sobota, 28 stycznia 2017

Ten moment, kiedy budzisz się i nie masz jeszcze natłoku myśli w głowie – uwielbiam to uczucie! Pusty umysł i czyste istnienie. Ale za chwilę wraca wszystko, z czym kładłaś się do łóżka poprzedniego wieczoru. Do mnie wróciła szkoła, dyrektorka, Zuzia i jej przejście do nowej szkoły. Pod prysznicem układałam sobie w głowie, co napiszę dyrektorce, żeby nie myślała, że tak łatwo jej się udało wszystkich omamić. Pod prysznicem przychodzą do mnie najlepsze pomysły;-). Przelałam to potem na papier (tzn. email), wyrzuciłam cały żal, smutek i rozczarowanie jej osobą i jej decyzją, po napisaniu tego odeszłam od biurka do drugiego pokoju i skupiłam się na obiedzie – i za chwilę zrobiło mi się psychicznie lepiej. Bardzo wyraźnie poczułam dystans, tak jakbym uniosła się ponad te wszystkie machlojki, i to, że nie ma sensu dalej walczyć, że nie da się już niczego zmienić. Nie raz czytałam o tym, że w podobnych sytuacjach dobrze jest napisać list, wyrzucić z siebie wszystko i… go nie wysyłać. Mogłabym go wysłać i może to kiedyś zrobię, ale moja empatia mówi mi, że nie czułabym się z tym dobrze – ja po prostu nie umiem rozsiewać negatywnej energii. Nie jestem osobą konfliktową, nie umiem i nie lubię się kłócić. W tej walce wykorzystaliśmy już wszystkie pokojowe środki, jedyne co byśmy mogli zrobić, to poinformować "Fakt" i "Superexpress", ale to by było ponad moje siły. Cała ta sytuacja pochłaniała bardzo dużo moich zasobów energetycznych i czasowych potrzebnych do codziennego funkcjonowania, jak również nie mogłam się na niczym innym skupić. Wszyscy dookoła radzili mi, żeby „odpuścić”.


Dziś było piękne słońce, zamiast jogi stretching (w zastępstwie), a po południu warsztaty z serii „Jak dbać o kręgosłup”. Po warsztatach przepiękny koncert oryginalnych gongów tybetańskich i innych wschodnich instrumentów (np. kij deszczowy, dzwonki, których zestrojenia reprezentują cztery żywioły i niepozorny instrument, który wydaje głośny dźwięk szumu fal morskich). Gongi mają bardzo relaksujący wpływ, szczególnie jak się zaśnie podczas koncertu, ale ja nie mogłam się zrelaksować, tak jakbym chciała. Za to kontemplowałam te piękne dźwięki, szczególnie tych innych egzotycznych instrumentów. Kij deszczowy brzmiał jak delikatny, orzeźwiający i lekki deszcz, a dzwonki niosły radość i niesamowity spokój. W międzyczasie bardzo miłe krótkie rozmowy z dziewczynami, z którymi ćwiczyłam i potem z Anią i Martą, które namówiłam na ten koncert. Przytulanie i rozmowy w domu J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz