czwartek, 14 czerwca 2018

Marzę o pójściu spać, ale muszę wypuścić z siebie emocje po obejrzeniu poruszającego przedstawienia, które jest pokazywane od wielu lat, i które zawsze chciałam zobaczyć. 

Przedstawienie pt. "Wallstrasse 13" opowiada o żydowskich mieszkańcach spod tego adresu we Wrocławiu, w trakcie wojny i po wojnie, i ogólnie o losie Żydów we Wrocławiu. Wallstrasse to ul. Włodkowica, obecnie chyba jedna z najbardziej hipsterskich ulic (wracając zachwycaliśmy się odnowionymi kamienicami i kafejkami), a w czasach Breslau główna ulica dzielnicy żydowskiej. Po latach przyjeżdża do Wrocławia kobieta, która mieszkała tu do 1968 roku. Wtedy wyjechała z matką do Izraela, a ojciec został w Polsce. Zaczyna przeglądać rzeczy zostawione w tym mieszkaniu, wracać do wspomnień, szukać informacji o poprzednich mieszkańcach tego miejsca. Jej opowieść jest przeplatana piosenkami w języku hebrajskim, niemieckim i polskim i piękną grą na saksofonie i fortepianie oraz starymi zdjęciami wyświetlanymi na dużym ekranie. Muzycy i śpiewaczka są też aktorami - saksofonista odgrywa rolę syna właścicielki mieszkania przy Włodkowica 13, który prowadził orkiestrę jazzową, a wokalistka matkę kobiety, która wraca po latach do Wrocławia - aktorkę teatru żydowskiego. Piękna, poruszająca muzyka, piękne zdjęcia - to wszystko tak delikatnie przeniosło nas w czasy okołowojenne, aby doświadczyć historii widzianej oczyma wrocławskich Żydów. W najbardziej tragicznych momentach miałam łzy w oczach, ale było też w nich dużo radości i cieszenia się chwilą.

Przypomniały mi się te wszystkie książki, filmy i wystawy, które pochłaniałam jak nałogowiec w czasach licealnych i późniejszych. Uwielbiałam czytać dramatyczne historie z getta, itp. Teraz bałam się trochę, że ten spektakl mnie "rozwali", i w sumie to zrobił, ale bardzo delikatnie. Jestem wdzięczna, że Bente Kahan - reżyserka i założycielka fundacji, która opiekuje się synagogą, mieszka tu we Wrocławiu i krzewi historię i kulturę żydowską. Tu jest bardzo ciekawy artykuł o niej.
Tata od wczoraj w końcu w szpitalu - spędziłam z nim 4 godziny na "przyjęciu". 

Od poniedziałku nie jem słodyczy, nie wypiłam ani jednej czarnej herbaty i ani jednej kawy! Jem mniej! Waga ruszyła dopiero dziś;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz