Ale mi się dzisiaj podniósł
poziom energii! Czuję się lekko, radośnie, po prostu dobrze (a rano było trochę
ciężko przez te ciemne chmury na niebie). Pojechaliśmy do Waldemara, który
oczyścił moją aurę z przyczepionych energii, powodujących jej wyciek, czyli niski
poziom. To nie była dusza mojego taty. Podczas oczyszczania najpierw pojawiły
się łzy, ciepło, a potem błogi spokój i uśmiech na twarzy J. Takie coś już
odczuwałam wcześniej, na warsztatach Agnieszki Maciąg. Całe to oczyszczanie i
spotkanie było bardzo pozytywnym doświadczeniem, choć to co on odkrywał i
oczyszczał niekoniecznie, ale byłam spokojna J.
Podał też kilka wskazówek na temat „jak żyć”, po wyczytaniu tego z mojego
przeszłego i teraźniejszego stanu. Dom Waldemara jest jak z bajki, ponad
stuletni, z zachowanymi z przeszłości sztukateriami i bardzo oryginalnie, przytulnie
urządzony – on i jego żona są artystami plastykami. Czuliśmy się tam bardzo dobrze. Czas się zatrzymał. Sam Waldemar jest oazą spokoju i skarbnicą wiedzy, wzbudza zaufanie, jest
ciepły i profesjonalny. Jechałam tam bez jakichkolwiek oczekiwań, otwarta na
to, co się wydarzy. Czuję wdzięczność za to, że „przez przypadek” dostałam na
niego namiar.
Potem szybka wycieczka do pobliskiego Brzegu, gdyż chciałam zażyć
trochę świeżego powietrza i zobaczyć w końcu tamtejszy zamek – tzw. śląski Wawel.
Pomimo chłodu i deszczu było dobrze. Wracając słuchałam webinaru z Ajurwedy pt.
„Psychologia ajurwedyjska na konkretnych przypadkach”, które były tak ciekawe,
że odsłuchałam go dwa razy. To wszystko się tak pięknie pokrywa. To co już
wiem, to o czym mówił Waldemar, moja diagnoza ajurwedyjska, wszystkie objawy i
zalecenia. Ta spójność jest niesamowita. To był piękny dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz