poniedziałek, 16 stycznia 2017

Włączyłam sobie dyfuzor do olejków eterycznych, otaczam się zapachem rozmarynu i cytrusów i rozmyślam co dzisiaj było dobrego. Głowa mi pęka od dzisiejszych spotkań i emocji.

Udało nam się spotkać z decyzyjną osobą w odpowiednim departamencie UM i choć decyzja dla nas korzystna, to byliśmy zaskoczeni tak szybkim pójściem nam na rękę – tzn. na początku rozmowy wcale się to nie zapowiadało, a nagle pod koniec padły słowa, że będzie jak chcemy. Nie będę pisać o szczegółach, wiem tylko, że jest to polityczna sprawa, a polityką się brzydzę.

Po pracy było jeszcze pozytywne spotkanie z innymi rodzicami szkoły, ale w międzyczasie też niemiłe słowa, no bo przecież każdy tu walczy o własny interes. Cieszy mnie to, że my - mamy walczące, potrafiłyśmy się zebrać i solidarnie współpracujemy pojawiając się razem, tam gdzie trzeba. Ciężko w tych czasach stworzyć małe społeczności/wspólnoty, więc cieszę się z tej naszej solidarności.

Aby trochę ochłonąć stanęłam przed oknem w biurze i kontemplowałam widok przed mną:










Jak sobie radzić, żeby się wyciszyć?

W trudnych sytuacjach warto się skoncentrować na oddechu, tak aby wrócić do ciała, żeby się „ugruntować, uziemić” i nie dać ponieść emocjom. Kiedy umysł jest odłączony od ciała, my znajdujemy się w stanie rozproszenia, a to jest przeciwieństwem uważności/koncentracji.

Wdech, jestem świadomy całego swojego ciała.
Wydech, jestem świadomy całego swojego ciała.

Zacytuję znowu Corinne Sweet z jej „Dziennika uważności”:

„W uważności nie chodzi o wyeliminowanie stresu, ponieważ stres jest nieodłączną częścią życia. Dzięki praktyce uważności możemy jednak skuteczniej radzić sobie z napięciem i innymi wyzwaniami.   

Uważność to całkowite skupienie na tu i teraz. To pozbawione oceniania dostrzeganie, jak się czujesz, co myślisz, czego pragniesz dokładnie w tym momencie. To umiejętność koncentrowania się na teraźniejszości i dostrzeganie wszystkiego, co składa się na ten moment.

Dzięki uważności możesz stać się spokojniejszy, bardziej opanowany i skupiony.”

Bo jak powiedział Marek Aureliusz „Nic się nikomu nie zdarza, do zniesienia czego nie byłby z natury przysposobiony” J



4 komentarze:

  1. Miałam coś napisać począwszy od .. pełni, ale juz nie pamiętam co z nią ;) Coś a propos Szczecina.. co to ja chciałam..?
    To tylko powiem, że się z Aureliuszem zupełnie nie zgadzam, zupełnie.
    Dobrosława

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrusiu, rozwiń proszę tego Aureliusza :-). Nie tylko on tak sądził, po nim było też wielu innych - spotkałam się z tym twierdzeniem w kilku różnych książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wiesz...po pierwsze nie lubię takich stwierdzeń, które funkcjonują jako powiedzenia, w tym przysłowia np., i mają dowodzić jakiejś ogólnej racji. Po drugie - uogólnienia. Ludzie są różni [ to też taka oczywistość :)]. Nie każdy do wszystkiego jest 'stworzony', na wszystko gotowy i odporny. Nie każdy potrafi wszystko wytrzymać. W czasach Aureliusza były wojny, ale nie wyobrażał sobie przecież ludobójstwa XX i XXI wieku. O wcześniejszych też nie mówię.
      A to, że natura do czegoś przysposabia.. to juz inna bajka, bo zależy od tego jak się tę naturę rozumie. W skrócie dla mnie to uogólnienie właśnie.Zbyt duże.

      Usuń
    2. Może i jest to zbyt ogólne, ale zawsze może też dawać nadzieję.... Wczoraj znowu poznałam osobę (krawcową), którą dotknęła wielka tragedia - jej 30-paroletnia córka poważnie zachorowała. Moja rozbudowana empatia nie pomaga mi zbytnio w takich chwilach... Chciałabym od razu pocieszyć taką osobę, pomóc, tylko jak? Wiem, że bardzo często samo "wygadanie się", wyartykułowanie swojego bólu pomaga. Trzeba wysłuchać. Dla niektórych to mało, dla innych bardzo dużo. Ach.... życie nie jest łatwe!

      Usuń