piątek, 3 stycznia 2020



Dziś spełniły się dwa z moich marzeń - zamierzeń, które od dawna chciałam zrealizować, ale jakoś nie mogłam się zorganizować… Czuję wielką wdzięczność dla Kasi, która zrobiła mi zabieg refleksoterapii stóp i to w moim własnym domu! Nie miałam żadnych oczekiwań, choć przez chwilę się zastanawiałam, czy nie będzie mnie boleć, bo przecież stopy są dość wrażliwe. Zamiast tego bardzo mi się spodobał taki konkretny mocny nacisk, Kasi ręce są do niego stworzone, a najwspanialsze były przechodzące mnie „prądy” pod jego wpływem. Po zabiegu czułam się o wiele lepiej, niż przed, byłam rozluźniona i doenergetyzowana, choć tak naprawdę to nie było jego celem samym w sobie. Kotu też się bardzo  podobało, podczas masażu leżał mi na brzuchu lub klatce piersiowej i słodko mruczał. Czułam się zaopiekowana z wszystkich stron :-).
Na stronie Polskiego Instytutu Refleksologii znalazłam takie zdanie: „Stopa ludzka to zakończenie 7200 nerwów, które mają bezpośrednie połączenie z mózgiem, a równocześnie z wszystkimi częściami ciała, które jest doskonale zestrojonym cudem Boskiego dzieła.”

Poza tym, a może przede wszystkim, było mi bardzo miło spotkać się z Kasią J.

A potem… potem pojechałam na zabieg bioenergoterapeutyczny. Od tylu lat chciałam to zrobić… Na pewno od czasu, kiedy przeczytałam o tym, jak bioenergoterapia pomogła Agnieszce Maciąg. Ale nie znałam nikogo zaufanego i chyba trochę się bałam. W końcu postanowiłam się za to zabrać, znalazłam zaufaną osobę – z tytułem mistrzowskim (tak, jest to zawód zarejestrowany w Związku Rzemiosła Polskiego) i z uśmiechem na ustach oraz wspaniałym nastrojem po refleksoterapii zawitałam do pracowni zdrowia. Pan bioenergoterapeuta zdiagnozował stan moich ośrodków energetycznych, zrównoważył je, pootwierał zablokowane i udrożnił przepływ energii. Wystarczy, że jeden jest zablokowany i przepływ do tych nad i pod nim jest już zatrzymany. Efekty będą najlepiej odczuwalne za parę dni… Przydałoby się, bo w pracy będzie dużo wyzwań!

Bardzo mi to było potrzebne po wczorajszym spędzeniu kilku godzin w szpitalu, gdzie „atakowały” mnie niskie energie narzekania starszych ludzi na choroby, NFZ, itp. Towarzyszyłam mamie w małym zabiegu. Ze wzruszeniem patrzyłam na panie lekarki, które pełne serdeczności i cierpliwości prowadziły za rękę te starsze osoby na salę zabiegową. Punkt 2 z kalendarza szczęścia na styczeń Action for Happiness brzmiący: „Rozprzestrzeniaj szczęście przez zrobienie czegoś miłego dla drugiej osoby” został zrealizowany! Dzisiejszy brzmiał: „Znajdź czas, żeby zrobić coś miłego dla siebie” i również został wykonany :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz