Moja dzisiejsza codzienność: ciężka
pobudka w ten szary ranek, praca, rozmowy telefoniczne z tatą (zabiegu nadal nie
było i nie wiadomo, czy będzie; może nie będzie trzeba), po pracy kontrolna wizyta
u lekarza z dzieckiem, apteka, zakupy, a po zakupach wizyta w naszej lokalnej
kawiarence. Bardziej dla rytuału i dlatego, że są ferie szkolne, niż dla samych
słodyczy. Trochę mi nawet potem było niedobrze od tych słodkości;-). Ale była
wartość dodana…do kawy w takim miejscu należy mieć cudną lekturę, a „Uroda
życia” bardzo do tego pasuje!
W wywiadzie z reżyserem J.J.
Kolskim wyczytałam, że „gdy jest ciężko, to człowiek się łudzi, że „jutro
będzie lepiej, łatwiej”. A często nie jest lepiej. Jest inaczej. Pogodzenie się
z tym, to chyba połowa sukcesu. Lepiej zaczyna być od momentu, kiedy się wyrazi
zgodę na to, że… jest jak jest. Są otchłanie bezdenne, jest czerń i trzeba się
z tym spotkać”
I jeszcze: „Przestań kontrolować
rzeczy wokół Ciebie. Niech samo się dzieje. Naucz się żyć przy minimalnym
wysiłku. Życie składa się z szeregu naturalnych, spontanicznych zmian. Nie
opieraj się im. Niech rzeczywistość będzie rzeczywistością, niech nurt wydarzeń
płynie w naturalny sposób, tam dokąd chce.” Coś z czym mam problem – zawsze się
opieram, chcę walczyć o sprawiedliwość, zmieniać, ale kiedyś, w końcu, trzeba
chyba sytuację zaakceptować taką jaka jest…Szczególnie jeśli nic więcej już się nie da zrobić (tak jak z walką o naszą
siódmą i ósmą klasę…)
Dziś jestem wdzięczna za życie.
Po prostu. Za normalne, powszednie życie z wszystkimi jego odmianami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz