piątek, 12 stycznia 2018


Jedyną korzyścią z codziennych porannych przedzierań przez miasto jest to, że mogę trochę poczytać, choć jak wyjeżdżamy to jeszcze długo jest ciemno. W tym tygodniu na przemian czytałam „Genialną przyjaciółkę” Ferrante i „Spokój to każdy z nas” Thicha Nhata Hanha. Pierwsze zdania w tej książce to:

„Życie jest pełne cierpienia, ale nie brak w nim też cudownych zjawisk, takich jak błękit nieba, słońce, oczy niemowlęcia. Nie wystarczy cierpieć. Musimy także dostrzegać cuda tego świata”.

Trudno dostrzegać te cuda o 7 rano w zimie, no ale czasami trafi się nieziemski wschód słońca ;-). Ostatnio zachwycam się też świeżością, rześkością powietrza, które czuję po wyjściu na świeże powietrze.

Jednym z takich cudów jest też solidarność i życzliwość ludzka – napisałam wczoraj do znanego patologa w USA, który okazał się być naszym klientem i poprosiłam, żeby spojrzał na dokumentację choroby mamy mojego kolegi. Kiedy już miałam wychodzić z pracy punktualnie po ośmiu godzinach (ostatnio mi się to jakoś nie udawało) zadzwonił do mnie na Skypie i pół godziny „w plecy”. Ale chociaż się pośmiałam, bo to jest specyficzny człowiek i sam ciągle się śmieje swoim charakterystycznym hinduskim śmiechem J. Potem jeszcze kupowanie 7kg puszek z jedzeniem dla psów do Zuzi szkoły (ciągle na coś zbierają) i w domu byłam po 18.30…. Za to pod domem usłyszałam nagle moje imię – miło było zamienić parę słów z moją byłą najlepszą sąsiadką, Beatką J.  Dzisiaj dobre wieści od niej, rozmowa z tatą po wizycie lekarskiej, wspominki z wyjazdów nad morze, kiedy dziewczyny były malutkie, kawa w lokalnej kawiarence, przepiękna mantra obfitości, pyszna dynia z warzywami, ciepła kąpiel i wdzięczność, że jutro nie zadzwoni budzik ;).

Chciałam napisać jeszcze o „Genialnej przyjaciółce”, ale królestwo snu wzywa….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz