Polecam dwa piękne filmy: "Mary Poppins powraca" i "Narodziny gwiazdy". Spędziliśmy fajny rodzinny czas z jednym dodatkowym członkiem rodziny - miłym wieloletnim przyjacielem Natalii :-). Nie chciałam oglądać dramatów, chciałam doświadczyć pozytywnych uczuć, więc wybraliśmy te filmy. "Mary Poppins" zachwyca muzyką orkiestrową, która jest świetna, piękna, nastraja optymistycznie, i aż chce się tańczyć. Język też jest cudowny. Historia może trochę naiwna, ale bardzo, bardzo pozytywna. W zasadzie, zamiast czytania przeróżnej maści poradników "jak żyć", wystarczy obejrzeć ten film i uważnie posłuchać tego, o czym śpiewa latarnik Jack.
A zakończenie jest niesamowicie szczęśliwe - główni bohaterowie wybierają sobie w parku na jarmarku odpowiedni balon i zaczynają frunąć po niebieskim niebie, śpiewając radosną piosenkę :).
W drugim filmie też była cudna muzyka i słowa piosenek, był piękny, ale smutny... Przepiękne uczucie i niszczycielska siła uzależnień, które tak często dotykają wrażliwe osoby, które jeszcze do tego zostały dotkliwie okaleczone w dzieciństwie. Bradley grał niesamowicie. Lady Gaga też. Kiedy film wszedł na ekrany, uznałam, że będzie zbyt komercyjny. Ależ się myliłam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz