Zaczęłam dzień od jogowych powitań słońca o wschodzie słońca:). Potem posprzątanie w kuchni, szybki prysznic i miłe śniadanie w "ogródku" Cafe Resto Baru "Nadodrze", które można było zjeść za 1zł do kawy. Słońce tak pięknie świeciło i grzało, wystawiałam do niego twarz; za nami była też taka specjalna "lampa" do grzania i żywy ogień, że pomimo 0,5 stopnia było nam bardzo ciepło :). Bardzo przytulne to miejsce! Czułam się trochę jak na wakacjach w jakimś słonecznym kraju :). Pięknie zielone rośliny dopełniły to sympatyczne spotkanie z Martą i jej rodzinką.
Naszym głównym celem była zobaczenie obrazów Lucasa Cranacha Starszego, z którego przepięknym wrocławskim obrazem "Madonny pod Jodłami" związana jest niesamowita historia.
Potem przeszliśmy się do Rynku, bo Rafał chciał wypożyczyć obiektyw, a my z Martą wylądowałyśmy na herbatce na bardzo przytulnych i kolorowych poduchach na antresoli w "Miejscu" z rysunkami Andrzeja Tylkowskiego dookoła. Potem jeszcze Empik na chwilę, a że byliśmy już głodni, to jeszcze wstąpiliśmy do Vegi na pyyyyyszneeee wegetariańskie jedzonko.
Wszędzie było mnóstwo ludzi, dużo grup, w większości z Niemiec, nawet z jedną Panią z Lipska zamieniłyśmy parę grzecznościowych słów :). Wracając do samochodu natknęliśmy się na sklep Folkstar, gdzie kupiłam Emilce ze Stanów (mojej wieloletniej koleżance po piórze (pen-friend) jeszcze z czasów dzieciństwa) i jej rodzince skarpetki z wzorami kaszubskimi, którymi się niedawno zachwycała na FB.
Wszędzie było mnóstwo ludzi, dużo grup, w większości z Niemiec, nawet z jedną Panią z Lipska zamieniłyśmy parę grzecznościowych słów :). Wracając do samochodu natknęliśmy się na sklep Folkstar, gdzie kupiłam Emilce ze Stanów (mojej wieloletniej koleżance po piórze (pen-friend) jeszcze z czasów dzieciństwa) i jej rodzince skarpetki z wzorami kaszubskimi, którymi się niedawno zachwycała na FB.
W domu szybko upichciłam pyszne warzywa z tofu oraz osobno z mięskiem - pyszne, gdyż dodałam paprykę wędzoną, którą szczerze polecam; trochę o niej ostatnio zapomniałam, mam w domu jeszcze pół słoika, a przypomniała mi o tej przepysznej przyprawie Marta Dymek z Jadłonomii, która nie wyobraża sobie życia bez tej jednej przyprawy. Następnie, w ramach detoksu z tego dziwnego kataru/alergii urządziłam sobie gorącą kąpiel z bardzo aromatyczną ciasteczkową solą :). A teraz spać!
Takie cudo dostałam od Marty i ski; Rafał dostał z niebieską ramą ;).
Takie cudo dostałam od Marty i ski; Rafał dostał z niebieską ramą ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz