sobota, 21 kwietnia 2018


Siedzę nad tłumaczeniem i przeżywam różne stany emocjonalne, bynajmniej nie związane z treścią tłumaczenia ;-). W soboty na mojej grupie wsparcia z całego świata jest Healing Day - kto potrzebuje zdrowia, siły, energii, modlitwy, wsparcia ten pisze prośbę. Niektóre prośby opisują smutne sytuacje, a ja jako empatka też robię się wtedy smutna. Pisałam też ja z prośbą o dobre myśli dla taty, z którym byłam wczoraj u profesora i dla mnie, żeby mieć siły skończyć to tłumaczenie, nad którym siedzę od tygodnia i nic, bo albo od razu szłam spać po pracy, albo po prostu nie miałam siły tego robić. Gardło boli mnie bardzo wczesnym ranem, wtedy się budzę i nie mogę już spać, co skutkuje permanentnym niewyspaniem. 
Rafał cały dzień pracował na działce (pompa, tunele, etc.), więc nasze wyjście na greckie popołudnie do Prozy stało pod znakiem zapytania. Na szczęście Marta mogła iść, więc ja też poszłam (samej by mi się nie chciało). Podjadłyśmy greckie przekąski: pasty z bakłażana, papryki i zielony humus (autorstwa właściciela wegańskiej knajpki w Chani; mam adres na następny raz;-), greckie gołąbki wegańskie, tzatziki, mufinki z fetą i szpinakiem i wielkanocne ciasteczka z pomarańczą. Byłyśmy tylko na pierwszej części, podczas której żeglarz Andrzej Zybura bardzo ciekawie opowiadał o nieznanych miejscach Krety - głównie ze wschodniej części wyspy i pokazywał piękne zdjęcia.  Ach, jak zatęskniłam! Miałam dziwne uczucie, że wszystko na tych zdjęciach wygląda tak swojsko, znajomo, a jednocześnie tak daleko w czasie, bo wydaje mi się, że byliśmy tam wieki temu! Potem instalował się pieśniarz, a koło mnie stanął poczytny i znany autor grecki, który zdobył europejską nagrodę literatury, więc skorzystałam, szybko kupiłam jego książkę (w bardzo atrakcyjnej cenie) i poprosiłam o autograf. Napisał go pięknymi greckimi literami, a pani tłumaczka przetłumaczyła, sama zrozumiałam tylko dwa słowa: Katerina i Ellada ("dla Kateriny, która kocha Grecję z wielką przyjemnością wpisuje się Makis Tsitas"). Wcześniej czytałam recenzje tej książki, które bardzo dobrze ją oceniały. Chyba założę specjalną półkę na książki z autografami, bo czasu na ich czytanie za bardzo nie ma, więc będę chociaż czytać dedykacje ;-) :D.

Do Marty dołączyła jej rodzinka i w drodze do samochodu usiedliśmy jeszcze w jednej knajpce... Suma sumarum wróciłam do domu o wiele później niż planowałam, jeszcze zakupy i teraz piszę... Ale dobrze było wyjść z domu, kiedy taka piękna pogoda :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz