Skończyłam czytać ok. 2400 stron
tetralogii (nawet nie wiedziałam, że jest takie słowo!) – czterech tomów
historii o życiu, psychologii, próbach wyrwania się z biedy i przemocy, o szalonej
miłości, łamaniu zasad i stereotypów, wielkiej i specyficznej przyjaźni,
przemianach zachodzących w społeczeństwie. Historii o dorastaniu, próbach
niezależności, urodzinach, starzeniu się i śmierci. Tak mnie wciągnęła ta
historia, że zarywałam noce, czytałam w samochodzie, w pracy przy śniadaniu,
nie mogłam przestać myśleć o przewrotnych zwrotach akcji, o szyderczym chichocie
losu, o relacjach i fatum mieszkańców pewnej biednej dzielnicy w Neapolu, o ich
tragicznych losach przeplatanych kilkoma radosnymi, i o tej niesamowitej
wspólnocie ludzi, którzy pomagali sobie i byli ze sobą związani od urodzenia –
jedna wielka rodzina, co było wsparciem, ale też ciężarem. Całe życie Eleny to
były ciągłe próby wyrwania się spod „szponów” swojego pochodzenia i spod wpływu
przyjaciółki z dzieciństwa… Nie było happy endu…Smutno mi, że już skończyłam,
poczułam pustkę; miałam wrażenie, że czytałam o życiu moich własnych
przyjaciółek, o swoim życiu… Chciałabym "poczuć" Neapol, tak jak one go odbierały, zobaczyć to miasto ich oczyma.
Wczoraj odwiedziłam „swoją”
dzielnicę – wstąpiliśmy do rodziców po pracy z pączkami. Była też ciocia,
siostra taty. Wspominaliśmy wycieczkę do ich rodzinnego miasta, kiedy
pojechaliśmy wszyscy, tylko nikt nie pamiętał w którym to było dokładnie roku.
Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia…… Niektórzy żyją tylko nimi… Dla mnie to
było jak jakieś inne wcześniejsze życie, kiedyś byłam w nim zanurzona, a teraz
miałam wrażenie, że przyjechałam na chwilę z jakiejś długiej podróży i
przypominam sobie wydarzenia z dzieciństwa, ciocie, wujków, kuzynów, imprezy
imieninowe rodziców, etc. Może w końcu dorosłam…, teraz żyję, a przynajmniej
staram się żyć teraźniejszością, co też poniekąd odsuwa tamten świat. Martwię się o tatę i o mamę, która martwi się o niego.
Zachwyciłam się też tym, że
powstaje niesamowita autorska szkoła podstawowa, inspirowana fińskim systemem
edukacji z nauczaniem mindfulness, Odyseją Umysłu i uczeniem dzieci
odpowiedzialności i planowania, bez ocen i dzwonków. Gdybym miała trzecie
dziecko i pieniądze, to bym je tam zapisała. Szukają też nauczycieli otwartych
na niekonwencjonalne metody nauczania. Kuszące ;-). Michał z pracy był na
zebraniu dla rodziców i teraz się zastanawia skąd wziąć kasę na czesne dla
córki, które jest wysokie, ale też nauczyciele są tam bardzo dobrze
wynagradzani.
Kasiu, nie wiem czy słyszałaś, ale niebawem na deskach Teatru Współczesnego zagości sztuka "Genialna przyjaciółka"
OdpowiedzUsuńTak, wiem Kochana, już w te niedzielę :-) Nie mogę się doczekać :-)
OdpowiedzUsuń