sobota, 16 lutego 2019


Ach, jak mi dobrze! Siedzę leżąc sobie na łóżku i delektuję się pozumbowym zmęczeniem J i rozluźniającą magnezową kąpielą. Ponad trzy godziny ćwiczenio-tańczenia. Nie wiem, co mnie wzięło, żeby jeszcze dzisiaj pójść na specjalne zajęcia sobotnie. Ale wczoraj nie mogłam być na Zumbie, więc dziś nadrabiałam. I było cudownie! Przyjechała koleżanka naszego instruktora Rafała i prowadziła kilka kawałków, ale jednak Rafał i jego układy są najlepsze. Ma bardzo dużo ruchów typowo tanecznych, wziętych z różnych tańców i to jest wspaniałe. A dzisiejsza rozgrzewka była w rytmach tango!!! Godzinę później byłyśmy już z Zuzią na specjalnej Masterclassie z szalonymi i przewspaniałymi instruktorami z Hiszpanii i Rumunii. Odstawili istny show na scenie, trochę jak teatr. Świetnie się zgrali, dopasowali i uzupełniali. Było tyle śmiechu, radości i endorfin! Rano jeszcze zrobiłam sobie moją sesję energizującej jogi, więc dzisiaj było bardzo sportowo ;-). A pogoda cudowna, 17 stopni, kiedy wychodziłam z „maratonu walentynkowego” Rafała. Ale jestem z siebie dumna! I wykończona ;).

Wczoraj był piękny zachód słońca, nieziemski! Jechałam autostradą i naprzeciw siebie miałam ogromną otwartą przestrzeń cudownego kolorowego nieba. Szkoda, że zdjęcia robione moim telefonem tego nie oddadzą. Wcześniej zaszłam na chwilę do sklepu, a wracając zajrzałam do Inmedio i wzięłam do ręki książkę Michelle Obamy „Becoming”. Książka była dość gruba, a ja akurat otworzyłam na fragmencie opisującym pobyt jej taty w szpitalu, ich pożegnanie i jego śmierć. Bardzo się tym wzruszyłam, bo wczoraj akurat minęły cztery miesiące, odkąd nie ma na ziemi mojego taty. Czasami bardzo mi go brakuje i nie wierzę jeszcze, że go już nigdy nie zobaczę żywego. Byłby dumny z Natalki, która wczoraj została nagrodzona w kolejnym konkursie recytatorskim, a dzisiaj jeździła z Michałem zabytkowym tramwajem, w którym był koncert jazzowy. Mój tato pasjonował się tramwajami. Bardzo zainteresowałby się również książką, którą prawie skończyłam – „Prezydentem” Dutkiewicza, który w niej opowiada niesamowite dobre rzeczy o Wrocławiu i o tym, ile się w nim działo i jak on działał i co robił, żeby Wrocław zdobył taką wysoką pozycję, jaką ma obecnie. Dutkiewicz był niesamowicie skutecznym wizjonerem oraz bardzo zaradnym i inteligentnym praktykiem i jestem pełna podziwu i wdzięczności za to, że wyniósł Wrocław na takie wyżyny.

Uważam, że życie jest fascynujące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz