niedziela, 17 lutego 2019


Dziś przeżyłam mistyczne doświadczenie zjednoczenia się z przyrodą, stopiłam się z tu i teraz, byłam tylko tam, wśród drzew, w ciepłym słońcu i delikatnym powiewie wiatru, które czułam na twarzy… Ach, to było cudowne! Ta piękna pogoda, to ciepło, niebieskie niebo, cisza, w której było słychać tylko ćwierkające ptaki… Ten moment bezruchu i totalnego spokoju był niesamowity. Doświadczyłam tego w lesie nad stawem w parku należącym kiedyś do pałacu w Goszczu. Światło przenikające wszystko było magiczne. Podobnie czułam się koło zabytkowego mauzoleum podczas odkrywania starych niemieckich płyt nagrobnych, często przysypanych liśćmi i ziemią.

Ten pałac musiał być kiedyś potężny i przepiękny. Spłonął w 1947 i od tej pory jest w ruinie. Ale niektóre zabudowania obok są odnowione, wielka szkoda, że nie wszystkie. I te stawy i las za nimi. Nasunęło mi się porównanie, że to taki mały Lubiąż. W tym słońcu wszystko to było niezwykłe.

Tak, jak kiedyś w Jaworze, widząc jeszcze stare niemieckie napisy na elewacjach budynków, tak samo teraz, szczególnie na starym cmentarzu, poczułam się tylko gościem na tej ziemi. We Wrocławiu już nie ma tylu śladów, trochę napisów na Nadodrzu, ale na Dolnym Śląsku to lokalne dziedzictwo jest bardzo wyraźne. Człowiek czuje się wtedy jak w osobnym państwie – Śląsku. W Oleśnicy za to jest wspaniały Zamek Książąt Śląskich, i wielkie kościoły katolickie ze strzelistymi wieżami, zaledwie 20 km od wsi Goszcz, która tak naprawdę jest jednym wielkim kompleksem pałacowo-parkowym z wielkim ewangelickim kościołem. Nasuwa mi się tylko jedno podsumowanie: kluczem jest różnorodność, tolerancja, szacunek….
 Oleśnica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz