wtorek, 18 grudnia 2018


Wydaje się, że wszystko jest ok, wszystko jest dobrze, impreza świąteczna w pracy, którą organizowałam, wyszła świetnie, wizyta naszego nowego szefa też wyszła świetnie (dlaczego nowo poznani ludzie (szef szefów!) w ciągu kilku godzin zwierzają mi się z całego życia?;-), w tym roku prezenty na firmowych mikołajkach idealnie trafione (nie przykładam do tego wagi, ale że tak mnie dobrze znają w firmie! ;-) - dostałam książki samorozwojowe, i choć ich treść już znam z innych książek, to zawsze warto sobie utrwalać dobre nawyki; doczekaliśmy się w końcu nowego, cudnie jeżdżącego i jeszcze lepiej grającego samochodu, więc oddaję się szaleńczym śpiewom przy głośnej muzyce w czasie jazdy; lajtowo podchodzę do przedświątecznych gotowań, ale………… wystarczy jedna piosenka, albo jedno spojrzenie na zdjęcie czy na nastrojowo migoczące świeczki i ogarnia mnie melancholia, tęsknota za tymi, których nie ma i za tym czego nie ma, i co mogło być inaczej,  i zaczynam „odpływać”…. Ta pora roku i te zimowe wieczory sprzyjają takim odpływom, ale ja tego nie chcę, bo mogę za bardzo odpłynąć i w efekcie cierpieć...  Znam już to z przeszłości. 

Spotkałam ostatnio dwóch facetów, którzy praktycznie żyją w innymi świecie, ciągle medytują, żyją tu i teraz, nie muszą pracować, tylko oddają się duchowym praktykom... Są  całkiem (pozytywnie) "odleciani". Jeden nawet uczestniczył w tzw. pobycie w ciemnościach, gdzie nie docierają żadne bodźce i ponoć świetnie się człowiek regeneruje (w ciemnościach wydziela się hormon wzrostu = młodości). Ciekawe to wszystko. Z drugiej strony w pracy na co dzień obserwuję wielkie rozdmuchane ego niektórych moich kolegów. Dwa skrajne sposoby życia. 

Dzisiaj odpisał Waldemar - energoterapeuta. Umówiliśmy się na po Świętach. Czuję ciekawość na równi ze strachem, co on tam u mnie wyczuje. Wiem, że może być bardzo emocjonalnie. Ale wierzę, że po tym oczyszczeniu będzie dobrze. 

Idę medytować i spać. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz