Ten moment, kiedy budzisz się i
nie masz jeszcze natłoku myśli w głowie – uwielbiam to uczucie! Pusty umysł i czyste
istnienie. Ale za chwilę wraca wszystko, z czym kładłaś się do łóżka poprzedniego
wieczoru. Do mnie wróciła szkoła, dyrektorka, Zuzia i jej przejście do nowej
szkoły. Pod prysznicem układałam sobie w głowie, co napiszę dyrektorce, żeby
nie myślała, że tak łatwo jej się udało wszystkich omamić. Pod prysznicem przychodzą
do mnie najlepsze pomysły;-). Przelałam to potem na papier (tzn. email),
wyrzuciłam cały żal, smutek i rozczarowanie jej osobą i jej decyzją, po
napisaniu tego odeszłam od biurka do drugiego pokoju i skupiłam się na obiedzie
– i za chwilę zrobiło mi się psychicznie lepiej. Bardzo wyraźnie poczułam
dystans, tak jakbym uniosła się ponad te wszystkie machlojki, i to, że nie ma
sensu dalej walczyć, że nie da się już niczego zmienić. Nie raz czytałam o tym,
że w podobnych sytuacjach dobrze jest napisać list, wyrzucić z siebie wszystko i…
go nie wysyłać. Mogłabym go wysłać i może to kiedyś zrobię, ale moja empatia
mówi mi, że nie czułabym się z tym dobrze – ja po prostu nie umiem rozsiewać
negatywnej energii. Nie jestem osobą konfliktową, nie umiem i nie lubię się
kłócić. W tej walce wykorzystaliśmy już wszystkie pokojowe środki, jedyne co byśmy mogli zrobić, to poinformować "Fakt" i "Superexpress", ale to by było ponad moje siły. Cała ta sytuacja pochłaniała bardzo dużo moich zasobów
energetycznych i czasowych potrzebnych do codziennego funkcjonowania, jak
również nie mogłam się na niczym innym skupić. Wszyscy dookoła radzili mi, żeby „odpuścić”.
Dziś było piękne słońce, zamiast
jogi stretching (w zastępstwie), a po południu warsztaty z serii „Jak dbać o
kręgosłup”. Po warsztatach przepiękny koncert oryginalnych gongów tybetańskich
i innych wschodnich instrumentów (np. kij deszczowy, dzwonki, których
zestrojenia reprezentują cztery żywioły i niepozorny instrument, który wydaje
głośny dźwięk szumu fal morskich). Gongi mają bardzo relaksujący wpływ,
szczególnie jak się zaśnie podczas koncertu, ale ja nie mogłam się zrelaksować,
tak jakbym chciała. Za to kontemplowałam te piękne dźwięki, szczególnie tych
innych egzotycznych instrumentów. Kij deszczowy brzmiał jak delikatny, orzeźwiający
i lekki deszcz, a dzwonki niosły radość i niesamowity spokój. W międzyczasie bardzo
miłe krótkie rozmowy z dziewczynami, z którymi ćwiczyłam i potem z Anią i
Martą, które namówiłam na ten koncert. Przytulanie i rozmowy w domu J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz