Tyle przemyśleń, tyle wydarzeń, tyle nowych informacji i emocji w głowie i książek do przeczytania!
Jestem po zjeździe w szkole i jak
zwykle wyszłam z zajęć pozytywnie naładowana, ale potem, po rozmowie z
mamą, m.in. o tacie, znowu wrócił ten smutek, łzy i tęsknota… Po tych zajęciach
jestem chyba jakoś tak szczególnie uwrażliwiona… Ale uwielbiam się uczyć! ;-). Szkoda
tylko, że nie mam kiedy. Chyba większość uczestników zajęć jest na nich, żeby
sobie pomóc, a ja głównie, żeby zdobyć nową (fascynującą) wiedzę, ale część informacji
i tak mnie „rozwala”… Widzę, ile złego mogą w dzieciństwie zrobić programy
rodzicielskie (ogólnie od dorosłych), jak bardzo potem je realizujemy,
podświadomie jesteśmy lojalni wobec rodziców i kompletnie się gubimy w tym, kim jesteśmy na prawdę… Ile ról i
gier gramy w związkach z partnerami… Jak bardzo ograniczają i hamują nas nasze
przekonania…. Wykładowcy po kolei obnażają mechanizmy, według których działają
ludzie, najczęściej podświadomie. Odruchowo zaczynam analizować „błędy” z
przeszłości w moim życiu, i nie jest to miłe, ale szybko przestaję, no bo
przecież już nic nie zmienię w tej przeszłości, już jej nie ma, po co tracić na
to energię.
W piątek na zajęciach
zestresowałam się tempem testu na zaliczenie z Psychologii Przestrzeni i miałam
chwilowy dół, że chyba już nie jestem w stanie się uczyć. W sobotę, podczas prezentacji na Treningu
Motywacyjnym, już poszło lepiej, ale też się stresowałam, chyba bardziej, niż kiedykolwiek podczas mojej edukacji.
W czwartek wyrwaliśmy się z
miasta, żeby zobaczyć biały śnieg i niebieskie niebo. Jak ja tego
potrzebowałam!!! Poczułam się jak ptak wypuszczony z klatki biura, samochodu i
mieszkania. Potrzebowałam otwartej przestrzeni przed mną! Pogoda była
przecudowna, wbrew prognozom, które mówiły o zimnie i wilgoci, a świeciło przepiękne
słońce i nieźle przygrzewało. Chcieliśmy wejść na górę, ale z powodu
zapowiadanego zimna zmieniliśmy trasę i wybraliśmy „lajtowy” Kamieniec
Ząbkowicki i pięknym jak zwykle pałacem Marianny Orańskiej. Byliśmy tam sami i
było cudownie. Rzucaliśmy się śniegiem jak dzieci. Potem, w Polanicy, było już
trochę ludzi, ale żadnych tłumów – było bardzo przytulnie. Oprócz tego, że
akurat wtedy znaleziono zwłoki w lokalnej rzece, obok której
przechodziliśmy z parkingu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz