To był wspaniały weekend! Po raz trzeci pojechaliśmy na Couchsurfing International Family Weekend, aby spotkać się ze starymi dobrymi znajomymi i poznać nowych. Jak cudnie było ich znowu zobaczyć! Te spotkania odbywają się co roku od dziewięciu lat, ale spotykamy się też w innym czasie (np. jak potrzebujemy noclegu po koncercie w W-wie czy Berlinie, albo odwiedzamy Poznań, bo tam mieszka rówieśniczka-koleżanka Natalki, którą poznała właśnie na takim zlocie). Odwiedzamy też znajomych na świecie, u których wcześniej nocowali ci właśnie nasi znajomi z Polski lub przyjmujemy tych samych gości. To jest niesamowite, że widzimy się w sumie tylko raz na jakiś czas na dwa-trzy dni, ale czujemy się jak jedna wielka rodzina, potrafimy się zdyscyplinować i wszyscy przyjechać na ten jeden konkretny weekend – niektórzy z tak daleka jak Świnoujście, Płock, Berlin, Holandia, etc. Nasze dzieci są w różnym wieku, ale świetnie się dogadują, a my razem chodzimy po górach, zwiedzamy, gramy w badmintona, opowiadamy o podróżach, jemy, robimy warsztaty dla dzieci i dla dorosłych, ćwiczymy jogę, biegamy, gramy w planszówki i dużo się śmiejemy, itp. Atmosfera jest nieopisywalna, jest tyle dobrej energii, serdeczności, otwartości, tolerancji, zrozumienia, dystansu do życia. Nikt nie narzeka! Myślę, że oprócz podróżowania w niekonwencjonalny sposób, łączy nas też trochę inny styl życia, choć niektórzy są całkiem normalni ;-).
W tym roku spotkaliśmy się w Rzeczce w podnóża Wielkiej Sowy. Byliśmy zachwyceni PRZEPIĘKNĄ okolicą, polami, lasami i górami rozciągającymi się po horyzont – mogliśmy całkowicie się zanurzyć w tej przyrodzie, wyciszyć, zrelaksować i naładować akumulatory! Na łąkach wypasały się owce, kozy i konie :-). Trasy do spacerowania cudowne – szczególnie ta prowadząca do Osówki. I to wszystko 1h 15 min jazdy z Wrocławia, tak blisko! W Rzeczce i pobliskim Sokolcu byłam ostatnio dawno, dawno temu i nie pamiętałam jak tam jest cudnie. Zwiedziliśmy podziemne tunele i pomieszczenia w Osówce (część kompleksu Riese), wieczorem twierdzę w Srebrnej Górze przy świecach i pochodniach z panem ubranym w mundur pruski, wspięliśmy się na Wielką Sowę. Prowadziłam warsztaty dla dzieci po angielsku, mówiłam o Ajurwedzie i dzieliłam się książkami przeczytanymi przeze mnie (Readers’ Club). W ośrodku jest cudny wielki ogród, można tam siedzieć cały dzień i delektować się przyrodą i widokiem gór dosłownie na wyciągnięcie ręki. Ogarnął mnie tam niesamowity spokój. Pani Ola serwowała pyszne wegetariańskie jedzenie, z lokalnych sezonowych warzyw. Gorąco polecam to miejsce (ośrodek „Pod przełęczą”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz