piątek, 21 grudnia 2018


Te ostatnie krótkie dni i ciemności dały mi do wiwatu, ale od dzisiaj będzie już lepiej J. Pragnę światła tak jak rośliny wody. Rozświetliłam całe mieszkanie pięknymi świecami, rozświetliłam siebie i całą rodzinkę, bliższą i dalszą. Twarz sama układała mi się w uśmiech podczas medytacji i śpiewania mantry. Zaczynam 40-dniową medytację na spokój, uzdrowienie i obfitość dobrych rzeczy, obfitość rzeczy małych i dużych. Niech nam się wszystkim darzy! Jeśli chodzi o obfitość słodyczową i winową, to w sumie już nam się darzy, patrząc dookoła na prezenty otrzymane od zaprzyjaźnionych firm i przyjaciół z okazji świąt ;-) 

Spojrzałam na niebo, wszędzie chmury. Ale w końcu znalazłam ten piękny jasny księżyc! Wysoko nade mną. Jak cudownie. Niech to światło i coraz dłuższy dzień zabierze nasze smutki i niech nam przyniesie wewnętrzny spokój. W tych smutkach zobaczmy ich przyczynę, zaakceptujmy ją i uwolnijmy. Trzeba iść dalej z jasnym sercem. Niech to światło da nam jasność myśli i odwagę do zmian na lepsze, niech przegoni wszystkie mroki, tak jak wiatr przegania chmury, które zasłaniają księżyc. Be the light!
Tą najdłuższą nocą zamykam ten rok. Niech odejdzie w spokoju. Dziękuję za niego, choć niektóre doświadczenia, jak nigdy wcześniej,  były pełne ogromnego i niespotykanego wcześniej bólu. Patrzę na zdjęcie taty i dalej nie wierzę w to, że go nie ma w fizycznej postaci. Czasami czuję, jakby wyjechał gdzieś bardzo daleko, tylko dlaczego się nie odzywa? Tak bardzo za nim tęsknię. Tak bardzo chciałabym wybrać numer jego telefonu i porozmawiać choć przez minutę, a pamiętam jak się „denerwowałam” kiedy jeszcze w sierpniu mówił, że chciałby, żebym dzwoniła codziennie. Czy on wiedział, że niedługo odejdzie? Czuł się coraz gorzej fizycznie. Jak to jest – wiedzieć, że się umiera? Czemu ja z nim o tym porządnie nie porozmawiałam? Nie chciałam mówić o śmierci, żeby tego nie przywołać – takie zaklinanie przyszłości :/. Cieszę się teraz bardzo, że powiedział mi w czerwcu, podczas pobytu w szpitalu, przy okazji mówienia o zbiórce pieniędzy zamiast kwiatków na pogrzebie, że się nie boi śmierci. Czy jak bym została wtedy w szpitalu, po jego zasłabnięciu w domu, i pilnowała do rana, żeby nie zdejmował maski z tlenem, to by żył dłużej? Co myślał, czego był świadomy, co chciałby powiedzieć, kiedy tak leżał pięć tygodni no OIOMie? Chcę wierzyć, że tak po prostu miało być.

Słowianie wierzyli, że w dzisiejszą noc przychodzą do nich zmarli. Palili dla nich ogniska. Ja zapaliłam świeczki. Przyjdź do mnie, Tatusiu.

To miały być wesołe Szczodre Gody, a wychodzą ze mnie mroki. Czas spać! Jutro będzie już jaśniej J

"Przed nami najdłuższa noc.
Noc jest czasem, gdy świadomość odkrywa najgłębsze tajemnice życia.
Oddaj się w pełni potężnym prądom świadomości i niech wola Twojego Serca zsynchronizuję się z wolą Duszy.
Dusza przemawia do nas w snach, a dzisiaj jedna z najgłębszych nocy.

Noc jest miejscem kreacji i z tej pustki wyłaniają się nieograniczone możliwości i inspiracje.
Zaufaj swojej Duszy i przyjmij jej marzenia, a wtedy otworzą się przed Tobą nowe, nieograniczone horyzonty i przypomnisz sobie swój cel z którym wyruszyłeś tu na Ziemie.
Patrz na znaki i stań się znów sobą.
Duchowym okiem oświeć niekorzystne procesy i zejdź na samo dno, aby dostrzec dary, jakie ze sobą niosą.
Wejdź w tę przestrzeń w stanie równowagi i harmonii.
Podziękuj za wszystko - to Twoje życie, zakończone lekcje. Teraz z wdzięcznością idź dalej, z góry dziękując za wszystkie sytuacje, które mają się jeszcze wydarzyć, wolny od lęku i osądzania oraz wyrokowania i czynienie założeń.
Wybierając to miejsce na ziemi i ten czas wiedziałeś, że masz miłość i moc stwórczą, która uzdrowi wszystko w tej przestrzeni. Niech ta noc przypomni Ci twoją moc..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz