wtorek, 2 stycznia 2018

Rano przed wyjściem z domu poćwiczyłam ekspresowo 15-minutowy "taniec smoka", a wieczorem resztką sił pojechałam na zumbę (pierwszy raz w życiu!), potem jeszcze porozciągałam się z jogą. 
Miałam kiepskawy nastrój (praca, wielki korek w drodze powrotnej i objazd też w korku), ale na tej zumbie bardzo mi się poprawił ;). Po 15 minutach rozgrzewki bez przerwy myślałam, że padnę na podłogę, a tu zostało jeszcze 45 minut!!! Byłam pewna, że nie dotrwam do końca, ale na szczęście były przerwy między piosenkami. Dawno już się tak nie spociłam, pomimo, że nogi chwilami miałam jak z kamienia i ciężko mi je było tak szybko podnosić. Gdyby nie głośność i rodzaj muzyki to byłoby idealnie, ale i tak jest dobrze. Samo patrzenie i słuchanie instruktora wywoływało uśmiech na twarzy i radość w sercu, a skupianie się na krokach i ruchach byłą najlepszą medytacją "tu i teraz". Ach, uwielbiam tańczyć! Tylko może nie przez godzinę w szaleńczym tempie ;).

W pełni zasłużyłam na dobry sen, czego wszystkim życzę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz