Dziś spełniły się dwa z moich marzeń
- zamierzeń, które od dawna chciałam zrealizować, ale jakoś nie mogłam się zorganizować…
Czuję wielką wdzięczność dla Kasi, która zrobiła mi zabieg refleksoterapii stóp
i to w moim własnym domu! Nie miałam żadnych oczekiwań, choć przez chwilę się
zastanawiałam, czy nie będzie mnie boleć, bo przecież stopy są dość wrażliwe.
Zamiast tego bardzo mi się spodobał taki konkretny mocny nacisk, Kasi ręce są do
niego stworzone, a najwspanialsze były przechodzące mnie „prądy” pod jego
wpływem. Po zabiegu czułam się o wiele lepiej, niż przed, byłam rozluźniona i
doenergetyzowana, choć tak naprawdę to nie było jego celem samym w sobie. Kotu też się bardzo podobało, podczas masażu leżał mi na brzuchu lub klatce piersiowej i słodko mruczał. Czułam się zaopiekowana z wszystkich stron :-).
Na stronie Polskiego Instytutu
Refleksologii znalazłam takie zdanie: „Stopa ludzka to zakończenie 7200 nerwów,
które mają bezpośrednie połączenie z mózgiem, a równocześnie z wszystkimi
częściami ciała, które jest doskonale zestrojonym cudem Boskiego dzieła.”
Poza tym, a może przede
wszystkim, było mi bardzo miło spotkać się z Kasią J.
A potem… potem pojechałam na
zabieg bioenergoterapeutyczny. Od tylu lat chciałam to zrobić… Na pewno od
czasu, kiedy przeczytałam o tym, jak bioenergoterapia pomogła Agnieszce Maciąg.
Ale nie znałam nikogo zaufanego i chyba trochę się bałam. W końcu postanowiłam
się za to zabrać, znalazłam zaufaną osobę – z tytułem mistrzowskim (tak, jest
to zawód zarejestrowany w Związku Rzemiosła Polskiego) i z uśmiechem na ustach
oraz wspaniałym nastrojem po refleksoterapii zawitałam do pracowni zdrowia. Pan
bioenergoterapeuta zdiagnozował stan moich ośrodków energetycznych, zrównoważył
je, pootwierał zablokowane i udrożnił przepływ energii. Wystarczy, że jeden
jest zablokowany i przepływ do tych nad i pod nim jest już zatrzymany. Efekty
będą najlepiej odczuwalne za parę dni… Przydałoby się, bo w pracy będzie dużo
wyzwań!
Bardzo mi to było potrzebne po
wczorajszym spędzeniu kilku godzin w szpitalu, gdzie „atakowały” mnie niskie
energie narzekania starszych ludzi na choroby, NFZ, itp. Towarzyszyłam mamie w małym
zabiegu. Ze wzruszeniem patrzyłam na panie lekarki, które pełne serdeczności i
cierpliwości prowadziły za rękę te starsze osoby na salę zabiegową. Punkt 2 z
kalendarza szczęścia na styczeń Action for Happiness brzmiący: „Rozprzestrzeniaj szczęście
przez zrobienie czegoś miłego dla drugiej osoby” został zrealizowany! Dzisiejszy
brzmiał: „Znajdź czas, żeby zrobić coś miłego dla siebie” i również został
wykonany :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz