Trudno opisywać zwykłe życie... przez ostatnie dwa dni ćwiczyłam cierpliwość w korkach - wczoraj znowu ponad 1,5 godziny powrotu do domu przez miasto, ćwiczyłam silną wolę, kiedy chce się tylko wejść pod koc z książką, ale joga wzywa (i rozgrzewa!); ćwiczyłam też dystans do wydarzającej się rzeczywistości:-). Duma z Natalii, która wczorajszy cały dzień od samego rana spędziła w Imparcie, gdzie jej MAM dwa razy wystawiał "Króla Lwa" dla dzieci z domu opieki i dla dzieci z Tanzanii. Duma, z tego, że udało mi się rano zdążyć zawieźć Zuzię do szkoły, a potem rodziców do lekarza. Różne rozczarowania i problemy w pracy, gotowanie, zamawianie i pakowanie prezencików, zbiórka w pracy na Szlachetną Paczkę, rozmowy, przytulania, świeczki i światełka...
Słucham Janusza Radka z koncertu w teatrze w Wałbrzychu, na który mieliśmy dzisiaj jechać. Ale w nocy Rafała dopadł rotawirus.... Teraz już jest mu dobrze :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz