niedziela, 3 lutego 2019


„Miotane przez nawałnice dusze, bez względu na Wasze obecne miejsce i warunki życia, wiedzcie że w oceanie życia uśmiechają się do Was wyspy szczęścia, a słoneczny brzeg Waszych ideałów czeka na Wasze przybycie. Mocno trzymajcie koło steru myśli. W Waszych sercach spoczywa śpiący Pan i Władca. Obudźcie go. Samokontrola jest siłą. Właściwa myśl jest mistrzostwem, Opanowanie jest mocą. Powiedzcie sercu: „Spokój. Wycisz się.” /James Allen/

Próbuję się „uczyć” w ten weekend na zbliżające się zaliczenia, ale ilość materiału mnie przytłoczyła. Dobrze, że czytając dzisiaj notatki na temat skutecznego coacha przypomniałam sobie o tym, co było mówione – mianowicie, że „przy rozwoju należy umieć wypoczywać i nic nie robić. Z nowym rokiem można robić plany, ale realizować je najwcześniej na wiosnę. Teraz trzeba odpoczywać i spać, tak aby z wiosną mieć siłę i energię na ich realizację. Zima to nie pora, żeby siać i orać, to pora, żeby odpoczywać i nabierać mocy.” Więc mamy usprawiedliwienie na to, że nie przeczytaliśmy wszystkich 25 książek z jednego przedmiotu ;).

W ramach tego odpoczynku obejrzeliśmy wczoraj rodzinnie „Green Book”. Przepiękny film, który trwa ponad dwie godziny, ale człowiek jest rozczarowany, kiedy się kończy, podczas którego się śmieje od ucha do ucha, ale pod koniec płacze. Cudowna muzyka, atmosfera lat 60-tych w Nowym Jorku, rezydencje na południu Ameryki i język angielski w wykonaniu Włocho-Amerykanina i dystyngowanego genialnego czarnego muzyka posiadającego doktoraty i wyrażającego się jak królowa brytyjska. Niesamowite, jak oni obaj zmieniają się podczas podróży. Są tak bardzo różni, ale stopniowo się poznają, akceptują i uczą się od siebie nawzajem i to jest najwspanialsze. Cudny optymistyczny film, pomimo tego, że okoliczności nie są zbyt optymistyczne.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz