wtorek, 6 lutego 2018

Z ciekawości sprawdzam w statystykach tego bloga, z jakich krajów pochodzą jego czytelnicy J. Było już ich naprawdę dużo, i to kilka dość egzotycznych jak wyspy Bahama, Indie, czy Zjednoczone Emiraty, ale od kilku dni, oprócz Polski, Portugalii i USA pojawia się codziennie Estonia. Estonia, która skradła moje serce prawie dwa lata temu i do której czasami tęsknię. Do tej pory nie napisałam relacji z naszej podróży po Krajach Bałtyckich, pamiętam, jak planowałam zawrzeć w niej praktyczne rady, jak sobie nagrywałam na dyktafon, to co akurat zwiedzaliśmy i przeżywaliśmy. Teraz już połowy z tego nie pamiętam…Ach te podróże… Znowu mnie kuszą – wczoraj byłam na masażu, który dostałam w prezencie i przegadałyśmy z panią kosmetyczką prawie dwie godziny o podróżach. Ona rok temu była w 18-tu nowych miejscach i bardzo polecała mi Islandię, a ja jej Rumunię ;-). Czułam się tam jak w innym świecie – oderwana na chwilę od zimna i szarówki za oknem.

Wczoraj też w ostatniej chwili przed zamknięciem wpadłam do biblioteki po ostatnią część neapolitańsko-włoskiej historii – rzeki. Przez cały dzień czułam się jak na głodzie i wyobrażałam te chwilę, kiedy w końcu będę mieć tę książkę w swoich rękach. Ta część „Historia zaginionej dziewczynki” jest chyba najgrubsza z wszystkich i jej dominantą nie jest już tak bardzo wzloty i upadki wieloletniej przyjaźni dwóch kobiet, ale przed wszystkim miłość. Zresztą on przewija się od samego początku, ale tutaj jest na pierwszym planie. Czegóż to się nie robi z miłości! Same szaleństwa! Kto tego nie zaznał chyba nie jest sobie w stanie wyobrazić jak wielka może być beztroska i lekkomyślność, ale też uczucie ogromnego szczęścia, kiedy człowieka dopadnie taka obłędna fascynacja płcią przeciwną…

Dzisiaj w ciągu dnia weszłam na FB, żeby zrobić sobie krótką przerwę w nudnych czynnościach i nagle zobaczyłam Natalię i jej musicalową grupę, jak śpiewają podczas otwarcia wystawy w Strasbourgu. Niesamowite! Akurat wtedy!!! Byłam bardzo dumna ;-). Pan Buzek z nimi podśpiewywał. Cieszyłam się, że ta wystawa jest o naszym wspaniałym Wrocławiu (przygotowana przez Centrum Zajezdnia). O 5 rano dziecko będzie już z powrotem we Wrocławiu.


Pomimo długiej pracy i zmęczenia wyszłam dzisiaj na zumbę. I dostałam takiego zastrzyku energii, że sama się temu dziwię. Podczas zajęć uśmiech nie schodził mi z twarzy, śmiałam się z mojego mylenia kroków podczas nowych układów, wczuwałam w tańczenie i endorfiny same płynęły ;-). Dziś było nas bardzo dużo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz