A dziś.... w pracy 9 godzin, ale wieczorem nie dałam za wygraną i wyciągnęłam siebie na bieganie. Było już późno, ale dzięki temu szybciej biegłam. Nasz las obok to dla nas niesamowity skarb, największe bogactwo! Byłam taka szczęśliwa biegnąc w tym świeżym (tzn. chłodnym w końcu, po całym gorącym dniu) powietrzu i widząc przed sobą moje kochane drzewa i tyle zieleni. Zuzia wprawdzie mi zasugerowała, żebym nie wychodziła i tak jak mama jej koleżanki "ćwiczyła oglądanie telewizji i jedzenie czipsów", no ale przecież nie mamy telewizji... ;-)
Dziś jedna kandydatka miała rozmowę techniczną o pracę i tak się zestresowała, że zaczęła płakać i nie była w stanie niczego zrobi. Wcześniej mówiła mi, że bardzo lubi wyzwania i ciągle je sobie stawia - chyba ciągle chce sobie coś udowodnić (albo innym). Kolega, który z nią rozmawiał bardzo się zaniepokoił taką sytuacją, bo myślał, że to on jest winny stresowi swojej rozmówczyni, a on przecież każdego prowadzi za rękę... Wniosek z tego taki, że zbytnia ambicja może być naprawdę groźna i może spalać. Szkoda mi tej dziewczyny. Rozmawiałam z nią przed wyjściem z pracy i sprawiała wrażenie, że nic się nie stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz