Miałam pisać wspomnienia z Krety, lecz bieg "piersiowy" w słońcu trochę mnie wykończył. Ale mi się nie chciało rano na to iść! Jak zwykle mam sto pomysłów, a potem trudności z ich realizacją ;-). Namówiła mnie na ten bieg bratówka, a ja namówiłam Anię :-). I dobrze, bo Ania była mi bardzo wdzięczna, że ją wyciągnęłam z domu, żeby spędzić czas aktywnie, a to mnie zmotywowało. Wprawdzie zgubiłyśmy się już na samym początku i biegłyśmy osobno, ale przecież taki sport to w sumie sport samotnościowy, gdzie walczy się z samym sobą, żeby się nie poddać w trakcie, i ze swoimi słabościami. Ania nie powinna biegać, ale dla szczytnego celu (profilaktyka przeciw rakowi piersi) postanowiła przystać na moją propozycję. Ja osobiście nie lubię tłumów, a w czasie rozgrzewki i jak ruszyłyśmy to było ciasno (2500 kobiet!), ale biegnięcie w grupie było bardzo motywujące - biegły starsze panie, dziewczyny z nadwagą, dziewczyna w ciąży (ta szła :-). Fajna inicjatywa, która pozwala się poruszać oraz mile i aktywnie spędzić czas na świeżym powietrzu. Ja swoim wynikiem byłam przyjemnie zaskoczona, mimo, że po części maszerowałam, gdyż ostatnio biegałam dawno temu i maksymalnie 3 kilometry. Pod koniec słońce bardzo przygrzewało i to nie pomagało ;-). Rozpierała nas duma, że ukończyłyśmy tę trasę!
Potem podjechałyśmy jeszcze na Wege Festiwal, bo to w pobliżu, zjadłyśmy Beirut Falafela, popróbowałyśmy różnistych przepysznych kiszonek, wypiłyśmy kawę z wegańskim ciastkiem i porozmawiałyśmy o życiu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz