wtorek, 17 stycznia 2017

Dzień jak co dzień, wypełniony małymi i dużymi zdarzeniami. 

Kontrolna wizyta z dzieckiem u lekarza nefrologa, który używał bardzo fachowych terminów, jak z medycznej encyklopedii. Dobrze, że w szkole interesowałam się biologią ;-). 

Praca – dużo pracy, ale cieszę się, że potrafiłam się skupić i wykonać „kawał dobrej roboty”.  

Przyjaciel Rob z Anglii, a już od dawna z Torunia, udostępnił online zdjęcia niezwykłej historii życia swoich rodziców i swojego dzieciństwa - oglądałam je z zapartym tchem, bo historia jak z filmu! (ojciec botanik, urodzony na początku XX wieku - zbadał i nazwał florę połowy Afryki). 

Pyszna włoska pizza, pierwszy raz z "Novecento". 

Gorąca, grejpfrutowo-pomarańczowa kąpiel w czerwonych i pomarańczowych pachnących kryształkach soli i szybko przeczytany ciekawy artykuł, o koncepcji szkolnego tutoringu i o tym, jaka powinna być współczesna szkoła – przede wszystkim oparta na wzajemnym szacunku.

Angielski z Zuzią i marzenia o wyjeździe do ciepłych krajów. 

I na koniec – trzy nowe komentarze na moim blogu! Czegóż chcieć więcej! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz