środa, 18 kwietnia 2018


Po wspaniałym biegu dopadł mnie ból gardła i ogólne rozbicie. Tak sobie teraz myślę, że przyczyną mogło być przewianie mnie w sobotę rano, kiedy czekałam, aż zmienią mi opony na letnie i niby świeciło słońce, a jednak wiatr był zimny i potem aż mnie bolały uszy i głowa. A bieg, będąc dużym obciążeniem dla organizmu, osłabił go na tyle, że zarazki mogły zaatakować... W poniedziałek z trudem poszłam do pracy, wczoraj pracowałam z domu, a po południu już mi się zrobiło o wiele lepiej i dzisiaj śmigałam już w pracy, mając zaledwie leciutki katarek.... Chce mi się tylko niezmiernie spać, a podjęłam się długiego tłumaczenia i już mam w plecy....   

Wraz ze spadkiem fizycznej energii miałam też wczoraj spadek nastroju. Jak łatwo można wpaść w negatywizm - wystarczy kilka mało pozytywnych informacji i już się odechciewa wszystkiego. Dni lecą jak szalone, jutro znowu czwartek, rozglądam się dookoła mnie i znowu dopada mnie pytanie, kiedy ja to wszystko zdążę zrobić i marzę o stanie z przeszłości, kiedy to miałam nieskończoną ilość czasu na ponadczasowe zanurzenie się w tym, co lubię....

Jedyne co mogę teraz dla siebie zrobić dobrego to pójść spać. Dobranoc!   





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz