Dziwny ten dzień… w pracy dziwnie
i niedziwnie, potem dom, szybka pizza, apteka, szpital i bieg w ulewnym deszczu ze szpitala
do samochodu, dom… zastanawianie się, gdzie zorganizować tegoroczne spotkanie
rodzinne podróżników w lecie, dwie informacje odnośnie sytuacji w szkole (okazało
się, że oni, tam na górze, już od września rozdzielali nasze dzieci do
pobliskich innych szkół :/), rozmowy z dzieckiem, mężem, mamą, tatą i bratem, zmęczenie
i senność… i złe wiadomości dookoła.
Szukałam czegoś mądrego, dającego
nadzieję… i znalazłam J
Pod koniec dnia jestem wdzięczna za to, że w moim życiu jest więcej błogosławieństw, niż problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz