Ależ ta karta Multisport motywuje! ;) Dzisiaj też poszłam na Zumbę, od razu po pracy, trzeci raz w tym tygodniu! I wcale nie czuję się przez to zmęczona, tylko mnie trochę nogi bolą, jakbym długo chodziła po górach ;).
W domu upiekłam Hokkaido otrzymane w prezencie oraz buraczki – potraktowałam to trochę jak terapia kolorami (w sumie były to kolory wczorajszego wschodu słońca;), a pokrojona surowa dynia pachniała cudowną świeżością.
Potem wokół pachniało jeszcze piękniej, bo postanowiłam sobie zrobić domową saunę w wannie i wsypałam do niej cudownie pachnącą sól :). Wzięłam do poczytania „Genialną przyjaciółkę” Eleny Ferrante – świetnie się nadającą na taki wieczór po całym tygodniu, żeby zatopić się we wciągającej historii, nie musi być bardzo ambitna, gdyż właśnie taka – „obyczajowa” jest dobra na zresetowanie mózgu. Ale najlepsza na to jest koncentracja na zumbowych krokach (tańczyłam z osobami, które chodzą już trzy lata!), wtedy naprawdę jest się „tu i teraz”. W ciągu tego tygodnia tańczyłam już w szalonym tempie salsę, sambę, rumbę, salsę bachatę, reggaeton, lambadę, mambo, indyjski, afrykański i wszelkie inne autorskie ;). Niesamowita jest pamięć ruchowa ciała, w moim przypadku chyba pamięć podstawowych kroków z kursu tańca, na który chodziłam dawno temu w liceum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz