wtorek, 28 lutego 2017

Uśmiecham się do mojego życia i jestem wdzięczna za ten dzień J


Małgosia napisała mi, że powinnam napisać książkę! Dziękuję J

Spotkałam się z kolegą Słowakiem, z którym kiedyś pracowałam w innej firmie. Najlepiej z tamtego niełatwego czasu wspominam właśnie moich kolegów, a brzmienie słowackiego uwielbiam! Czasami brzmi jak polski sprzed setek lat, bo ma takie słowa, których my już nie używamy, a kiedyś używaliśmy. Fajnie było znowu go posłuchać. Uwielbiam to uczucie, kiedy słowa, które kiedyś znałam i rozumiałam wracają do mnie i czuję się wtedy jakbym wróciła do domu J. Jestem słuchowcem i w moim przypadku oznacza to dużą wrażliwość na brzmienia obcych języków. Fascynuje mnie to! Z Jankiem zjedliśmy małe co nieco, wypiliśmy kawkę, powspominaliśmy tamte czasy i się pośmialiśmy. Brzmienie języka słowackiego zawsze wprowadzało mnie w dobry nastrój, dodać do tego dobre towarzystwo – to już prawie euforia J.

Spędziłam też dwie godziny z Młodszą w pewnej przychodni czekając na kropienie oczu, czekając na okulistę i będąc u okulisty na badaniu. Dowiedziałam się od niej fascynujących rzeczy na temat kartkówek i sprawdzianów, które ma do napisania… Pomimo niewyraźnego widzenia wróciła potem sama bezpiecznie do domu, bo ja musiałam wrócić do pracy (z małymi wyrzutami sumienia).
Wieczorem spędziłam też chyba ze dwie godziny na sprawdzaniu jej zadań domowych z polskiego i angielskiego – no cóż, życie składa się też z takich przyjemności J.


pomiędzy


odpycham nogą wszechświat

luźno zamyślona

kołyszę sie na nitce

nieokreślonych pragnień

jakieś trwanie


smużką

pełga

po moich ustach

drażni usta



palce zaczepiam

o rozszczepione na liściu słońce

karmię palce

światłem nagłych podłużnych błysków

  
one drżą

one się chwieją

w brązowieniu głodnych zmysłów

otwartymi ustami

chwytam umykający wszechświat

                               /Halina Poświatowska/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz