czwartek, 26 stycznia 2017


Przegraliśmy.

Uczniowie pięciu szóstych klas zostaną rozdzieleni do trzech różnych placówek - byłych gimnazjów, gdzie w ciągu dwóch lat obcy i zmieniający się nauczyciele będą ich przygotowywać do egzaminu kończącego edukację w szkole podstawowej w organizacyjnym chaosie, w nowej nieznanej podstawie programowej, wraz ze starszymi gimnazjalistami. Uczniowie zostaną usunięci ze szkoły, w której spędzili 7 lat (od zerówki) w pięknych salach (remontowanych i doposażanych przez ich rodziców), z wieloma udogodnieniami, stołówką, możliwością realizacji wielu projektów edukacyjnych, uczestnictwa w chórze w ramach akcji Śpiewający Wrocław i Polska, z kolegami i nauczycielami, których znają i w budynku, w którym czują się bardzo bezpiecznie.

Przegraliśmy w walce o dobro dzieci.
Przegraliśmy o to, co im się ustawowo należy.
Przegraliśmy z Systemem i manipulacją.
Przegraliśmy z osobą, która tworzy swój wizerunek jako osoba święta i praworządna, a w rzeczywistości jest kłamcą i manipulatorką.
Przegraliśmy z rodzicami, którzy dali się zmanipulować, wierząc ślepo w kłamstwa serwowane im przez dyrektorkę szkoły i „wychowawczynię”.
Mam wyrzuty jako matka, że nie zapewniłam swojemu dziecku tego, co byłoby dla niego najlepsze w tej reformie edukacji.

Ale wygraliśmy – zyskaliśmy życiową lekcję dla naszych dzieci, pokazaliśmy im, że mamy kręgosłup moralny, że mamy wartości, że walczymy, kiedy uważamy, że powinniśmy walczyć. Ta lekcja nauczyła ich też tego, że życie nie jest sprawiedliwe i nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli, żeby było. Że mogą wtedy walczyć i bronić swoich wartości, albo być biernym i nieświadomie podążać za zmanipulowanym tłumem.

Zyskaliśmy godziny szczerych i bardzo bliskich rozmów z naszymi dziećmi, cudownie pogłębiliśmy relacje z nimi i dzięki temu daliśmy im ponowne zapewnienie, że mogą na nas liczyć bez względu na to, co się będzie w życiu działo. Pokazaliśmy im, że jesteśmy rodziną, która wspiera się i daje sobie oparcie bez względu na sytuację.

Zyskałam lekcję, że smutek, lęk, złość nie pojawiają się po to, aby je „przezwyciężać” i że nie można ich kontrolować ani odrzucić.

Zyskałam głębsze poznanie siebie i odwagę cywilną.

Zyskałam jeszcze większe docenienie normalności, którą mam wokół siebie - rodziny, przyjaciół współpracowników i ich dobrych słów. Usłyszeliśmy m.in. „Nic nie dzieje się bez przyczyny. Przekujcie tę porażkę w sukces”. „Najwyraźniej Bóg, Siła Wyższa, Wszechświat tak chce”.


Wiem, że ta sytuacja to nie jest „koniec świata” i ludzie doświadczają większych niegodziwości i niesprawiedliwości w życiu. Tylko tak niezmiernie boli, że to ci najsłabsi - dzieci, są ofiarami układów między dorosłymi.  

3 komentarze:

  1. 25 grudnia Ci się zagubił? :)
    A co ja się wszystko nie udaje? I nie mam na myśli ciasta, tylko ogólny byt - ludzie wokół, sprawy, plany lub oczekiwania?
    Niektórzy mówią , że nie powinno się mieć oczekiwań.. Pewnie mają rację. Ale nie sądzę, żeby wszechświat miał tu coś do gadania. Coś w nas?
    D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba 25 stycznia;-)... Nie miałam juz siły pisać... napisałam wtedy inne pisma w sprawie szkoły...
    Ja nie miałam żadnych oczekiwań. Te dzieci miały po prostu zostać w tej szkole z zasady.
    Po raz kolejny w tym tygodniu zadaję sobie pytanie: jak żyć? Jak ma żyć osoba wrażliwa, empatyczna, wierząca w sprawiedliwość, naiwna w tym dobrym znaczeniu, jak ma żyć w świecie, które wyznaje przeciwne wartości i większość z nich jest negatywna. Jak żyć, kiedy za Ciebie decyduje SYSTEM, własne interesy, fałsz, kłamstwa, kumoterstwo, itp?
    Jak wybierać (np. nową szkołę), podejmować decyzje, kiedy człowiek jest zmuszony do tego wyboru?

    Modlę się, jestem wdzięczna, rozsiewam dobro, pomagam, śpiewam mantry, czytam, szukam, próbuję medytować, próbuję zrozumieć argumenty innych, powody ich działań, współodczuwam i.... i nic. Kiedy zderzam się z Systemem jestem bezsilna. Może faktycznie masz rację, że to jest coś w nas? We mnie?
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, styczeń :)
      Hmm.. W nas. Bo w innych jest co innego. Dlatego niektórym łatwiej, a innym jeszcze ciężej. Niektórym się udaje zrozumieć podstawową buddyjską zasadę - widzieć wszystko pustym. Co w tłumaczeniu na 'świecki' język może być nabraniem dystansu. Zdaje się, że to wymaga wieloletnich ćwiczeń :). W rzeczywistości naszej obecnej - niech będzie, że to system - nie sposób się całkowicie odciąć od niej. Tzn. nie każdy potrafi, bo... widzi, słyszy. Wielu ludzi nie widzi po prostu i jest im fajnie.Albo widzi tylko to co ich bezpośrednio dotyka [podwyżka za prąd] i jest im mniej fajnie, ale nie cierpią 'za ludzkość'. Chyba jednak lepiej skazać się na bezsilność, ale pozostać a dużą wrażliwością. I sprzeciwiać gdzie się da, nie traktując porażki osobiście? No, próbować ;)
      Może dam Ci coś do poczytania ? :)
      miłego wieczoru mimo wszystko ..

      Usuń