„Miotane przez nawałnice dusze,
bez względu na Wasze obecne miejsce i warunki życia, wiedzcie że w oceanie
życia uśmiechają się do Was wyspy szczęścia, a słoneczny brzeg Waszych ideałów
czeka na Wasze przybycie. Mocno trzymajcie koło steru myśli. W Waszych sercach
spoczywa śpiący Pan i Władca. Obudźcie go. Samokontrola jest siłą. Właściwa
myśl jest mistrzostwem, Opanowanie jest mocą. Powiedzcie sercu: „Spokój. Wycisz
się.” /James Allen/
Próbuję się „uczyć” w ten weekend
na zbliżające się zaliczenia, ale ilość materiału mnie przytłoczyła. Dobrze,
że czytając dzisiaj notatki na temat skutecznego coacha przypomniałam sobie o
tym, co było mówione – mianowicie, że „przy rozwoju należy umieć wypoczywać i
nic nie robić. Z nowym rokiem można robić plany, ale realizować je najwcześniej
na wiosnę. Teraz trzeba odpoczywać i spać, tak aby z wiosną mieć siłę i energię
na ich realizację. Zima to nie pora, żeby siać i orać, to pora, żeby odpoczywać
i nabierać mocy.” Więc mamy usprawiedliwienie na to, że nie przeczytaliśmy
wszystkich 25 książek z jednego przedmiotu ;).
W ramach tego odpoczynku
obejrzeliśmy wczoraj rodzinnie „Green Book”. Przepiękny film, który trwa ponad
dwie godziny, ale człowiek jest rozczarowany, kiedy się kończy, podczas którego
się śmieje od ucha do ucha, ale pod koniec płacze. Cudowna muzyka, atmosfera
lat 60-tych w Nowym Jorku, rezydencje na południu Ameryki i język angielski w
wykonaniu Włocho-Amerykanina i dystyngowanego genialnego czarnego muzyka
posiadającego doktoraty i wyrażającego się jak królowa brytyjska. Niesamowite,
jak oni obaj zmieniają się podczas podróży. Są tak bardzo różni, ale stopniowo
się poznają, akceptują i uczą się od siebie nawzajem i to jest najwspanialsze. Cudny
optymistyczny film, pomimo tego, że okoliczności nie są zbyt optymistyczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz