Uśmiecham się do mojego życia i jestem
wdzięczna za ten dzień J
Małgosia napisała mi, że powinnam napisać książkę! Dziękuję J
Spotkałam się z kolegą Słowakiem,
z którym kiedyś pracowałam w innej firmie. Najlepiej z tamtego niełatwego czasu
wspominam właśnie moich kolegów, a brzmienie słowackiego uwielbiam! Czasami
brzmi jak polski sprzed setek lat, bo ma takie słowa, których my już nie
używamy, a kiedyś używaliśmy. Fajnie było znowu go posłuchać. Uwielbiam to
uczucie, kiedy słowa, które kiedyś znałam i rozumiałam wracają do mnie i czuję
się wtedy jakbym wróciła do domu J.
Jestem słuchowcem i w moim przypadku oznacza to dużą wrażliwość na brzmienia
obcych języków. Fascynuje mnie to! Z Jankiem zjedliśmy małe co nieco, wypiliśmy
kawkę, powspominaliśmy tamte czasy i się pośmialiśmy. Brzmienie języka słowackiego
zawsze wprowadzało mnie w dobry nastrój, dodać do tego dobre towarzystwo – to już
prawie euforia J.
Spędziłam też dwie godziny z
Młodszą w pewnej przychodni czekając na kropienie oczu, czekając na okulistę i
będąc u okulisty na badaniu. Dowiedziałam się od niej fascynujących rzeczy na
temat kartkówek i sprawdzianów, które ma do napisania… Pomimo niewyraźnego
widzenia wróciła potem sama bezpiecznie do domu, bo ja musiałam wrócić do pracy
(z małymi wyrzutami sumienia).
Wieczorem spędziłam też chyba ze
dwie godziny na sprawdzaniu jej zadań domowych z polskiego i angielskiego – no
cóż, życie składa się też z takich przyjemności J.
pomiędzy
odpycham nogą wszechświat
luźno zamyślona
kołyszę sie na nitce
nieokreślonych pragnień
jakieś trwanie
smużką
pełga
po moich ustach
drażni usta
palce zaczepiam
o rozszczepione na liściu słońce
karmię palce
światłem nagłych podłużnych
błysków
one drżą
one się chwieją
w brązowieniu głodnych zmysłów
otwartymi ustami
/Halina Poświatowska/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz