poniedziałek, 19 czerwca 2017

Poszłam na spacer o 22.00, żeby przewietrzyć głowę, zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, cudownego zapachu letniego wieczoru, zapachu kwitnących lip i jaśminu.... 

Dziś bardzo pracowity dzień w pracy i po... do 22.00 przygotowywałam ofertę dla kandydata, bo do jutra musiał się zdecydować, czy u nas, czy u konkurencji. Chłopak ma zaledwie 20 lat, dopiero co zdawał maturę, a już się o niego biją... "Złote dziecko" ;-). Właśnie dał mi znać, że przyjął ofertę.

W międzyczasie pojechałam po mamę i potem do szpitala, do taty, gdyż miał dzisiaj urodziny. Byliśmy wszyscy, dzieci, wnuki.... Mam zrobiła pyszne tiramisu, kupiliśmy kawę w szpitalnym barze, napoje dla dzieci, były truskawki.....wszystko w oddziałowej świetlicy. Płakać mi się teraz chce, jak to piszę. Tata uśmiechnięty, ale wychudzony, zmieniony.... Niestety, cztery miesiące bez świeżego powietrza robią swoje :/. W prezencie od swojego lekarza prowadzącego otrzymał to, że lekarz dzisiaj się nie pojawił, bo wyjechał na dwutygodniowy urlop, o czym nikomu z nas nie powiedział w piątek (no, w sumie nie musi...), a miał od dzisiaj załatwiać konsultację z jakimś sławnym profesorem... I teraz co??? Następne dwa tygodnie czekania? Przyczyna dalej nieznana, choć kilka chorób zostało wykluczonych. 


2 komentarze: