wtorek, 19 czerwca 2018



Kilka dobrych lat szukałam sposobów na to, aby mieć energię na wszystkie moje aktywności i pomysły, tym bardziej, że jeszcze jestem podatna na spadki ciśnienia atmosferycznego, co objawia się sennością, no i te krótkie noce..... A teraz, od 9 dni ograniczyłam maksymalnie spożycie cukru i rozpiera mnie energia, a po zumbie to już w ogóle (dzisiaj tak, że aż sobie trochę jogi potem dołożyłam)! :D. Cukier jadłam i tak głównie w moim ukochanym remedium na wszystko, czyli czarnej herbacie z cytryną. I w kawie, ale tę piłam okazyjnie. No i oczywiście te wszystkie ciasta do kawy. Rachunek sumienia zrobiony ;-). 
Kiedy kupowałam od Marii na ostatnim szkoleniu ajurwedyjskim zioła wspomagające oczyszczanie wątroby i pozbycie się gniewu, który się tam magazynuje, to dała mi wersję dla Kaphy, uzasadniając to tym, że mam rozleniwiony metabolizm i że jak przy okazji chcę schudnąć to one są idealne. Widziała mnie ostatnio dwa lata temu i teraz podczas szkolenia, ale nawet z nią nie rozmawiałam o niczym szczegółowo. Po prostu od razu zauważyła, że potrzebuję schudnąć ;-). W Ajurwedzie, pomimo, że jest się jakąś konstytucją, a obecny stan wskazuje na dolegliwość charakterystyczną dla innej konstytucji, to leczy/wspomaga się tę właśnie dolegliwość. Tak mnie to kopnęło, że po wielu miesiącach użalania się nad sobą i nieskutecznych prób wzięcia się za siebie po prostu przekręciłam sobie odpowiedni "prztyczek" w głowie i już w następnym dniu odstawiłam wszelkie pocieszacze. Wróciłam do jedzenia jaglanki rano, potem jem większy lub mniejszy obiad i do rana w zasadzie już nic. No może jeszcze kilka orzechów. Za to piję o wiele więcej - pogoda bardzo temu sprzyja! Piję wodę z cytryną, staram się ciepłą, chyba, że jest bardzo gorąco. Oprócz tego herbatki ziołowe - z koperku, białą, yerba mate z mandarynką, owocowe z imbirem (wiem, rozgrzewa!, ale pobudza ogień trawienny, jeśli jest słaby), sporadycznie zieloną, bo też wysusza, tak jak czarna. Chyba faktycznie mam teraz dużo z kaphy, bo nawet rano nie jestem głodna (trzeba wtedy czekać, aż się poczuje prawdziwy głód i nie jeść na siłę śniadania np. o 7:00). Dziś w pracy była dostawa wszelkich dobroci (pełna kuchnia) i pierwszy raz, w ciągu tych 9 dni, po południu miałam przed oczami wizję batonika opływającego mleczną czekoladą, ale pogadałam z sobą, zrobiłam sobie wodę z cytryną i wizja się oddaliła ;-). Zachciało mi się go, kiedy poczułam się troszkę senna i przytłoczona temperaturą w pokoju (klimę włączam tylko sporadycznie). Doskonale wiem, co stoi za potrzebą cukru - u mnie zmęczenie, niewyspanie, litowanie się nad sobą i urozmaicenie sobie monotonii życia (taki przerywnik). Tylko, że wcześniej sabotowałam samą siebie, i specjalnie, czasami z wyrafinowaniem na przekór sobie, zjadałam te ciastka do kawy ;-). 

Jest taka fajna książka, polecam - "Zachcianki pod kontrolę" Doreen Virtue, nie przeczytałam jej wprawdzie do końca, ale wiem o co chodzi. Za każdą zachcianką jest jakaś niezaspokojona potrzeba, najczęściej psychiczna lub emocjonalna. A ja postanowiłam zaspakajać swoje potrzeby psychiczne samą sobą. Bo przecież nikt mnie nie zrozumie lepiej niż ja sama, prawda? Zaczęłam siebie traktować jako najlepszego przyjaciela, na którego zawsze mogę liczyć, i który zawsze mnie odpowiedni pocieszy i przytuli. Bo zewnętrzny najlepszy przyjaciel może być do rany przyłóż, ale on jest przecież sobą i nigdy nie będzie w stanie poświęcić Tobie tyle uwagi, miłości i czułości ile Ty sama potrzebujesz, bo przecież Ty sama wiesz ile i czego najbardziej potrzebujesz.... Kiedyś karmiłam się dobrymi słowami innych ludzi o mnie, teraz już nie. Oczywiście miło jest je usłyszeć, ale jestem w pełni świadoma, że mogą być wypowiedziane w różnej intencji, że są ulotne, zależą od humoru wypowiadacza, itd..., więc staram się je traktować neutralnie. I to jest ciągła praca w toku.

W "Urodzie życie" przeczytałam o dziewczynie, która pomimo luzu na wyjeździe zagranicą nie folgowała sobie, trzymała się swoich zasad, i jadła nadal tak, jak przed wyjazdem, gdyż wiedziała ile korzyści daje jej niejedzenie cukru. Szacun!

Dziś jeszcze po 9 godzinach w pracy podjechałam do taty do szpitala - dzisiaj ma urodziny. A teraz już spać! :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz