Czuję się jakbym żyła w matrixie.
To czego dzisiaj doświadczyłam na
zebraniu klasowym w sprawie pozostawienia siódmych klas w dotychczasowej szkole to chyba jedno z najbardziej negatywnych wydarzeń w
moim życiu i niesamowity przykład manipulowania ludźmi. Przez dwa miesiące rodzice byli
karmieni wizją przedstawioną przez panią dyrektor, że nie jest to możliwe i
niestety w to uwierzyli. Nawet zostali zmuszeni do wybrania obcej placówki, w
której ich dzieci miałyby kontynuować siódmą i ósmą klasę. Kiedy teraz okazało
się, że dzieci mogą zostać w swojej szkole, pani wychowawczyni roztoczyła tak
czarną wizję warunków, w których dzieci będą się uczyć, jeśli zostaną, i
zrobiła to w sposób tak strasznie jednostronny (zostanie w tej szkole będzie
niekorzystne, a przejście do obcej placówki będzie korzystne), że oczywiście
większość rodziców jej uwierzyła, a wahający się dołączyli do tłumu. Pomimo tego, że nie wszystko, co mówiła jest zgodne z prawdą i pomimo tego, że wysłanie dziecka do obcej placówki wiąże się z większą liczbą niewiadomych, niż
pozostawienie dziecka w swojej szkole. Co więcej, Ci co na zebraniu byli
zdecydowani zostać w szkole, w ciągu dwóch godzin po zebraniu zmienili swoje
zdanie i poszli za większością. Ci sami, którzy tak bardzo walczyli, żeby
zostać.
Jestem porażona tym, jak bardzo
łatwo ludzie wierzą, że to, co jest opisywane negatywnie, takie będzie i jak bardzo
łatwo poddają się propagandzie i nieprawdzie. Tak łatwo jest zmanipulować
człowiekiem grając na jego emocjach (zresztą widać to w obecnej sytuacji politycznej)! Jest mi niezmiernie
przykro, że pani wychowawczyni tak strasznie chce się pozbyć swojej klasy – nie
życzę jej dzieciom takich wychowawców! Jeszcze bardziej przykro jest mi z
powodu całościowej postawy pani dyrektor, która od samego początku za wszelką
cenę chciała się pozbyć tych dzieci (i dopięła swego celu), będąc jednocześnie
osobą aktywną i znaną w kręgach religijno-kościelnych, które wyznają chrześcijańskie
wartości miłosierdzia, dobroci, uczciwości, praworządności, itp. Nie mogę wyjść
z podziwu, jak sprytnie to wszystko
sobie wymyśliła: zgodzi się, żeby dzieci zostały, ale przedstawi to rodzicom w
taki sposób, że nikomu nie będzie się chciało zostać w tej szkole. Na
domiar wszystkiego organizuje drzwi otwarte szkoły dla potencjalnych nowych
uczniów klas pierwszych, kiedy szkoła pęka w szwach i nie ma miejsca dla klas
siódmych!!!
Czuję się dziwnie będąc w
mniejszej mniejszości. Bardzo dziwnie i bardzo smutno. Czuję się dotknięta
zachowaniem dyrektorki i wychowawczyni, bo po prostu jest mi bardzo szkoda mojego
dziecka. Ale w głębi duszy wiem, że dobrze zdecydowałam (a z podejmowaniem
decyzji nie jest u mnie łatwo).
Wszechświat też mnie wspiera, bo po tym
zebraniu natknęłam się w internecie na takie słowa (pod kątem rozwoju
osobistego, ale tu pasują jak ulał do mojej obecnej sytuacji szkolnej):
1.
Przestań ograniczać siebie poziomem świadomości
innych.
2.
Przestań czekać na to, że samo się coś zmieni.
3.
Przestań liczyć na to, że będzie łatwo.
4.
Przestań żyć pomysłami innych na Twoje (w tym
wypadku: mojego dziecka) życie.
5.
Przestań pozwalać innym wchodzić sobie na głowę.
6.
Przestań udawać, że czegoś nie czujesz.
7.
Przestań się poddawać, gdy Ci nie wyjdzie.
Miałam nie narzekać. Ale jak się człowiek wygada, to ponoć jest łatwiej. Wracając do domu czekałam bardzo długo korku, aż samochód po wypadku zostanie załadowany na lawetę. Ten samochód był w zasadzie całkowicie zniszczony (zgnieciony) - pierwszy raz widziałam coś takiego. Drugi samochód leżał w rowie. Egipskie ciemności, ślisko, taki widok i bardzo późno.
Czy kiedykolwiek moje życie będzie mniej "ekscytujące"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz