Tyle wrażeń dzisiaj, że już nie mam siły... ;-). Sześć godzin spotkania z Reiki, wiele niesamowitych historii z 25 lat istnienia Reiki w Polsce, historii, które nadawałyby się na film i które są dowodem na działanie dobroczynnej, uzdrawiającej energii i odpowiedniej intencji/dobrych życzeń. I wszystko to zgodnie z wolą Pana, wszechświata, tego, w co kto wierzy...
Wysyłaliśmy jednocześnie (w grupie siła) dobre życzenia do potrzebujących członków naszych rodzin, a także do Scotta z Alaski, szwagra mojej znajomej ze Stanów, który jest chory. W czasie medytacji czułam się pięknie, pierwszy raz miałam takie doświadczenie. Jak zwykle bardzo miło jest spotkać ludzi podobnie myślących, pozytywnie nastawionych, współczujących. Była pielęgniarka, logopedka, fizjoterapeutka dzieci, fizjoterapeutka koni, młoda "inżynierka", młoda mama, i dwie osoby, których zajęcia nie znam. Jak zwykle po takich spotkaniach czuję spokój i błogość w umyśle i wrażenie, że wszystko jest tak, jak powinno być (a przez większość życia czułam, że jest odwrotnie ;-).
Potem szybko dokończenie obiadu zaczętego przez Rafała, wspólny posiłek z rodzinką i wyjście do Teatru Współczesnego na najbardziej "odjechaną" sztukę teatralną, jaką kiedykolwiek widziałam, a widziałam już kiedyś w Capitolu kilka takich "pokręconych". Udało nam się dotrzeć pół godziny wcześniej i dzięki temu porozmawialiśmy sobie cudownie w kawiarni teatralnej z Martą, Andrzejem i siostrą Marty i jej mężem - to dzięki Marcie dowiedziałam się, że będzie to przedstawienie. Wszyscy widzowie zostali jednocześnie zaproszeni do Sceny na Strychu i kiedy tam weszliśmy okazało się, że cała ta sala była jedną wielką sceną! Miejsca do siedzenia były różnorodne i w różnych miejscach, nam zaproponowano miękki dywan z poduszkami na podłodze (!). Pierwszy raz oglądałam, a raczej brałam udział w przedstawieniu z takiego poziomu. Aktorzy byli wszędzie, z tyłu, z przodu, przed nami, na środku, zatapiali się w widownię, zadawali widzom pytania, kazali się im przesuwać, czytać fragmenty książki, patrzyli widzom prosto w oczy i rozmawiali z nimi (momentami rozmawiali też sami ze sobą, tak jakby byli w trakcie przygotowywania tego przedstawienia). To było coś nadzwyczajnego! Jak napisałam na FB: "'Genialna przyjaciółka' - najbardziej interaktywny spektakl (a może raczej performance), w jakim kiedykolwiek uczestniczyłam. Niesamowita forma, scenografia, aktorstwo i wciąganie widzów do gry. Brawa dla reżyserki i scenarzysty za świetny pomysł na tak ciekawą adaptację teatralną czterech tomów tej historii!!!" Zastanawiałam się wcześniej, jak to zostanie przedstawione, bo przecież to zwykła historia dwóch głównych bohaterek od dzieciństwa do starości z polityką i zmianami społeczno-gospodarczymi w tle. I zostało to przedstawione bardzo nowatorsko, choć jak dla mnie za dużo wagi było przyłożonej do roli seksu (w książce jest nie jest to aż tak dominujące), a przedstawienie tych scen było bardzo nietypowe i niezrozumiałe przez tych, którzy nie przeczytali książki (po przedstawieniu rozmawialiśmy z grupą kobiet, z których część wyszła z przedstawienia). Gra aktorska była bardzo dobra i przez prawie dwie godziny siedziałam na tym dywanie prawie że w bezruchu ciekawa każdej następnej minuty i tego co się wydarzy. Na pewno realizatorom tego spektaklu udało się zaciekawić widownię, zaskoczyć, zgorszyć, i dać do myślenia. Pewnie też trochę zjednoczyć, gdyż nie byliśmy już tacy anonimowi biorąc udział w tej grze i widząc dokładnie swoje reakcje.
Niesamowite jest oglądać historię, w której siedziało się mentalnie praktycznie cały miesiąc, na deskach teatru - rozumie się wtedy różne niuanse, teksty, jest łatwiej interpretować i zrozumieć to, co się widzi na scenie, nawet jeśli jest to przedstawione bardzo oryginalnie i nowatorsko. Czułam pełnię tej całej historii. Temu kto nie czytał pewnie było trudniej, ale i tak czuję wielki podziw dla reżyserki i scenarzysty za tak ciekawy pomysł i realizację. Szacun też dla aktorów, którzy przecież za każdym razem bardzo się obnażają przed nieznajomymi ludźmi, którzy potem mogą ich głupio skrytykować, bo na przykład w ogóle nie zrozumieli przekazu i intencji reżysera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz