Cztery wolne dni odchodzą już w
przeszłość, a ja pamiętam z nich tylko to, że głównie stałam w kuchni, gotowałam,
piekłam i sprzątałam, albo „oporządzałam” ogród. No i jeszcze koty (wyszły po raz pierwszy poza dom, na taras, bo weterynarz zalecił wstrzymanie się z tym do ich szczepienia, czyli przyszłego piątku). A, i jeszcze udało mi się ekspresem sprzedać na FB bardzo miłemu panu trzy wielkie serie książek dla młodzieży po dziewczynach, które kupił dla swojej chrześnicy :). A książek do oddania do antykwariatu/komukolwiek jest 6 kartonów - 150 pozycji!
Miałam dużo
zajęć, to jeszcze sobie dołożyłam ;-). Dziś już czasami czułam frustrację. Niedługo
minie rok, jak tu mieszkamy, a ja nie miałam chwili na beztroskie leżenie na
trawie i wgapianie się w niebo! „Być, tylko być, nie robić” - to chodzi za mną
ostatnio. A jak mieć ogród i dom, to najlepiej nie pracować, tylko się nimi
zajmować. Dni są za krótkie, pomimo, że coraz dłuższe. A może to właśnie moja
dharma, to gotowanie i pieczenie, a ja wciąż jej szukam ;-). Zastanawiałam się
też, dlaczego takie codzienne prace ogrodnicze są tak nisko opłacane. Wczoraj
była u nas mama cały dzień, cmentarz, zakupy, obiad i pomoc w ogródku. Dziś
znowu gotowanie bio-wywaru na mszyce, no i właśnie mi się przypomniało, że nie
zdjęłam ślimaków z kwiatków, które pojawiły się, kiedy ściemniało…
Choć w
nagrodę, zebraliśmy 1,5 kg pysznych czereśni z jednego drzewa, z drugim cos jest
nie tak, dużo sałaty, rukoli, szczypiorku, rzodkiewek na obiadek, słodkich
truskawek, no i te przepiękne, malownicze róże! Patrząc na nie czułam się
trochę jak w jakiejś angielskiej powieści J.
No i te boskie zachody słońca i kolory nieba, ta przestrzeń nad nami, po której
dzisiaj przeleciały dwa śmieszne pojazdy, niczym z filmu (ale zazdroszczę
widoków i przygody ludziom w nich siedzącym!), te gwiazdy świetliste, to
rześkie powietrze z rana J.
To są takie momenty zatrzymania i
zachwytu, takie chwilowe, ale potężne bycie w całości w tym, co jest J. Szkoda, że nie mogę
tego doświadczać dłużej…, tego flow, tej radości. Często ogarnia mnie smutek…zastanawiam
się mocno, skąd on się bierze… Już nawet wymyśliłam, że to może z mojego rodu,
że niosę czyjś smutek, bo czasami już mnie to bardzo przytłacza…
Jutro praca w biurze – to sobie
odpocznę ;-) :D.