Jedyną korzyścią z codziennych porannych przedzierań przez miasto jest to, że mogę trochę poczytać, choć jak wyjeżdżamy to jeszcze długo jest ciemno. W tym tygodniu na przemian czytałam „Genialną przyjaciółkę” Ferrante i „Spokój to każdy z nas” Thicha Nhata Hanha. Pierwsze zdania w tej książce to:
„Życie jest pełne cierpienia, ale
nie brak w nim też cudownych zjawisk, takich jak błękit nieba, słońce, oczy
niemowlęcia. Nie wystarczy cierpieć. Musimy także dostrzegać cuda tego świata”.
Trudno dostrzegać te cuda o 7
rano w zimie, no ale czasami trafi się nieziemski wschód słońca ;-). Ostatnio
zachwycam się też świeżością, rześkością powietrza, które czuję po wyjściu na
świeże powietrze.
Jednym z takich cudów jest też solidarność
i życzliwość ludzka – napisałam wczoraj do znanego patologa w USA, który okazał
się być naszym klientem i poprosiłam, żeby spojrzał na dokumentację choroby
mamy mojego kolegi. Kiedy już miałam wychodzić z pracy punktualnie po ośmiu
godzinach (ostatnio mi się to jakoś nie udawało) zadzwonił do mnie na Skypie i pół godziny „w plecy”. Ale chociaż się
pośmiałam, bo to jest specyficzny człowiek i sam ciągle się śmieje swoim
charakterystycznym hinduskim śmiechem J.
Potem jeszcze kupowanie 7kg puszek z jedzeniem dla psów do Zuzi szkoły (ciągle
na coś zbierają) i w domu byłam po 18.30…. Za to pod domem usłyszałam nagle
moje imię – miło było zamienić parę słów z moją byłą najlepszą sąsiadką, Beatką
J. Dzisiaj dobre wieści od niej, rozmowa z tatą po wizycie lekarskiej, wspominki
z wyjazdów nad morze, kiedy dziewczyny były malutkie, kawa w lokalnej
kawiarence, przepiękna mantra obfitości, pyszna dynia z warzywami, ciepła kąpiel i wdzięczność, że jutro nie zadzwoni budzik ;).
Chciałam napisać jeszcze o „Genialnej
przyjaciółce”, ale królestwo snu wzywa….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz