Doszłam dzisiaj do wniosku, a w zasadzie to już dawno, że miłość lub jej brak nakręcają ten świat. Jest takie przysłowie "Money makes the world go around", ale tak samo jak pieniądze "Love makes the world go around"......
Brak miłości do siebie, zaakceptowania siebie, uznania tego, skąd pochodzimy, czyli zaakceptowania swoich rodziców, jakimi by nie byli, może mieć naprawdę przykre skutki: niskie poczucie wartości, duże poczucie winy, bycia niewystarczającym, brak wiary w swoje możliwości, uzależnienie od opinii innych, nieumiejętność budowania długotrwałego związku.... Ach, mądruję się tak, bo dziś rozmawiałam długo z kolegą z pracy, który dwa miesiące temu związał się z koleżanką z pracy wywracając swoje życie do góry nogami i miało być tak pięknie, tak się cieszyłam, że będą szczęśliwi, zapowiadała się "perfect love"... Jednak nie jest. Oboje są poturbowani emocjonalnie i psychicznie z poprzednich "żyć" i moim skromnym zdaniem powinni najpierw dojść do ładu ze sobą, wykonać pracę, a potem dopiero wiązać się... Ech, łatwo mówić...... Albo może to po prostu taka ich osobowość, jak zauważył inny mój kolega.
Ja z kolei miałam zawsze odwrotny "problem" - nadmiar miłości płynącej ode mnie i do mnie, i też nie raz przez to cierpiałam. Ale i tak się cieszę, że nie wyglądało to tak jak w tym artykule "Miłość w erze korporacji". Nadchodzi chyba już całkiem inna epoka...
Na dzisiejszy dzień i na co dzień polecam medytację miłującej dobroci, która w skrócie wygląda tak (za Portal Yogi):
"Podstawowe słowa miłującej dobroci brzmią „Obyś był/a bezpieczny/a. Obyś był/a zdrowy/a. Obyś żył w spokoju. Obyś był/a szczęśliwy/a”. W życzeniach tych ważna jest intencja, pełna dobra i troski. To niemal błogosławieństwo dla siebie i innych.
Tradycyjna wersja tej medytacji polega na przesyłaniu powyższych życzeń najpierw do siebie, potem do bliskiej nam osoby, następnie przesyłamy też życzenia osobie, którą słabo znamy i do której nie żywimy żadnych specjalnych uczuć. Kolejną osobą, do której przesyłamy serdeczne życzenia jest osoba, z którą mamy jakieś trudności. Może to być osoba której nie lubimy, albo ona nas nie lubi.
Na początku swojej praktyki miłującej dobroci lepiej jest nie myśleć o kimś, z kim mamy jakiś ostry konflikt, albo o osobie, która nas mocno zraniła. To może być trudne na początek. Następnie możemy wysyłać miłującą dobroć do większej liczby osób, do członków swojej rodziny, znajomych, nieznajomych. Pozwólmy, by krąg życzliwości poszerzał się i wysyłajmy pozytywną energię do coraz większej ilości ludzi. Możemy też przesłać miłującą dobroć do wszystkich istot żyjących na naszej planecie i pozwolić im poszybować w kosmos!
Niektóre osoby mają trudności z wysyłaniem miłującej dobroci. Wydaje im się to sztuczne. Zachęcam jednak do spróbowania. Być może praktykując to ćwiczenie zdasz sobie sprawę, że trudno jest tobie myśleć o sobie i innych dobrze. Być może nie jesteś do tego przyzwyczajony. Warto również te uczucia – lęku, zwątpienia, te krytyczne i nieufne myśli objąć akceptacją i życzliwością. Zachęcam do praktyki, mimo początkowej niewiary. Zapewniam, że po jakimś czasie mogą wydarzyć się małe cuda w postaci poczucia większej bliskości z innymi, spokoju i radości.
Uczestnicy moich zajęć najczęściej dzielą się też tym, że trudno jest im wysyłać dobre życzenia do osoby z którą mają jakiś problem. No bo jak to? Ta osoba jest taka wredna, złośliwa, niedobra…. a ja mam jej przesyłać miłość?
Praktykowanie miłującej dobroci nie oznacza tego, że nie widzimy czyiś złych uczynków, czy, że ignorujemy je. Oznacza ona widzenie dobra. Zmianę perspektywy polegającą między innymi na tym, że możemy dostrzec to co nas łączy, a nie dzieli. Możemy zacząć zauważać to, że każdy z nas pragnie poczucia szczęścia, zdrowia i bezpieczeństwa. Każdy przeżywa wzloty i upadki, boryka się z cierpieniem i trudnościami. Ale też każdy z nas chce kochać i być kochanym i do każdego możemy wysłać życzliwe życzenia. To nic nie kosztuje a znaczenie zmienia nasze nastawienie."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz