piątek, 28 grudnia 2018


Ale mi się dzisiaj podniósł poziom energii! Czuję się lekko, radośnie, po prostu dobrze (a rano było trochę ciężko przez te ciemne chmury na niebie). Pojechaliśmy do Waldemara, który oczyścił moją aurę z przyczepionych energii, powodujących jej wyciek, czyli niski poziom. To nie była dusza mojego taty. Podczas oczyszczania najpierw pojawiły się łzy, ciepło, a potem błogi spokój i uśmiech na twarzy J. Takie coś już odczuwałam wcześniej, na warsztatach Agnieszki Maciąg. Całe to oczyszczanie i spotkanie było bardzo pozytywnym doświadczeniem, choć to co on odkrywał i oczyszczał niekoniecznie, ale byłam spokojna J. Podał też kilka wskazówek na temat „jak żyć”, po wyczytaniu tego z mojego przeszłego i teraźniejszego stanu. Dom Waldemara jest jak z bajki, ponad stuletni, z zachowanymi z przeszłości sztukateriami i bardzo oryginalnie, przytulnie urządzony – on i jego żona są artystami plastykami. Czuliśmy się tam bardzo dobrze. Czas się zatrzymał. Sam Waldemar jest oazą spokoju i skarbnicą wiedzy, wzbudza zaufanie, jest ciepły i profesjonalny. Jechałam tam bez jakichkolwiek oczekiwań, otwarta na to, co się wydarzy. Czuję wdzięczność za to, że „przez przypadek” dostałam na niego namiar. 
Potem szybka wycieczka do pobliskiego Brzegu, gdyż chciałam zażyć trochę świeżego powietrza i zobaczyć w końcu tamtejszy zamek – tzw. śląski Wawel. Pomimo chłodu i deszczu było dobrze. Wracając słuchałam webinaru z Ajurwedy pt. „Psychologia ajurwedyjska na konkretnych przypadkach”, które były tak ciekawe, że odsłuchałam go dwa razy. To wszystko się tak pięknie pokrywa. To co już wiem, to o czym mówił Waldemar, moja diagnoza ajurwedyjska, wszystkie objawy i zalecenia. Ta spójność jest niesamowita. To był piękny dzień!













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz