niedziela, 26 listopada 2017

Czasami tak mi ciężko z moimi emocjami, nadwrażliwością, hormonami (bo chyba też mają w tym swój udział) i niesprawiedliwością tego świata... Po intensywnym tygodniu (środa i czwartek - długie szkolenie, załatwianie trudnej sprawy służbowej, piątek - wiadomości o zmianach w pracach i super pilne i trudne zadanie do wykonania) w sobotę mój układ limbiczny był totalnie rozchwiany, co objawiło się pogrążeniem w totalnym smutku. November blues... Do tego dołożyłam sobie ostatnie oceny szkolne Zuzi i już w ogóle się załamałam. Dziecko się uczy, opowiada z entuzjazmem przed sprawdzianem szczegółowo o tym, czego się nauczyła, wymienia głośno tę wiedzę (nawet trochę męcząc wszystkich dookoła), a potem są słabe oceny. Nie wiem co jest przyczyną. Chyba głównie stres....

W przerwach między wczorajszym tonięciem w smutku zaczytywałam się w Wielkiej Księdze Radości - zapisie tygodniowych rozmów Dalajlamy i jego przyjaciela chrześcijańskiego arcybiskupa Desmonda Tutu o tym, jak być radosnym, pomimo choroby, tragicznej sytuacji politycznej, w obliczu obecnych nieszczęść i wojen. Pięknie pokazuje też wielką przyjaźń i miłość (a także wspólną modlitwę!) między chrześcijaninem i buddystą tybetańskim, oraz ich miłość, współczucie i pokorę w stosunku do 7 milionów pozostałych ludzi, z którymi tworzą jedną wspólnotę. Ich rozmowy przeplatane są przystępnie przedstawionymi wynikami badań naukowych oraz rozmyślaniami i przykładami z życia Douglasa Abramsa, który był obecny podczas tych rozmów i wszystkie je potem spisał.



Filarami radości jest przede wszystkim działanie na rzecz tych, którzy potrzebują pomocy, co wiąże się ze współczuciem i szczodrością. Są to też pokora, humor, akceptacja, przebaczenie i wdzięczność. W książce jest też mowa o przeszkodach na drodze radości: strachu, stresie, niepokoju, frustracji, złości, smutku, rozpaczy, samotności, zazdrości, cierpieniu, nieszczęściach i chorobach. Arcybiskup Tutu mówi, że wszystkie emocje są ludzkie i nie ma co się za nie obwiniać, ale Dalajlama radzi, aby ćwiczyć umysł tak, aby zapobiec tym negatywnym emocjom, nim zrobią dużo zła. Na zazdrość i smutek najlepsza jest wdzięczność; żeby móc działać i coś zmieniać, muszą najpierw zaakceptować taki, a nie inny stan rzeczy; a cierpienie i choroby pozwalają na pełnię życia, przypominają im o innych cierpiących i pomagają w ćwiczeniu współczucia. Największą przeszkodą na drodze radości jest ego (ciągle tylko ja, ja, ja) i jego oczekiwania, żądania, porównywanie się, pogardzanie innym, co prowadzi do izolacji, samotności i lęku, co z kolei prowadzi do agresji i przemocy. Wszyscy jesteśmy podobni, tworzymy jedną wielką wspólnotę, i mamy takie same potrzeby emocjonalne i wszyscy z natury jesteśmy dobrzy.  

Ja o tym wszystkim wiem, ale ciągle szukam tej mojej utraconej radości... Kiedyś była ona naturalna, prosto z serca, bez zastanawiania się - teraz zawsze coś ją blokuje, kontruje. Często czuję się przytłoczona problemami codzienności, a w niektórych sytuacjach moja bezsilność staje się nie do zniesienia. Przez tyle lat dawałam radę, teraz czuję się wyczerpana. No cóż, przede mną jeszcze długa i niekończąca się droga okiełznywania mojego umysłu i emocji. Dalajlama ma 82 lata, a mówi o sobie, że ciągle się uczy.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz