Po pracy podjechaliśmy do hipermarketu kupić Zuzi brakujące rzeczy na obóz taneczny. Przy okazji kupiliśmy prezenty dla naszych gospodarzy w Rumunii - uwielbiam to robić, czuję się wtedy jakbyśmy byli ambasadorami Polski i pokoju na ziemi, którzy przez te dary jednoczą się z innymi narodami ;-). Mamy też spotkać się po drodze z przyjaciółmi ze Słowenii, którzy akurat będą zwiedzać Słowację w dniu naszego przejazdu do Rumunii. Świat jest taki mały!
W sklepie spotkaliśmy dwoje sąsiadów z dziećmi, z którymi (między innymi) tworzyliśmy swego rodzaju wspólnotę wiele lat temu w naszym bloku, kiedy jeszcze dzieci były małe. To, że spotkaliśmy się w tym samym miejscu i czasie zakrawa na cud, tym bardziej, że sklep od nas bardzo odległy.
Vishnu, którego kiedyś gościliśmy w ramach couchsurfingu, napisał dzisiaj, że wysłał mi w końcu lekarstwa i olejki ajurwedyjskie! Jest w Londynie, więc paczka powinna dojść szybciej niż z Indii. Bardzo to miłe z jego strony :-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz