Każdy powód jest dobry do celebrowania życia J. Skończyłam dziś moją
tlenoterapię w komorze hiperbarycznej. Nie wiadomo, czy pomoże, czy nie, ale na
pewno nie zaszkodzi i bardzo się cieszę, że mieszkam w dużym mieście, bo dzięki
temu miałam możliwość skorzystania z takiego leczenia, bez konieczności codziennego
dojeżdżania z daleka. Cieszmy się tym, co mamy!
Po skończonym zabiegu musieliśmy coś załatwić w pobliskim centrum handlowym, a że jest tam przytulna kafejka „Gigi”, to nie mogliśmy się w niej nie zatrzymać…. W
końcu było co świętować! Wprawdzie wcześniej w komorze czytałam o detoksie
cukrowym, nabiałowym i glutenowym, ale nie mogłam się oprzeć przepysznym drożdżówkom
z malinową konfiturą i musem czekoladowym w środku J . A co tam, raz się żyje!
Nawet ajurweda pozwala na takie przyjemności, jeśli mają miejsce raz na jakiś
czas, i są rytuałem J.
Specjalnie do zdjęcia położyłam „Urodę życia”, nie dlatego, żeby ją reklamować, ale dlatego że życie jest piękne! Buzia mi
się sama układała w uśmiech pijąc imbirową-pomarańczową herbatkę (z konfiturą z
róży!) i delektując się rozpływającą się w ustach bułką…. Ten właśnie moment,
ta dana chwila – całkowicie się w niej zanurzyłam i odczuwałam ją wszystkimi
zmysłami…. Cudo…
Jako że niebo zrobiło się niebieskie i wyszło cudowne
słońce, to poszliśmy z Zuzią na spacer do „naszego” pobliskiego lasu. Tam
doznałam takiego samego szczęścia, jak w kawiarni. Uwielbiam spacery po lesie,
uwielbiam podnieść głowę do góry i wpatrywać się w wierzchołki drzew! Antystresowe,
antydepresyjne, uspokajające i lecznicze działanie lasu zostało zbadane i
udowodnione. Ja nawet bez badań w to wierzę, gdyż odczuwam to na własnej
skórze, nawet w zimie, gdy drzewa nie są zielone. Jestem za to niesamowicie
wdzięczna. Niedowiarkom i nie tylko polecam cudowną książkę „Uzdrawiająca moc lasu” i „Sekretne życie drzew”. Pierwsza książka może być również traktowana
jako poradnik, gdyż przedstawia konkretne „ćwiczenia” i sposoby, które nauczą
nas czerpać maksymalne korzyści z przebywania w lesie.
Wieczorem musiałam pojechać do Rynku w ramach walki o pozostawienie
klasy Zuzi w dotychczasowej szkole podstawowej (7 i 8 klasa). Nigdy, ale to
nigdy nie myślałam, że będę uczestniczyć w partyjnym spotkaniu noworocznym. Całą sobą nie chciałam tam jechać, ale czego się nie robi dla dobra
własnych dzieci. Na szczęście nie byłam tam sama, ale z innymi mamami. Zostałyśmy
skierowane do odpowiedniego departamentu, gdzie wysłałyśmy już pisma (bez
odpowiedzi!), i jutro będziemy tam „czyhać” na odpowiednią osobę. Uchwała
podziału szkół ma być głosowana w ten czwartek, czego dowiedziałyśmy się na tym
spotkaniu.
Przy okazji przeszłam się trochę po pięknym wrocławskim Rynku!
Mój bratanek też tam był i dzielnie kwestował na WOŚP.
Kasiu, jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńPowodzenia w wydziale edukacji :)
Dziękuję :-*
Usuń