niedziela, 15 stycznia 2017

Każdy powód jest dobry do celebrowania życia J. Skończyłam dziś moją tlenoterapię w komorze hiperbarycznej. Nie wiadomo, czy pomoże, czy nie, ale na pewno nie zaszkodzi i bardzo się cieszę, że mieszkam w dużym mieście, bo dzięki temu miałam możliwość skorzystania z takiego leczenia, bez konieczności codziennego dojeżdżania z daleka. Cieszmy się tym, co mamy!
                         

Po skończonym zabiegu musieliśmy coś załatwić w pobliskim centrum handlowym, a że jest tam przytulna kafejka „Gigi”, to nie mogliśmy się w niej nie zatrzymać…. W końcu było co świętować! Wprawdzie wcześniej w komorze czytałam o detoksie cukrowym, nabiałowym i glutenowym, ale nie mogłam się oprzeć przepysznym drożdżówkom z malinową konfiturą i musem czekoladowym w środku J . A co tam, raz się żyje! Nawet ajurweda pozwala na takie przyjemności, jeśli mają miejsce raz na jakiś czas, i są rytuałem J. Specjalnie do zdjęcia położyłam „Urodę życia”, nie dlatego, żeby ją reklamować, ale dlatego że życie jest piękne! Buzia mi się sama układała w uśmiech pijąc imbirową-pomarańczową herbatkę (z konfiturą z róży!) i delektując się rozpływającą się w ustach bułką…. Ten właśnie moment, ta dana chwila – całkowicie się w niej zanurzyłam i odczuwałam ją wszystkimi zmysłami…. Cudo…


Jako że niebo zrobiło się niebieskie i wyszło cudowne słońce, to poszliśmy z Zuzią na spacer do „naszego” pobliskiego lasu. Tam doznałam takiego samego szczęścia, jak w kawiarni. Uwielbiam spacery po lesie, uwielbiam podnieść głowę do góry i wpatrywać się w wierzchołki drzew! Antystresowe, antydepresyjne, uspokajające i lecznicze działanie lasu zostało zbadane i udowodnione. Ja nawet bez badań w to wierzę, gdyż odczuwam to na własnej skórze, nawet w zimie, gdy drzewa nie są zielone. Jestem za to niesamowicie wdzięczna. Niedowiarkom i nie tylko polecam cudowną książkę „Uzdrawiająca moc lasu” i „Sekretne życie drzew”. Pierwsza książka może być również traktowana jako poradnik, gdyż przedstawia konkretne „ćwiczenia” i sposoby, które nauczą nas czerpać maksymalne korzyści z przebywania w lesie.



Wieczorem musiałam pojechać do Rynku w ramach walki o pozostawienie klasy Zuzi w dotychczasowej szkole podstawowej (7 i 8 klasa). Nigdy, ale to nigdy nie myślałam, że będę uczestniczyć w partyjnym spotkaniu noworocznym. Całą sobą nie chciałam tam jechać, ale czego się nie robi dla dobra własnych dzieci. Na szczęście nie byłam tam sama, ale z innymi mamami. Zostałyśmy skierowane do odpowiedniego departamentu, gdzie wysłałyśmy już pisma (bez odpowiedzi!), i jutro będziemy tam „czyhać” na odpowiednią osobę. Uchwała podziału szkół ma być głosowana w ten czwartek, czego dowiedziałyśmy się na tym spotkaniu.

Przy okazji przeszłam się trochę po pięknym wrocławskim Rynku!








Mój bratanek też tam był i dzielnie kwestował na WOŚP.


2 komentarze: