„Ile serc, tyle uczuć” napisał
Lew Tołstoj. Żeby zapomnieć o braku następnej części serii książek o „Genialnej
przyjaciółce” i niemożliwości przeczytania o dalszych losach głównych bohaterek
w końcu namówiłam rodzinę do obejrzenia „Anny Kareniny” z 2013, zakupionej sto
lat temu za grosze w pewnym markecie na literę „B”.
Smutno mi po tym filmie, smutny
los zakochanej kobiety, żony oschłego urzędnika i kochającej matki potępionej
przez ówczesną socjetę za swoje uczucia; bardzo smutne zakończenie. Temat
zawsze aktualny, bo sercu trudno powiedzieć „nie”. Treść przewidywalna, ale
zrobienie filmu w konwencji teatralnej było niesamowitym i pozytywnym zaskoczeniem!
Reżyser przeczytał, że arystokracja rosyjska w tamtych czasach żyła tak, jakby
była na scenie, wśród wielkich luster, gdzie podglądała się nawzajem, a plotkom
nie było końca. Dlatego cały film umieścił na scenie teatralnej, a przejścia
między poszczególnymi scenami zaaranżował w bardzo ciekawy sposób. Podkreślił
też groteskowość zachowywania się „towarzystwa” i oryginalnie przedstawił namiętność
i rozpacz głównej bohaterki. Za przepiękne kostiumy film dostał Oskara.
Miłość jest wszędzie i zawsze
uniwersalna. W „Genialnej przyjaciółce” też. Nie jest to wielka literatura, ale
jest napisana pięknym językiem i w stylu, który całkowicie pochłania i wchłania czytelnika. Poza pierwszymi stronami, książkę czyta się rewelacyjnie, a podczas
czytania miałam wrażenie, że czytam o swoim dzieciństwie spędzonym między
blokami, a którego nie zamieniłabym na nic. Miałam wrażenie, że czytam o sobie
i swoich przyjaciółkach, o naszych rodzicach, naszych przygodach, szkole, itd.
Realia wprawdzie były trochę inne – tam lata 50-te w Neapolu, tu lata 80-te na
osiedlu z wielkiej płyty, ale nasze przeżycia, przemyślenia i doświadczanie świata były bardzo podobne! Historia jak z bardziej ambitnej telenoweli, ale
bardzo wciąga do swojego świata i za to jestem jej wdzięczna. Nikt nie wie, kto
jest autorem (autor używa pseudonimu) i pojawiły się głosy, że jest to mężczyzna. Nie
wierzę, że mężczyzna mógłby tak perfekcyjnie wniknąć w świat dziewczynki,
nastolatki i dorosłej kobiety, gdzie na dodatek wszystko jest pisane w
pierwszej osobie rodzaju żeńskiego. Jestem bardzo ciekawa jak ta historia
zostanie przedstawiona na deskach teatru, już niedługo, bo w lutym J.
Poćwiczyłam też trochę jogę,
posłuchałam Agi Bery, która jest instruktorką Jogi Kundalini i wysyła chętnym
codziennie filmy z praktyką tej jogi. Tę jogę ćwiczy też Agnieszka Maciąg i
zawsze mnie bardzo zastanawiało, jak to jest możliwe, że ma tyle energii i
wygląda tak młodo. Na pewno jest to też zasługa tych ćwiczeń. Polecam:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz