niedziela, 5 listopada 2017


Słońce, cudowne słońce! Zmotywowało nas w ten weekend, żeby pójść na cmentarz i trochę po nim pochodzić w ramach spaceru - przy okazji spotkałam dawno niewidzianą kuzynkę i córkę drugiej kuzynki, chryzantemy cudnie kolorowe, światło, spadające liście, wdzięczność za rodzinę i dobre myśli płynące ku duszom przodków i krewnych (szczególnie dwóch wujków, na których pogrzebach byłam w tym roku), wspomnienia z dzieciństwa, gdzie wizyty na cmentarzu z rodzicami były swoistego rodzaju rozrywką, gdyż odbywały się przynajmniej raz w miesiącu;). Piękne słońce i niebieskie niebo zmotywowało mnie też dzisiaj do godzinnej przebieżki skrajem pól i po lesie, połączonej z przedzieraniem się przez błota i fotografowaniem migoczących w słońcu jesiennych liści...
Dobrze, że było słońce, bo zaczytywałam się w listach niewidomego Ireneusza Morawskiego do jego wielkiej przyjaciółki Haliny Poświatowskiej. Piękne, bardzo uczuciowe, ironiczne, opisujące wrocławskie środowisko literackie i artystyczne późnych lat 50-tych ze znanymi mi nazwiskami (Morawski studiował polonistykę we Wrocławiu, przyjaźnił się z Hłasko, Urszulą Kozioł i wieloma innymi), pełne odniesień do literatury i sztuki. Uczucia wyznawane są tu bardzo delikatnie i czule, albo bardzo dobitnie, zawsze w oryginalny sposób. Autor miał dwadzieścia parę lat (tyle samo, co Haśka) i bardzo dużą dojrzałość, wtedy to się chyba o wiele wcześniej dorastało... Historia ich przyjaźni, a może lub na pewno miłości to dobry materiał na film, ale chyba bez happy endu... Poznali się prawie rok przed wyjazdem Haśki do Stanów na operację i przez tyle czasu pisali do siebie listy pełne tęsknoty, a po operacji coś się zaczęło zmieniać... On był tutaj, ona w wielkim świecie, dostała stypendium na prestiżowej uczelni, dostała drugie życie i łykała je zachłannie... On był w szarym PRL-u, kolorowanym czasami przez zjazdy literatów, wydania utworów, alkohol, wizyty u jej rodziców i jej wiersze pełne erotyzmu...
Znalezione obrazy dla zapytania listy poświatowskiej
Łączyła ich niesamowita więź duchowa, może on chciał czegoś więcej, a Haśka twierdziła, że jej wystarczy jego bezcielesna obecność, choć bardzo go kochała... Po informacji o wydaniu tej książki moją pierwszą myślą było to, że nie chcę wchodzić z butami w ich prywatność, w ich intymność, że to za dużo... Ale te listy, przynajmniej na razie, czyta się bardziej jak małe dziełka literackie, bardziej jak "sprawozdanie" z życia literata w tamtych czasach, niż prywatną korespondencję, choć pod tą "przykrywką" przebija wielki smutek i tęsknota... Dobrze, że było słońce...
"To nieprawda, że tęsknota potrafi milczeć. Szept – Szept – Szept – Szept – ja naprawdę słyszę drgającą tęsknotę, puls w ustach i potem Liść – Liść – strzępy żywego chłodu trochę niczego, aż do dna niczego, smutek złamany na pół, na czworo i jeszcze raz, jeszcze raz, aż wreszcie kłębek toczony długo w gorących dłoniach."
Wsłuchiwałam się też w bardzo ciekawe "podcasty" o zarządzaniu i poczuciu czasu oraz życiu w "tu i teraz" w wykonaniu Oprah Winfrey i dr Deepaka Chopry, autora m.in. wspaniałej książki "Zdrowie doskonałe"- polecam też ze względu na piękną muzykę medytacyjną.
Wczoraj byliśmy jeszcze u rodziców, a dziś pojechaliśmy rodzinnie do Ahimsy zjeść coś wegańskiego - Natalia była zachwycona. Potem przeszliśmy się jeszcze do Rynku i Empiku, gdzie spotkaliśmy Martę z rodzinką. A ostatnio o niej myślałam i proszę, "przyciągnęłam" ją sobie;).

Wieczorem usiadłam też do uporządkowania materiałów z kursów online o psychologii ajurwedyjskiej i odchudzaniu z Ajurwedą - czekam na chwile, kiedy będę mogła zatopić się w tych materiałach w pełnej koncentracji na "tu i teraz". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz