrywasz Boże Narodzenie w sobie?

Przez całe lata zastanawiałam się co robimy ze świętami. Gdzie ten Jezus się gubi, bo nikt o nim nie rozmawia przy stole wigilijnym, a potem też świątecznym. Trzeba było iść do kościoła, bo tam był Bóg, czyli w domu go nie było? Nie mogłam jako dziecko pojąć tego oddzielenia. Dlaczego dorośli straszą siebie i dzieci Bogiem, dlaczego każą błagać go o przebaczenie za grzechy? Czyje grzechy? I dlaczego grzechem jest, gdy pomyślę to i owo o mamie, która mnie irytuje albo zrobię jej na złość? Jak to nie wolno tak robić skoro ja to właśnie robię? Co ja takiego złego zrobiłam, że zamiast być sobą ciągle muszę przepraszać i prosić - najpierw dorosłych, a potem automatycznie Boga, bo dorośli sobie go wyobrażają takiego, jakimi są oni sami. Za czyje grzechy mam przepraszać skoro niby są mi odpuszczone? Jak bardzo konsumpcja XXI wieku nas pozbawiła refleksji nad tym, co istotne?... I oczywiście lubię te wszystkie dekoracje w sklepach i na ulicach, przeceny świąteczne, krzątanie, kupowanie, jedzenie, zapadanie w sen zimowy :)

Świętuję każdy dzień. Świętuję w święta. Obchodzę stół z tradycyjnym jedzeniem z daleka :) Chętnie siadam do stołu, by porozmawiać, popatrzeć sobie w oczy, bo jest też pokarm duchowy, którego jesteśmy głodni czyli ciekawi :)

Kiedy oglądam stresujące myśli, kwestionując je i odwracając, rodzę się. To Boże Narodzenie - znika jakieś cierpienie, więc maleństwo, ta istota, którą poznam, bo się właśnie pojawia na Ziemi w moim ciele, będzie wolne od jakiegoś bolesnego schematu :) W innej jakości się wyłaniam - pełna miłości, zaufania, zachwytu, życzliwości, poczucia jedności. Gdybyśmy mogli zobaczyć, jak Piękni jesteśmy! Gdybyśmy mogli czuć jedność i spokój... Możemy! Możemy od zaraz. Bo to Boże Narodzenie - czas cudów czyli zmiany sposobu myślenia!

Jezus głosił przebudzenie. Całkowitą śmierć iluzji umysłu. Niewielu za nim miało odwagę podążać, bo pewnie mieli te same problemy z przywiązaniem do myśli, materialności i ze zrozumieniem Świadomości, jak my :) Dziś po Ziemi chodzi kilku, może kilkunastu przebudzonych. I robią to, co Jezus - głoszą dobrą nowinę. Podążamy w tym kierunku? Można również sobie samemu głosić dobrą nowinę - Jesteś Miłością, Jesteś Drogą, Prawdą i Życiem. Czy umiemy siebie traktować po ludzku? Czy umiemy siebie traktować w boski sposób?

Ludzkiego sposobu traktowania siebie i ludzi uczę się od 7 lat, bo kwestionuję myśli i rozumiem dopiero teraz naprawdę, co myślę, mówię i robię :) Jestem zachwycona i nawet czasem ludzie wokół mówią, że też tak by chcieli umieć :) Proszę bardzo - jest do zrobienia dzień za dniem, moment za momentem :) Boski sposób traktowania ludzi jest niezwykle prosty - kocham cię takiego, jakim jesteś :) Niczego nie żądam, niczego nie wymagam. Bądź, czuj, oddychaj, milcz w zachwycie piękno wszystkiego, co jest wiecznym teraz :) I odkryłam, że oba sposoby są tym samym, zatem rodzimy się jako Bóg-Człowiek albo jeśli chcemy popatrzeć z innej perspektywy: Człowiek-Bóg. Skoro Jezus tak zrobił, żeby pokazać nam nowy sposób na życie, to mnie to zachwyca i testuję na sobie :)

Doskonała niedoskonałość ludzkiej postaci, którą sobie wyobrażamy z taką pieczołowitością. A to po prostu Miłość, która mieści w sobie wszystkie nasze stany emocjonalne: radość, pożądanie, identyfikację, gniew, ból, nienawiść, strach, smutek, zakochanie, uwielbienie, zwątpienie, odrzucenie, zaprzeczanie, bezmyślność, bezradność, kreatywność, kompulsywność, niezrozumienie, niewybaczenie. Jesteśmy zaakceptowani w uwarunkowaniu i nałogach, tak bardzo kochani i wsparci. Bo to, co Jest, patrzy na wszystko i gdy jest zauważone rozlewa się po wszystkich wymiarach naszej egzystencji. "Teraz" to magia dostępna codziennie i z okazji świąt. Za darmo, bez wysiłku, z każdego miejsca, z każdego poziomu wiedzy. Bóg się rodzi, kochani. Strach truchleje :) Nic nie trzeba robić. Po prostu bądźmy i zauważajmy cuda.

Pięknego odpoczynku od codziennych obowiązków, które rozpraszają i doklejają nas do myśli. Radości z obecności. Spokojnego czasu. Bliskości, którą można czuć nie tylko w ramionach innych ludzi. Wszystkiego, co dla nas najlepsze.

Najkrócej mówiąc, życzę tego, co Byron Katie życzy nam wszystkim :) Czego? Cudownego "Nie wiem" <3"

"Poczuj radość bez powodu" /Byron Katie/

niedziela, 23 grudnia 2018


Ból mięśni nóg jak po przejściu gór, ból pięt od długiego stania na twardych kapciach, trzy rany kłute, dwa przycięte paznokcie i skóra rąk pomarszczona jak u praczki, nie wiem ile kilogramów więcej od próbowania gotowanych i pieczonych dobroci, wielokrotne wizyty w sklepach i jazda na drugi koniec miasta po zakwas buraczany, odsłuchane przy okazji pierwsze rozdziały dwóch bardzo ciekawych książek o mózgu - oto bilans dwóch ostatnich dni sprzątania, pieczenia i gotowania. Zawsze mi się wydaje, że tego, co planuję zrobić na święta nie jest za dużo, ale niestety każdego roku wychodzi, że jednak jest. W zeszłym roku robiłam o wiele więcej, praktycznie wszystko, u rodziców, ale wtedy byłam niesamowicie zmotywowana (też chorobą taty). W tym roku nie było lekko - nie mogłam się skupić na odpowiednich ilościach składników, mieszało mi się i ręce i nogi bolały. W placku migdałowym zamiast 70g kaszy manny wsypałam całe pół kilo (całą torebkę) i jeszcze chciałam dosypać 200g, żeby było 700, bo mi się trochę zera pomyliły ;-). Dodałam trochę więcej innych składników, zwizualizowałam efekt końcowy (mimo, że pierwszy raz piekłam to ciasto ;-), rozświetliłam je dobrą energią i..... wyszło cudowne!!!!!! Za to keks z rumem wyszedł bardziej suchy i mniej keksowaty, niż rok temu, a rok temu był przepyszny. Żałuję, że nie dałam więcej orzechów włoskich, które tak lubię, a których mamy kilogramy (i problemy z miejscem ich przechowywania), tylko jak automat odważałam po 50g poszczególnych bakalii... 
Sałatki jarzynowej też wyszło parę kilogramów, barszczu min. 5 litrów, 2 kg śledzi (w ziołach z czosnkiem i drugi rodzaj w pomidorach, śliwkach, z imbirem i pomarańczą (miodzio!) i wielki gar kapuchy. Zamiast gotować i piec regularnie co jakiś czas, to ja teraz wszystko naraz, jakbym chciała to nadrobić. Znajomi wyjechali wczoraj do hotelu i tam im zrobią wigilię. Może my tak za rok też?

piątek, 21 grudnia 2018


Te ostatnie krótkie dni i ciemności dały mi do wiwatu, ale od dzisiaj będzie już lepiej J. Pragnę światła tak jak rośliny wody. Rozświetliłam całe mieszkanie pięknymi świecami, rozświetliłam siebie i całą rodzinkę, bliższą i dalszą. Twarz sama układała mi się w uśmiech podczas medytacji i śpiewania mantry. Zaczynam 40-dniową medytację na spokój, uzdrowienie i obfitość dobrych rzeczy, obfitość rzeczy małych i dużych. Niech nam się wszystkim darzy! Jeśli chodzi o obfitość słodyczową i winową, to w sumie już nam się darzy, patrząc dookoła na prezenty otrzymane od zaprzyjaźnionych firm i przyjaciół z okazji świąt ;-) 

Spojrzałam na niebo, wszędzie chmury. Ale w końcu znalazłam ten piękny jasny księżyc! Wysoko nade mną. Jak cudownie. Niech to światło i coraz dłuższy dzień zabierze nasze smutki i niech nam przyniesie wewnętrzny spokój. W tych smutkach zobaczmy ich przyczynę, zaakceptujmy ją i uwolnijmy. Trzeba iść dalej z jasnym sercem. Niech to światło da nam jasność myśli i odwagę do zmian na lepsze, niech przegoni wszystkie mroki, tak jak wiatr przegania chmury, które zasłaniają księżyc. Be the light!
Tą najdłuższą nocą zamykam ten rok. Niech odejdzie w spokoju. Dziękuję za niego, choć niektóre doświadczenia, jak nigdy wcześniej,  były pełne ogromnego i niespotykanego wcześniej bólu. Patrzę na zdjęcie taty i dalej nie wierzę w to, że go nie ma w fizycznej postaci. Czasami czuję, jakby wyjechał gdzieś bardzo daleko, tylko dlaczego się nie odzywa? Tak bardzo za nim tęsknię. Tak bardzo chciałabym wybrać numer jego telefonu i porozmawiać choć przez minutę, a pamiętam jak się „denerwowałam” kiedy jeszcze w sierpniu mówił, że chciałby, żebym dzwoniła codziennie. Czy on wiedział, że niedługo odejdzie? Czuł się coraz gorzej fizycznie. Jak to jest – wiedzieć, że się umiera? Czemu ja z nim o tym porządnie nie porozmawiałam? Nie chciałam mówić o śmierci, żeby tego nie przywołać – takie zaklinanie przyszłości :/. Cieszę się teraz bardzo, że powiedział mi w czerwcu, podczas pobytu w szpitalu, przy okazji mówienia o zbiórce pieniędzy zamiast kwiatków na pogrzebie, że się nie boi śmierci. Czy jak bym została wtedy w szpitalu, po jego zasłabnięciu w domu, i pilnowała do rana, żeby nie zdejmował maski z tlenem, to by żył dłużej? Co myślał, czego był świadomy, co chciałby powiedzieć, kiedy tak leżał pięć tygodni no OIOMie? Chcę wierzyć, że tak po prostu miało być.

Słowianie wierzyli, że w dzisiejszą noc przychodzą do nich zmarli. Palili dla nich ogniska. Ja zapaliłam świeczki. Przyjdź do mnie, Tatusiu.

To miały być wesołe Szczodre Gody, a wychodzą ze mnie mroki. Czas spać! Jutro będzie już jaśniej J

"Przed nami najdłuższa noc.
Noc jest czasem, gdy świadomość odkrywa najgłębsze tajemnice życia.
Oddaj się w pełni potężnym prądom świadomości i niech wola Twojego Serca zsynchronizuję się z wolą Duszy.
Dusza przemawia do nas w snach, a dzisiaj jedna z najgłębszych nocy.

Noc jest miejscem kreacji i z tej pustki wyłaniają się nieograniczone możliwości i inspiracje.
Zaufaj swojej Duszy i przyjmij jej marzenia, a wtedy otworzą się przed Tobą nowe, nieograniczone horyzonty i przypomnisz sobie swój cel z którym wyruszyłeś tu na Ziemie.
Patrz na znaki i stań się znów sobą.
Duchowym okiem oświeć niekorzystne procesy i zejdź na samo dno, aby dostrzec dary, jakie ze sobą niosą.
Wejdź w tę przestrzeń w stanie równowagi i harmonii.
Podziękuj za wszystko - to Twoje życie, zakończone lekcje. Teraz z wdzięcznością idź dalej, z góry dziękując za wszystkie sytuacje, które mają się jeszcze wydarzyć, wolny od lęku i osądzania oraz wyrokowania i czynienie założeń.
Wybierając to miejsce na ziemi i ten czas wiedziałeś, że masz miłość i moc stwórczą, która uzdrowi wszystko w tej przestrzeni. Niech ta noc przypomni Ci twoją moc..."

środa, 19 grudnia 2018

Dziś zachwyciłam się robieniem zakupów w nowej, i powiedziałabym luksusowej Biedronce przy obwodnicy. Było bardzo przyjemnie, dużo miejsca, mało ludzi, miła muzyka w tle, porządeczek, dużo towarów, których nie mogłam kupić w innych Biedronkach, np. cząber. Nie cierpię robienia zakupów w tego typu marketach, w ogóle nie lubię tego robić, ale tam, dzisiaj, było magicznie! ;-).Trochę mniej magicznie było w kolejce do kasy, ale co tam! Zakupiłam już większość tego, co mi potrzeba do wielkiego gotowania - buraki, kapustę, warzywa korzeniowe do sałatki, wina musujące do pracy na piątek, makarony soczewicowe i groszkowe (polecam!), i jutro, po szkolnej wigilii u Zuzi, zamierzam nastawić kapustę na bigos.

Żeby tak nie było przyziemnie to również zachwyciłam się fragmentem książki Osho "Życie jak podróż", w którym tak prostym i jasnym językiem wyjaśnił on o co chodzi, z tym życiem. Dostałam ją na firmowe mikołajki i chciałam dalej komuś podarować (wczoraj przeczytałam, że Osho dopuszczał się nadużyć na tle seksualnym, co mnie trochę zraziło), ale otworzyłam na chybił i trafił i zobaczyłam bardzo znamienny fragment o ego:

"Tak działa ego: zawsze chce tego, czego nie masz. A kiedy to zdobędziesz, przestaje Cię to interesować.
Bycie szczęśliwym jest możliwe tylko dzięki temu, co masz (apropo's moich wczorajszych przemyśleń). To, czego nie masz, nie uszczęśliwi Cię - może Cię jedynie unieszczęśliwić. Możesz być szczęśliwy tylko z powodu tego, co masz. A ego jest zainteresowane tym, czego nie masz.
Ego nie chce brać odpowiedzialności. Przerzuca ją na innych, a wraz z nią pozbawia Cię wolności. Pamiętaj - bycie odpowiedzialnym oznacza bycie wolnym. Przerzucanie na kogoś odpowiedzialności oznacza zniewolenie."

Proste, prawda?

Przeczytałam też taki taki bardzo mi bliski wywiad o żałobie. Inga Iwasiów napisała książkę po śmierci swojego ojca pt. "Umarł mi. Notatnik żałoby". Sprawdziłam, mają w bibliotece.




A ja uwielbiam tańczyć i zatracać się w tańcu!

wtorek, 18 grudnia 2018


Wydaje się, że wszystko jest ok, wszystko jest dobrze, impreza świąteczna w pracy, którą organizowałam, wyszła świetnie, wizyta naszego nowego szefa też wyszła świetnie (dlaczego nowo poznani ludzie (szef szefów!) w ciągu kilku godzin zwierzają mi się z całego życia?;-), w tym roku prezenty na firmowych mikołajkach idealnie trafione (nie przykładam do tego wagi, ale że tak mnie dobrze znają w firmie! ;-) - dostałam książki samorozwojowe, i choć ich treść już znam z innych książek, to zawsze warto sobie utrwalać dobre nawyki; doczekaliśmy się w końcu nowego, cudnie jeżdżącego i jeszcze lepiej grającego samochodu, więc oddaję się szaleńczym śpiewom przy głośnej muzyce w czasie jazdy; lajtowo podchodzę do przedświątecznych gotowań, ale………… wystarczy jedna piosenka, albo jedno spojrzenie na zdjęcie czy na nastrojowo migoczące świeczki i ogarnia mnie melancholia, tęsknota za tymi, których nie ma i za tym czego nie ma, i co mogło być inaczej,  i zaczynam „odpływać”…. Ta pora roku i te zimowe wieczory sprzyjają takim odpływom, ale ja tego nie chcę, bo mogę za bardzo odpłynąć i w efekcie cierpieć...  Znam już to z przeszłości. 

Spotkałam ostatnio dwóch facetów, którzy praktycznie żyją w innymi świecie, ciągle medytują, żyją tu i teraz, nie muszą pracować, tylko oddają się duchowym praktykom... Są  całkiem (pozytywnie) "odleciani". Jeden nawet uczestniczył w tzw. pobycie w ciemnościach, gdzie nie docierają żadne bodźce i ponoć świetnie się człowiek regeneruje (w ciemnościach wydziela się hormon wzrostu = młodości). Ciekawe to wszystko. Z drugiej strony w pracy na co dzień obserwuję wielkie rozdmuchane ego niektórych moich kolegów. Dwa skrajne sposoby życia. 

Dzisiaj odpisał Waldemar - energoterapeuta. Umówiliśmy się na po Świętach. Czuję ciekawość na równi ze strachem, co on tam u mnie wyczuje. Wiem, że może być bardzo emocjonalnie. Ale wierzę, że po tym oczyszczeniu będzie dobrze. 

Idę medytować i spać. 


poniedziałek, 17 grudnia 2018

Chyba nie mogłabym żyć bez muzyki! Bardzo cenię ciszę i się nią delektuję, ale piękne dźwięki i głos zawsze karmią moją duszę, ona się w nich pławi, a w ciele wzrasta wtedy poziom endorfin…... Nie pomyślałabym, że ten dzień skończy się tak cudownie. Dziękuję Ci Wszechświecie w postaci mojego brata i bratowej za bilety na koncert urodzinowy Radia RAM w wykonaniu Leszka Możdżera i przyjaciół. Coś przepięknego, niesamowity dźwięk instrumentów, najwspanialsze nagłośnienie ever, nastrojowe piosenki, cudowne utwory jazzowe, dużo miłości i piękne głosy Natalii Grosiak, Katarzyny Emose, Adrianny Styrcz i Fismolla (większości z nich nie znałam wcześniej). Oświetlenie i kolory zapierały dech w piersiach i bosko współgrały z muzyką. Ale to była wspaniała niespodzianka! :-).
Wcześniej cały dzień na nogach piekąc świątecznie ciasteczka, cztery rodzaje (część przepisów jest tutaj). Tylko ja wiem, jak bardzo mi nie chciało do tego zabierać, bo wiedziałam, że zajmie to bardzo dużo czasu. Byłam zła, sfrustrowana, ciasto się nie rozwałkowywało, trzeba było długo gnieść w rękach, żeby zmiękło – było z tym trochę zabawy. Dopiero po jakimś czasie wpadłam w medytację i już mi było dobrze. Maciągowa pisała, że robienie tych ciastek to medytacja.…Gnieciesz, wykrawasz, znowu gnieciesz, wykrawasz, kładziesz na blachę, dekorujesz… i od nowa. Niezła lekcja cierpliwości i bycie tu i teraz. A jakie pyszne wyszły! Najlepszy shortbread pod słońcem. Pierwszy raz zrobiłam też ciasteczka z masłem orzechowym i startą skórką pomarańczy – magia :-).


czwartek, 13 grudnia 2018

Znalazłam cudowny tekst!!! Szukałam w necie polskiej wersji, ale bezskutecznie (może sama przetłumaczę?). Ale angielska też potrafi wycisnąć łzy z oczu... ;-). Czytajmy to, powtarzajmy i uwierzmy w to!
Kochajmy się i siebie!

Autor Don Miguel Ruiz (znany z "Czterech umów")
"Prayer for Self-Love".
Today I accept myself as I am, without judging myself.
I accept my mind as it is, with all my emotions, all my hopes and dreams, my personality, my way of being unique.
I accept my body as it is, in all its beauty and perfection.
That the love I have to myself is so strong that I never reject myself or sabotage my happiness, freedom and love.
Now that each of my actions, my reactions, my thoughts and my emotions is based on love.
I increase my love for myself, until all the dream of my life is transformed and fear and drama give way to love and joy.
May the power of my love for me be strong enough to break all the lies I've been programmed to believe, everyone who made me believe I'm not up to it, not strong enough, not smart enough, and I won't make it.
May the power of my love for me be so strong that I no longer need to live my life in accordance with the opinion of others.
I have full confidence in my ability to make the choices I have to make.
Ready for my love for me I am no longer afraid to face any responsibility in my life, nor to any problem that I find the solution when it comes.
Whatever I want to accomplish, I will do it with the power of my love for myself.
From today, I love myself so much that I don't do anything against me anymore.
I can live my life by being myself and not by pretending to be someone else in order to please others.
I don't need the others to tell me good, because I know who I am.
Thanks to my love for me, I now take pleasure in the image of the mirror of myself.
Let a smile illuminate my face and increase my inner and external beauty.
I feel such love for me that my own presence is always a pleasure.
I love myself without judgment, because when I judge myself, it results in blame and guilt and then the need to punish me, so that I lose sight of my love.
I strengthen my will to forgive myself right now.
I cleanse my mind of any emotional poison and judgment in order to live in peace and love.
May my love for myself be the strength that changes the dream of my life!
I free myself from any conflict with others.
Armed with this new power in my heart, the power of self-love, I turn each of my relationships to start with the ones I have with myself.
I am happy to spend time with those who are dear to me and I forgive them any injustice still felt in me.
I love myself so much that I can forgive anyone who hurt me in my existence.
I have the courage to love my family and my friends without condition and to change my relationships in the most positive and print way of love.
I create new channels of communication in my relations so that there is no more war of power, no loser or winner.
I can work as a team, for love, for joy and for harmony.
My relationships with my family and friends are based on respect and joy, so that no longer feel the need to tell them how to think or behave.
My romantic relationships are the most wonderful.
Joy invades me every time I share my love with my partner.
I accept others as they are, without judgment, because when i reject them, I reject myself. And when I reject myself, they reject me.
Today I'm taking a fresh start.
I start my life on this day with the power of self-love.
I appreciate my life, I appreciate my relationships, I explore life, I take risks, I'm alive, I don't live in fear of love anymore.
I open my heart to love that is my birthright.
I become a master of gratitude, generosity and love so that I can enjoy all the creations forever.
Don Miguel Ruiz

środa, 12 grudnia 2018


Zastanawiam się, dlaczego ludzie tak bardzo starają się, żeby w tę parę świątecznych dni nadrobić wszystko to, czego nie robili przez cały rok. Dlaczego święta nie mogą być codziennie? Dlaczego z powodu tych kilku dni przez cały grudzień jest szczególnie tłoczno na ulicach i w sklepach, dosłownie wszędzie?. Grudzień jest czasem kiedy nasz organizm zwalnia swoje obroty, gdyż cała przyroda się zatrzymuje i wchodzi w stan hibernacji, a człowiek, jako część przyrody, również tego potrzebuje. W zamian, nie dość, że próbujemy sprostać wyśrubowanym obowiązkom w pracy, tak jak by to była normalna pora roku (czytaj z większa ilością światła/słońca) to jeszcze musimy nadprogramowo wziąć skądś siłę, żeby zrobić specjalne zakupy, stać całymi dniami w kuchni, dokładnie szorować całe mieszkanie czy wymyślać wymyślne prezenty, oczywiście najlepiej, żeby były trafione, bo niektórzy członkowie rodziny mogą mieć krzywe miny. A może ktoś chce wtedy wyjechać w dziką głusz, albo w ciepłe kraje, albo spędzić te parę dni z przyjaciółmi, którzy są dla nich bardziej rodzinną rodziną niż ich własna?

Takie mnie naszły refleksje po wielogodzinnym spędzaniu czasu w tramwajach na dojazdach do i z pracy, noszeniu zakupów (też do pracy!) bez samochodu, padaniu bez sił na kanapie po docieraniu do domu w ciemnościach i zimnie oraz w reakcji na pomysły mojego szefa co do atrakcji w czasie świątecznego spotkania w firmie. 

Ja chcę mieć święta codziennie, a nie tylko w święta!!! W tym czasie największej ciemności potrzebuję odpocząć, wyspać się, zregenerować, zwolnić i nie robić niczego pod presją! A codziennie pracuję nad sobą, swoim zachowaniem i samopoczuciem tak, żeby święta były przez cały rok.  I tego wszystkim życzę :-) 

niedziela, 9 grudnia 2018

Takie cudne kwiatki mam na parapecie w kuchni! Zachwycam się nimi codziennie w tej ciemnej i chłodnej aurze :-). Po prostu cudo!

Dziś ćwiczyliśmy komunikację. Tzn. najpierw takie prawdziwe słuchanie. Na drugich zajęciach też było o komunikacji, a raczej o empatyzującym słuchaniu (jako jednym z elementów idei Design Thinking). Mamy za zadanie przeprowadzić wywiad z całkiem nieznajomą osobą i wysłuchać jej problemów (w konkretny sposób). To na pewno będzie ciekawe doświadczenie. Potem na FB zobaczyłam, że mój znajomy Amerykanin, który przyjechał do Wrocławia na Akademię Ekonomiczną, aby wykładać na studiach MB, też dzisiaj robił ze studentami Design Thinking!

Podczas zajęć czułam wdzięczność. To jest niesamowite jak nagle, w ciągu dnia, tak naturalnie przychodzi to uczucie :-). Kiedyś tak nie było. Doceniam to bardzo i jestem za to wdzięczna.
Potem czułam wielką wdzięczność za pyszne wegańskie jedzenie w "Wilku Sytym", które uwielbiam.

Wieczorem porozmawiałam dłużej z Dobrusią i odkopałam przy okazji moją wiedzę ajurwedyjską.

Wstawiam fajne ćwiczenie i idę spać, żeby mieć siłę ugotować jutro rano buraczki z adżłanem i wziąć je ze sobą do pracy:-).

sobota, 8 grudnia 2018




Jestem po całym dniu zajęć w szkole trenerów. Czuję się „przeorana”. Dużo w tej szkole jest poznawania siebie, bardzo dużo. Bo nim się będzie pracowało z ludźmi, to trzeba popracować z samym sobą, aby być w zgodzie ze sobą i życiem. Bo przecież nie możesz dać innym tego, czego sam nie masz, nie sprawisz, że ktoś będzie szczęśliwy, jeśli Ty nie będziesz.  

Wszystkie przerabiane tematy są super ciekawe i dają wgląd w siebie i w innych. Nie jest tak łatwo określić kim się jest i co się umie. Poza tym cały dzień walczyłam z sennością (chyba przez wiatr, który mnie w nocy obudził), a na technikach relaksacyjnych nawet odleciałam na chwilę ;). Zgadałam się też z dziewczynami na temat sprawdzonych bioenergoterapeutów, oczyszczania z obcych energii, z "doczepionych” dusz innych osób, które bardzo obciążają i któraś nawet zasugerowała, że może ja „niosę” duszę mojego taty? Coś w tym może być… W czwartek pracowałam z domu, byłam w nim sama, i tak to najpierw wyglądało, że nagle wszystko do mnie wróciło, choroba i cierpienie taty, ostatnie momenty, kiedy można było z nim porozmawiać, długi pobyt na OIOMIe i śmierć… wpadłam w totalny smutek i totalnie zalałam się łzami… Ach, ciężki to był dzień….   Ale jutro obudzę się z wdzięcznym sercem i to ok. 6.30 rano ;-) - zajęcia zaczynają się o 8:00.

Wysyłam całemu światu same cudowności!     

wtorek, 4 grudnia 2018

Dziś wieczorem Janusz Radek uratował mi cały dzień, a nawet dwa dni! A nawet może jutrzejszy, więc będą trzy :-). Muzyka łagodzi obyczaje!

Jestem tak zalatana, że nie miałam siły iść na ten koncert (tak to jest, jak bilety kupuje się długo przed koncertem!). Wróciliśmy późno do domu i nastrój miałam typowo kocykowo-łóżkowy. Miałam dość zimna, ciemności, zmęczenia, przyklepanej fryzury od czapki, noszenia termosów i książek w torbie, problemów moich kolegów, zbliżającego się firmowego spotkania świątecznego, które organizuję, szaleństwa w pracy, stania w korkach, powolnego jeżdżenia tramwajami, kiedy czas goni....... Ach, mogłabym tak narzekać i narzekać! ;-)

Na szczęście istnieje Janusz. Cudowny Janusz ze swoją wrażliwością na poezję, ze swoim niesamowitym poczuciem humoru pomiędzy piosenkami i jeszcze bardziej niesamowitą skalą głosu oraz piękną oprawą świetlną podczas koncertu. Dzięki niemu uśmiech i dobry nastrój powróciły do mnie :-). To już był szósty raz! 

Wdzięczność, wdzięczność i jeszcze raz wdzięczność! A teraz pod kołderkę :-)








sobota, 1 grudnia 2018


Witaj grudniu!

Czaruję Cię eterycznymi zapachami pomarańczy, mandarynki, rozmarynu, słodkiej odmiany trawy cytrynowej, ciepłym światłem świec i aromatyczną herbatą z kardamonem, cynamonem, goździkami, cytryną i miodem. Karmię swoją duszę wzruszającymi tekstami o bliskości, domowym cieple i czarowaniu zimy pochodzącymi ze „Smaku Świąt” Agnieszki Maciąg i przypominającymi mi czasy, kiedy czas płynął wolno, a ja mogłam realizować się twórczo i zanurzać w tym bez myślenia, co tu jeszcze jest do zrobienia i czy zdążę przed nocą. Napawam swoje oczy i kubki smakowe przepisami, nie tylko świątecznymi, ale przede wszystkim odpowiednimi na zimę, pysznymi aromatycznymi i rozgrzewającymi napojami, daniami z buraczków, sycącymi zupami i ciasteczkami.

Zrobiłam sobie dzisiaj luźny dzień, bez pośpiechu i wychodzenia z domu, z porannymi ćwiczeniami, mantrami i książkami psychologicznymi na kanapie. Trochę pogotowałam i posprzątałam, i trochę mnie ciągnęło, żeby całkowicie oddać się sprzątaniu, tzn. wyrzuceniu połowy rzeczy, które zagracają naszą niezbyt dużą przestrzeń, ale się postrzymałam;). Delektowałam się przebywaniem z rodzinką, przytulaniami i całusami. Miałam zrobić o wiele więcej i teraz, kiedy już jest ta godzina, zaczynają mnie nachodzić moje dobrze mi znane myśli, że z wszystkim będę musiała zdążyć jutro, a nie chcę się stresować. Muszę zrobić coś do pracy, pojechać na chwilę do miasta i jeszcze tłumaczenie. Chcę też opracować lektury do szkoły trenerów, te dwie jedyne, które udało mi się przeczytać w całości (z 25-ciu!). Niedługo oddaję je do biblioteki. Marzę o tym, żeby nie być zawaloną tymi wszystkimi książkami naraz, patrzę na te, które stoją od lat nieruszone, czekające na przeczytanie. Nie jestem w stanie ani ich przeczytać, ani się ich pozbyć. Marzę o tym, żeby czytanie było moim życiem, tak jak kiedyś, a nie wyrywaniem chwil z codzienności. Ale i tak czuję się szczęściarą. Kiedyś mój umysł był tak strasznie rozproszony i pędził tylko jak najszybciej do przodu, wykonując kolejne zadania jak automat, bez zatrzymania, że nawet nie zauważałam początku grudnia i budziłam się dopiero na święta.

Przeczytałam „Jak przestać się martwić i zacząć żyć” Dale’a Carnegie i „Listy od przyjaciela” Anthony Robbinsa. To takie motywacyjne lektury, ktoś może powiedzieć, że typowo amerykańskie, ale akurat te dwie książki zawierają tak „życiowe” narzędzia do poprawienia swojego nastroju, że są godne polecenia. Napisane bardzo przystępnie i współcześnie, najważniejsze wskazówki są jasno podsumowane na końcu każdego rozdziału lub wytłuszczonym drukiem. Szczególnie polecam „Listy od przyjaciela” – świetnie wydane z twardą oprawą, na ładnym papierze i przyjazną czcionką wyglądają jak mały ładny tomik. Bardzo ciekawa jest wskazówka zamieniania słów na bardziej łagodne, pozytywne, podnoszące energię i zmieniające chemię w mózgu, np. „jestem zły” zamieniam na „jestem rozczarowany”, „jestem przygnębiony” na „wyciszam się, „jestem zakłopotany” na „jestem ostrożny”, „niepowodzenie” – „nauczka”, „miałem szczęście” – „to prawdziwe błogosławieństwo”, „nieźle – „wspaniale”, „szybki” – „tryskający energią”, itp. J  

„Żaden człowiek ani żadne rozczarowanie nie jest warte, aby odebrać sobie życie. Zawsze warto jest żyć, bo zawsze znajdą się w naszym życiu rzeczy, za które powinniśmy być mu wdzięczni”

A Dale Carnegie cytuje takie wspaniałe wskazówki z tekstu Sibyl F. Partridge:

WŁAŚNIE DZIŚ

1. Właśnie dziś będę szczęśliwy. (…) Szczęście przychodzi z wewnątrz. Nie zależy od czynników zewnętrznych.

2. Właśnie dziś spróbuję dostosować się do tego, co jest, zamiast usiłować dostosować wszystko wokół do moich własnych życzeń. Przyjmę swoją rodzinę, pracę i los takimi, jakie są, i dopasuję się do nich.

3. Właśnie dziś zadbam o swoje ciało. Będę je gimnastykować, dbać o nie i pielęgnować, nie nadużyję go ani nie zaniedbam, aby stało się perfekcyjnym mechanizmem pracującym dla mnie.

4. Właśnie dziś zadbam o swój umysł. Nauczę się czegoś pożytecznego. Nie będę umysłowym leniem. Przeczytam coś, co wymaga wysiłku i koncentracji.

5. Właśnie dziś na trzy sposoby będę ćwiczyć mego ducha: Zrobię dla kogoś coś dobrego i nie pozwolę, aby odkrył, że to ja. Zrobię co najmniej dwie rzeczy, których nie chcę robić (…).

6. Właśnie dziś będę miły, Będę wyglądał najlepiej, jak potrafię, będę mówił powoli, działał uprzejmie, nie będę szczędził pochwał i nie będę niczego krytykował ani nikogo za nic winił: nie będę próbował ulepszać i uczyć innych.

7. Właśnie dziś spróbuję żyć tylko dzisiejszym dniem i nie będę usiłował rozwiązywać wszystkich życiowych problemów na raz. (…)

8. Właśnie dziś będę działał planowo. Napiszę, co chcę robić w ciągu każdej godziny. (…) Pozbędę się dwóch wad gorszych niż plagi: pośpiechu i niezdecydowania.

9. Właśnie dziś poświęcę pół godziny tylko na wypoczynek. (…)

10. Właśnie dziś nie będę się bał być szczęśliwy, cieszyć się tym, co piękne, kochać i wierzyć, że ci, których kocham, też mnie kochają.

Udało mi się wykonać 6 z tych punktów. Jeszcze trochę pracy przede mną. A jak u Ciebie?