niedziela, 13 stycznia 2019


Jak zwykle po weekendzie spędzonym w szkole trenerów rozwoju osobistego czuję się tak spokojnie i dobrze. Zajęcia są bardzo ciekawe, a odkrywanie tych wszystkich zależności, prawidłowości, ludzkich zachowań, oraz ćwiczenia komunikacyjne i psychologiczne są dla mnie fascynujące. Zawsze też jestem napełniona optymizmem i wiarą w swoją (i ludzką) sprawczość, czuję, że wszystko jest możliwe i może się zdarzyć, jak również przepełnia mnie dobroć, miłość, radość i wdzięczność, m.in. dlatego, że wiem, że ludzie wokół są dobrzy i mądrzy. Uwielbiam te zajęcia nie tylko z powodu treści, ale też dlatego, że wykładowcy prowadzą je w niesamowity sposób.

Jednak największe wrażenie w ten weekend (i w zeszłym tygodniu) wywarła na mnie Marina Abramovic i jej życie. Skończyłam dzisiaj jej, mogę z całą odwagą powiedzieć – „wstrząsającą” autobiografię. Nie wiedziałam o tej książce nic, nie wiedziałam, że istnieje, i „przez przypadek” przeczytałam fragment wywiadu z autorką, w której mówi, jak doszło do napisania tej książki. Wspomniała też o trzyletniej podróży – życiu spędzonym w nieogrzewanej furgonetce, gdzie wraz ze swym partnerem „klepała biedę”, ale czuła się wtedy naprawdę wolna – po tym momentalnie zamówiłam tę książkę w internecie i nie mogłam się potem od niej oderwać. Oprócz bliskości, którą czułam z powodu tych samych słowiańskich korzeni i szarej komunistycznej przeszłości znalazłam w jej życiu te same kierunki rozwoju i poszukiwań, którymi ja podążam od kilku lat. Praca nad umysłem, niesamowita koncentracja pozwalająca jej pokonywać wielki cielesny ból podczas performansów, ogromna uważność, bycie tu i teraz, praca z ciałem dla jasności i siły umysłu, ajurwedyjskie oczyszczania w Indiach, posty żywieniowe, praca z mnichami buddyjskimi, nauka nieprzywiązywania się, wyczuwanie energii – skąd mogłam wiedzieć, że o tym wszystkim będzie w jej biografii? A jednak przyciągnęłam tę książkę, bo to tam było ;-). Ta niesamowicie odważna kobieta doznała ogromnych krzywd w dzieciństwie ze strony matki i myślę, że całe życie pokonywała swoje słabości i traumy tym spowodowane, jej szalone performanse były jej odpowiedzią na to, czego doznała jako dziecko – na maksa sprawdzała możliwości ludzkiego (swojego) ciała i wytrzymałość na ból, na przykład cięła się, kładła na blokach z lodu, metalowym łóżku ze świecami, biczowała się, itp. Było to naprawdę drastyczne…
Znalezione obrazy dla zapytania marina abramovic pokonać mur rebis
Zjechała cały świat, miała wystawy i performanse w znanych muzeach i galeriach, poznała niesamowitych ludzi, wzbogaciła się, o jej życiu można zrobić fascynujący film, a pomimo tego i całej pracy z umysłem, którą wykonała, nie mogła sobie poradzić z trudnymi emocjami, z jednego prostego powodu – jako dziecko nie otrzymała od matki bezwarunkowej miłości…. Otrzymywała ją natomiast częściowo od publiczności podczas swoich performansów – szczególnie podczas wielogodzinnego siedzenia w bezruchu w muzeum w Nowym Jorku i pełnego skupienia patrzenia się w oczy osób, które zasiadały naprzeciwko niej. Robiłam kiedyś to ćwiczenie podczas jednego z warsztatów – mieliśmy przez dłuższą chwilę patrzeć się w skupieniu i ciszy w oczy obcej osoby obok nas – wzruszenie było wielkie, a łzy się lały….

Dopiero para brazylijskich uzdrowicieli pomogła artystce, najpierw oczyścić pamięć ciała z bolesnych doświadczeń, a potem je pokochać.

Abramovic będzie w marcu w Toruniu na wernisażu swojej retrospektywy – bardzo, ale to bardzo chcę tam być!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz